W nosie mają prawo i sprawiedliwość.

Pisałem już  o tym (Skok na nasze pieniądze) ale do tematu muszę powrócić gdyż dzisiejsze publiczne wystąpienie Ministra Finansów i wicepremiera rządu w TVN24 budzi najpierw niedowierzanie, a później grozę. Nie tylko z racji tego, że wygłaszał je Morawiecki, ale dlatego, że w wystąpieniu tym jak w krystalicznym zwierciadle odbija się poczucie moralności i społeczno-ekonomiczne zasady polityki Prawa i Sprawiedliwości. Na marginesie używanie tej nazwy przez partię Kaczyńskiego powinno być sądownie zakazane, gdyż partia ta nie tylko nie ma nic wspólnego z prawem i sprawiedliwością, ale wręcz niszczy z premedytacją cały pozytywny ładunek skojarzeń, który z tymi pojęciami tworzył się przez stulecia.

Ale do rzeczy. A rzecz dotyczy stanowiska Zrzeszenia Banków Polskich, które w wydanym wczoraj oświadczeniu domaga się zmian zasad funkcjonowania bankowego Funduszu Gwarancyjnego, gdyż fundusz ten tworzony jest głównie właśnie przez banki komercyjne, a wydawany na wypłaty gwarancyjne upadłych SKOK-ów. Parę liczb z publikowanego ostatnio rocznego sprawozdania BFG:

– w latach 2013 – 2016 wypłaty z tytułu gwarancji klientom banków komercyjnych zamknęły się kwotą około 39 mln zł, wypłaconą klientom dwóch baków spółdzielczych

– w tym samym okresie BFG wypłacił kwotę 3 681 mln PLN (w tym zaledwie 65 mln z funduszu gwarancyjnego kas) dla około 175 tys klientów SKOK-ów.

– średnio klient upadłego banku komercyjnego (mowa o dwóch małych bankach spółdzielczych) otrzymał zwrot w kwocie około 7,8 tys. PLN, podczas gdy klient upadłego SKOK-u ponad 20 tys. PLN

Otóż Minister Finansów, wicepremier, pytany przez dziennikarza TVN24 o jego opinię w sprawie stanowiska Zrzeszenia Banków Polskich odparł:

„Banki, zwłaszcza te, które w latach 2002 – 2008 szczodrze udzielały kredytów we frankach szwajcarskich powinny się uderzyć w pierś, gdyż widzą źdźbło w oku brata swego, a nie widzą belki we własnym.”

I to właśnie musi budzić grozę. I nie chodzi o to, że wicepremier stosuje zasadę zbiorowej odpowiedzialność, że pomija zupełnie fundamentalne różnice pomiędzy kredytami frankowymi, a polityką kredytową SKOK-ów. Ważne jest to, że minister finansów nie poczuwa się do jakiejkolwiek refleksji w sprawie PROCEDERU upadania SKOK-ów zaraz po przystąpieniu przez te kasy do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, że nie robią na nim żadnego wrażenia wielkości już wypłaconych kwot i tych, których wypłacanie wisi na włosku. Istotne jest to, że ta krótka wypowiedź daje nam praktyczną lekcję tezy, wygłoszonej przez ojca Pana Premiera na inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu, że prawo nie jest najważniejsze – najważniejsza jest wola ludu. Wola wyrażona oczywiście przez tego ludu przedstawicieli, a raczej uzurpatorów  do wypowiadania się w jego imieniu.

A oto możliwe skutki takiej filozofii. Obywatel K. zgłasza do prokuratury doniesienie o popełnieniu kradzieży na jego szkodę przez obywatela  L.. Ale obywatel L. jest ważną w PiS figurą, więc namaszczony przez pisowskiego ministra prokurator odrzuca skargę K. radząc mu po dobroci, żeby siedział cicho,  nie podskakiwał, gdyż oni (prokuratura) dobrze wiedzą, że 5 lat temu szwagier Kowalskiego zdradził żonę.

Współczuję przedsiębiorcom, finansistom, managerom. Mają się czego bać.  Inni też.

Osobną, bardzo smutną refleksją jest ta, że rządząca partia PiS nie cofnie się przed niczym w obronie swojego imperium finansowego i prawo oraz sprawiedliwość nie mają tu nic do gadania.

 

Nam się należy, nam się należy, nam się należy…

Media podały, że pisowski europoseł Czarnecki „ostrzega Niemcy w sprawie reparacji”. Grozi, że jeśli Niemcy nie będą chcieli rozmawiać na ten temat, to on i PiS „umiędzynarodowią” sprawę w ONZ i na forum Parlamentu Europejskiego. Gdyby chodziło o Szwecję, to na dźwięk nazwiska Czarnecki może by zareagowali, ale Niemcy?

