Co po PiS?

Na ostatnim swoim kongresie Platforma Obywatelska zapowiedziała naprawę państwa po niszczycielskiej działalności PiS. I słusznie. Proponowana ustawa „normalizująca”, która skasuje wszystkie antydemokratyczne decyzje pisowskiego parlamentu to propozycja ciekawa. Warto, aby i inne ugrupowania polityczne określiły swoje stanowisko w kwestii „Co po PiS?”. Dyskusja na ten temat powinna toczyć się publicznie, tak,  aby Polacy mieli pełną jasność, co kto zamierza skasować, co utrzymać, a co zmienić. Dyskusja na temat „Co po PiS?” nie powinna przy tym ograniczać się do „odkręcania” fatalnych dla Polski i Polaków decyzji nowogrodzkich.  Spraw do naprawy jest wiele i mają one korzenie głęboko tkwiące w początkach polskiej transformacji. Oto pierwszy z brzegu przykład. Przeczytałem właśnie medialne doniesienie o nowym, poselskim projekcie ustawy. Tym razem o straży marszałkowskiej. Poselski projekt ustawy jest moim zdaniem tym sposobem tworzenia prawa, który na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza najbardziej przyczynił się do rozregulowania polskiego systemu prawnego i do osłabienia państwa.

W polskim systemie legislacyjnym projekty ustaw mogą być autorstwa:

– Sejmu

– Senatu

– Prezydenta RP,

– Rządu,

– grupy minimum 100 tys. obywateli (projekty obywatelskie).

Podstawowymi wyzwaniami dla tego systemu są: harmonizacja zgłaszanych projektów z funkcjonującymi już ustawami, określenie skutków społecznych i budżetowych (w tym wskazanie źródła środków publicznych na realizację ustawy), zapewnienie zgodności z prawem Unii Europejskiej i obowiązek konsultacji społecznych. Rządowa ( przyjąć można, że i prezydencka) ścieżka legislacyjna jest w miarę poukładana, wychodząca naprzeciw podstawowym standardom legislacji w państwie demokratycznym i w maksymalny sposób zapewnia wysoką jakość legislacyjną projektu. Niestety, nie można tego powiedzieć o projektach „poselskich”. Cudzysłów jest tu jak najbardziej uzasadniony, gdyż po pierwsze nie zawsze posłowie są rzeczywistymi autorami projektów (raczej rzadko), a po drugie istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa, że spośród 15 posłów, których podpis jest wymagany, aby projektowi nadać bieg tylko niewielka część zapoznała się z projektem w sposób uzasadniający podpis. Projekt poselski jest dzisiaj nie furtką, ale szeroko otwartymi wrotami, w dodatku z wyrwanym z zawiasów skrzydłem, dla wszelkiego rodzaju lobbingu. Ale nie tylko. Ponieważ ścieżka „poselska” jest wyraźnie szybsza, obłożona zdecydowanie mniejszymi wymogami formalnymi i merytorycznymi niż ścieżka rządowa, ministrowie nagminnie korzystają z możliwości szybkiego i łatwego przepchnięcia przez parlament swoich rozwiązań, których na przykład nie chcą konsultować z innymi ministrami lub/i z tzw. czynnikiem społecznym. Trudno o większą patologię systemu tworzenia prawa, patologię, która bardzo mocno zakorzeniła się w samym centrum państwowej legislacji.

Naprawiając Polskę należy nad problemem systemu stanowienia prawa pochylić się szczególnie starannie. Trudno jest odmawiać posłom (grupie posłów) inicjatywy ustawodawczej. Wprowadzić należy jednak zasadę, że wszystkie projekty zmiany systemu prawnego, za wyjątkami określonymi w Konstytucji, przechodzić powinny tą samą procedurę. W przypadku projektu „poselskiego” a także i obywatelskiego, powinno to polegać na tym, że projekt taki decyzją Sejmu (Senatu) kierowany jest do Premiera, który określa, który Minister będzie właściwym do jego przeprowadzenia przez taką samą procedurę, jakiej podlegają projekty resortowe.

Radosna twórczość ustawodawcza w polskim parlamencie zostanie ukrócona a Polska, na małym odcineczku, naprawiona.

Autor: Jacek Uczkiewicz

Szczegóły na FB: https://www.facebook.com/jacek.uczkiewicz/about?section=bio&pnref=about

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *