Świat się kurczy. Pokonanie drogi Warszawa – Tokio czy Warszawa – Lima, to kilka, kilkanaście godzin, a Internetem – kilka sekund. Telewizja dociera do najodleglejszych zakątków, do najbardziej izolowanych społeczności. Telefonia komórkowa jest prawie wszędzie i powszechnie dostępna. Internet szaleje.
Świat się wyczerpuje. A właściwie wyczerpują się zasoby Ziemi . Nie chodzi tu tylko o paliwa (gaz, ropa), ale o szereg pierwiastków niezbędnych dla przemysłu i elektroniki.
Mógłby ktoś powiedzieć, że zawsze tak było, zawsze prorokowano wyczerpanie się zasobów, a przecież zawsze ludzkość jakoś sobie radziła: przez rozwój nauki i technologii. Zawsze ale nie dzisiaj, gdy mamy do czynienia z gwałtownie rosnącą liczbą ludności.
Świat się rozrasta. A właściwie dynamicznie rośnie liczba Ziemian. O ile w 1950r, Ziemię zamieszkiwało około 2,5 mld ludzi, to prognozy demograficzne na 2050 mówią o 10 mld.
I wreszcie, mimo osiągnięć naukowych, mimo rosnącej gospodarki, świat coraz bardziej się rozwarstwia.
Nie pozostawia złudzeń w tym względzie najnowszy raport międzynarodowego stowarzyszenia OXFAM „Reward work not wealth” (Nagradzać pracę nie bogactwo), http://oxfam.org poświęcone właśnie kwestiom nierówności we współczesnym świecie a kolportowanym podczas ostatniego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Konkluzje Raportu są następujące:
- W ubiegłym roku odnotowano największy wzrost liczby miliarderów w historii, jeden miliarder przybywa co dwa dni. Obecnie na świecie jest 2043 miliardów miliarderów. Dziewięciu na dziesięciu to mężczyźni.
- W ciągu 12 miesięcy bogactwo tej elitarnej grupy wzrosło o 762 miliardy dolarów. To wystarczy, aby siedmiokrotnie zlikwidować skrajne ubóstwo.
- W okresie od 2006 do 2015 r. dochody zwykłych pracowników wzrosły średnio zaledwie o 2% rocznie, podczas gdy majątek miliarderów wzrósł o prawie 13% rocznie – prawie sześć razy szybciej.
- 82% wzrostu globalnego bogactwa w ostatnim roku był udziałem 1% populacji, podczas gdy dolna (pod względem majątku) połowa ludzkości nie odnotowała żadnego wzrostu.
- Najnowsze dane z Credit Suisse pokazują, że 42 osoby na świecie mają teraz takie same majątki jak dolne (pod względem majątku) 3,7 miliarda ludzi, a 61 osób posiada to samo co dolna (pod względem majątku) połowa populacji.
- Trzech najbogatszych ludzi w Stanach Zjednoczonych ma takie same bogactwo jak dolna (pod względem majątku) połowa populacji USA (około 160 milionów ludzi).
Najważniejsza konkluzja zawarta jest jednak w podtytule tego Raportu. Głosi ona: „ Aby przezwyciężyć kryzys nierówności musimy budować ekonomię dla zwykłego człowieka pracy a nie dla bogatych I wpływowych”.
Nie jest to jedyny głos wołający o konieczność rewizji zasad i celów światowej gospodarki. W kryzysie imigracyjnym, który ostatnio dotknął Stany Zjednoczone i Europę upatrywać można nowej jakości największego współczesnego konfliktu: konfliktu pomiędzy bogatą Północą i biednym Południem. Biednym, bardzo biednym, ale już nie głupim, nie nieświadomym swoich praw do godnego życia. Fala uchodźców ekonomicznych jest swoistą odpowiedzią Południa na amerykańską doktrynę globalizacji, wskazując na elitarny charakter jej efektów ekonomicznych. Proste rezerwy globalizacji wyczerpują się i dla wielkiego kapitału staje się ona coraz mniej atrakcyjna. Stąd ostry zwrot w polityce Stanów Zjednoczonych (i ich pomniejszych satelitów) ku nacjonalistycznemu protekcjonalizmowi. Sytuacja staje się paradoksalna: ojciec i matka globalizacji: Stany Zjednoczone odwracają się od niej, a bronią jej ogólnych zasad Prezydent Indii i Premier Chin – przywódcy dwóch najdynamiczniej rozwijających się gospodarek na świecie.
Raport OXFAM to kolejny głos skłaniający do refleksji czy możliwa i wskazana jest kontynuacja neoliberalnych zasad gospodarczych. Wśród charakterystycznych cech współczesnej gospodarki kapitalistycznej na trzy należy zwrócić uwagę szczególną : permanentne utrzymywanie stanu nadprodukcji, mnożenie potrzeb oraz rozwiązywanie powstałych przez to sprzeczności ekonomicznych i społecznych drogą zbrojnych konfliktów o mniej lub bardziej globalnej skali. Czy ta droga nie ma końca? – To pytanie retoryczne. Ma. I wszystko wskazuje na to, że jest on coraz bliżej.
Czy polska lewica ma jakiś swój stosunek do tych geopolitycznych procesów? Jeśli ma, to starannie z nimi się kryje. A przecież to ten stosunek, a nie szyldy czy pieczątki decydować będą o tym, co społeczeństwo uzna za swoją lewicę.
Wszędzie dookoła słychać słowo: lewica. Najczęściej w ustach prawicowych polityków i specjalistów od PR. „Ten jest z lewicy, a tamten już z nie”. „ Lewica dobra, lewica zła”.” Lewica to, lewica tamto”. Itp. itd. Cóż jednak znaczy to słowo dzisiaj, dawno już za progiem XXI wieku, zwłaszcza dla młodych pokoleń, dla których stan wojenny i powstanie styczniowe zlewa się w jedną historyczną mgłę? Sojusz prezentuje się jako największa partia lewicowa. Nobles oblige. Taka partia nie tylko jest predestynowana, ale wręcz oczekiwać od niej należy, że w tym ogólnym chaosie pojęciowym, coraz trudniej zrozumiałym dla obywateli, wobec niespotykanych wyzwań cywilizacyjnych, z którymi będziemy musieli zmierzyć się raczej wcześniej niż później, że ta partia ogłosi własny kanon lewicowości w Polsce na dziś i jutro. Innymi słowy nie byłoby od rzeczy, aby ze strony SLD wyszedł następujący przekaz: „Wobec takich to a takich wyzwań stojących przed Polską i światem, Sojusz Lewicy Demokratycznej uznaje się za partię lewicową gdyż: po pierwsze, po drugie, po trzecie…
Innymi słowy: to my zdefiniujmy swoją lewicowość a nie pozwólmy, aby to pojęcie używane było przez prawicę, najczęściej w formie kija bejsbolowego, do swobodnego formatowania sceny politycznej pod swoje potrzeby i cele. W tych kanonach lewicowości mieści się również kwestia wielokulturowości – jako nieuchronnego procesu globalizacji. Miałem otóż niedawno sposobność przekonywania jednego z lokalnych działaczy SLD do konieczności jasnego opowiedzenia się w tej sprawie. „W kampanii wyborczej to nie byłoby taktyczne” – usłyszałem. I w tym tkwi najpoważniejszy problem największej polskiej partii lewicowej. To ona powinna odpowiedzieć sobie na pytanie: w imię czego zawraca ludziom głowę, w imię czego angażuje się w polska politykę.