Podnoszenie przez PiS sprawy wojennych reparacji, w 72 lata po zakończeniu wojny uważam za hucpę i polityczną głupotę. Z wypowiedzi niektórych polityków PiS wynika, że oni sami nie wierzą w realność jakichkolwiek reparacji a chodzi tak właściwie o wywieranie presji moralnej na Niemcy, których kanclerz krytykuje pisowską, antydemokratyczną rewolucję oraz o to, aby umacniać propagandowy wizerunek PiS jako nieugiętego obrońcę „polskiej sprawy”.

PiS – tak zaprawiony w uprawianiu nekropolityki,  zamierza znów  otwierać groby, przywoływać zmarłych, obnosić się po świecie z martyrologią Narodu Polskiego w czasie II Wojny Światowi. PiS nie rozumie, że przewagę moralną ma się dopóty dopóki nie usiłuje się jej spieniężyć. Czy gdybyśmy, hipotetycznie zakładając, otrzymali jakieś ekstra pieniądze, to co: przyjmiemy to co nam dają, czy powiemy: mało! A gdy już zainkasujemy jakąś kwotę, to czy już odstąpimy od piętnowania Niemiec i nazizmu? Uznamy się za moralnie usatysfakcjonowanych?? Idiotyzm.

Zachowanie PiS jest kolejnym dowodem na to jak bardzo ta sekta nie rozumie Unii Europejskiej. Nie rozumie, że Unia powstała po to, aby w sposób zasadniczy, jakościowy zmienić reguły funkcjonowania Europy. Uznając,  że  pra-przyczyną wybuchu zarówno pierwszej jak i drugiej wojny światowej była rywalizacja kompleksów stalowych i górniczych Francji i Niemiec postanowiono tą konkurencję zastąpić współpracą i powołano Europejską Wspólnotę Węgla i Stali i tak się zaczęło. Tak więc Unia Europejska, która się z tej Wspólnoty wywodzi jest odpowiedzią intelektualistów europejskich na dwie hekatomby, jakich w XX wieku doświadczyła Europa, po to, aby uniknąć podobnych tragedii w przyszłości. Zamiast konfrontacji – współpraca, gotowość do kompromisów, przy respektowaniu zasady: „wszyscy różni – wszyscy równi”. Polska pod przywództwem PiS próbuje ten powojenny stan równowagi, tą nową, europejską jakość naruszyć.

A może chodzi rzeczywiście wyłącznie o aspekt materialny? Już wyobrażam sobie te dyskusje w Parlamencie Europejskim, w którym poseł Czarnecki będzie musiał jakoś udowodnić roszczenia Polski ogłoszone przez  ministra Błaszczaka w kwocie jednego biliona dolarów amerykańskich. I wcale to nie musi być eurodeputowany niemiecki, który posłowi Czarneckiemu odpowie  mniej więcej tak:

Szanowny Panie Pośle. Niemcy wyrządziły Polsce olbrzymią krzywdę i roszczenia reparacji są oczywiście uzasadnione. Reparacje polegają na tym, że strona przegrana przekazuje stronie wygranej odpowiedni ekwiwalent materialny. Ale, Panie pośle, Polska taki ekwiwalent już otrzymała. Polska bezpośrednio po zakończeniu II Wojny Światowej weszła w posiadanie materialnych dóbr Niemiec o olbrzymiej wartości. Mam na myśli ziemie zachodniej i północnej Polski, które wraz z całą infrastrukturą, zakładami produkcyjnymi, portami, stoczniami, przeszły na własność Polski. Trudno mi  oszacować wartość tego dobra, ale sama powierzchnia – ponad 100 000 km2, stanowiąca jedną trzecią powierzchni Polski jest przesłanką do twierdzenia, że mowa jest o kwotach wielokrotnie przewyższających kwoty  wymieniane przez Pana. Niezależnie od tego, że  zmiany granic Polski postanowione przez Wielką Brytanię, USA i ZSRR w 1943 i 1945, bez pytania o zdanie rządu polskiego, były wyraźnym pogwałceniem zasad Karty Atlantyckiej, Polska niemiecki majątek fizycznie przejęła. Faktem jest też, że Wielka Trójka zmusiła Polskę do przekazania ZSRR swoich terenów wschodnich. Jeżeli teraz Polska podnosi sprawę reparacji wojennych, czyli odszkodowania za starty materialne poniesione w czasie wojny, to jedynym adresatem takich roszczeń mogła by być ewentualnie tylko Rosja.  Czy, Panie pośle Czarnecki,  Polska wystąpiła lub zamierza wystąpić w stosunku do Rosji o rekompensatę za tereny przedwojennej Polski siłą zajęte przez Rosję w wyniku II Wojny Światowej za zgodą Wielkiej Brytanii i USA?

Mówiąc krótko: podnosząc sprawę reparacji wojennych Polski rząd zmierza w istocie do podważenia ustaleń w Teheranie, Jałcie i w Poczdamie. Ciekawe kto Polskę poprze: USA, Wielka Brytania, Francja? Nie poprze nawet  Sant Eskobar.

Polityczny efekt będzie tylko jeden – pogłębiająca się izolacja Polski w Europie, ugruntowanie opinii o Polsce jako nieodpowiedzialnym politycznym rozrabiace itp.