Blok Polska Europejska

Nadciąga wyborczy karnawał. Karnawał czy nawał kar – jak kto chce. Na pierwszy ogień idą wybory do lokalnych samorządów. Partyjni liderzy nie odrywają wzroku od wyników codziennych niemal sondaży: temu spadło, tamtemu wzrosło. Oczywiście najważniejszy będzie Wielki Finał, czyli wybory do Sejmu i Senatu RP. Póki co dzisiaj podano, że wybory do sejmików wojewódzkich – najbardziej wiarygodny prognostyk wyborów parlamentarnych wygra PiS (w 12 województwach). Może tak, może nie. Ale Wielki Finał, jeżeli wygra go PiS ze swoimi przystawkami, ostatecznie przesądzi o przyszłości Polski.

Jest jedna karta, którą opozycja ma szansę skutecznie rozegrać. To karta europejska. PiS dostarczył morza dowodów, że jemu z taką jak obecnie Unią nie po drodze, że dąży do Plexitu lub przebudowania  Unii do luźnego związku państw narodowych. Nie chodzi tylko o to, aby zlikwidować Unię Europejską w jej dotychczasowym, kształcie zanim Polska stanie się płatnikiem netto do unijnego budżetu. Powody są natury czysto ideologicznej, z przemożną rolą kościoła katolickiego za plecami Kaczyńskiego. Czy dążenie do rozmontowania Unii zbudowanej na dotychczasowych traktatach jest również celem Waszyngtonu czy/i Moskwy, a PiS w tej rozgrywce odgrywa rolę pożytecznego idioty, to inna sprawa. Ważne, że PiS jest zdeterminowany i nie cofa się nawet przed manipulacjami przy ordynacji wyborczej do najbliższych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Możemy też  być pewni, że nie cofnie się przed żadnymi manipulacjami opinią publiczną, jakie znajdą się w jego zasięgu.

Z wypowiedzi Orbana można wywnioskować, że europejskie prawicowe siły eurosceptyków działają w tej kwestii w porozumieniu i szykują się do przejęcia inicjatywy w nowym Parlamencie. Jeżeli do tego dojdzie to, jak mówią, będzie pozamiatane.

Jedyną szansą dla Polski (a by c może i dla Europy) jest w tej sytuacji – moim zdaniem – nadanie wyborom do Parlamentu Europejskiego charakteru ogólnonarodowego referendum: jesteś za członkostwem Polski w zintegrowanej i jednoczącej się wokół zawartych w traktatach wartości Unii Europejskiej, jednoczącej się wokół wyzwań, jakie przez Europą stawia rozwój światowej gospodarki i postęp technologiczny, czy jesteś za Europą pisowską, czy jesteś za marginalizowaniem Polski, za odrywaniem się Polski od Europy. Czy jesteś za Europą suwerenną, czy za Europą na pasku USA i Rosji.

Tą kartę można jeszcze wygrać póki nastroje prounijne dominują w Polsce, póki pisowska propaganda nie zrobiła i w tej kwestii wody z mózgów Polkom i Polakom.

Sytuacja staje się z dnia na dzień krytyczna i aby to osiągnąć sięgnąć trzeba po środki do niej adekwatne, nadzwyczajne, dotychczas nie praktykowane. Potrzeba nadzwyczajnej mobilizacji w obronie Unii Europejskiej przed politykami, którzy za nic mają parlamentarną demokrację, rządy prawa, wolności obywatelskie, którzy dążą do zniszczenia europejskiego ładu, jaki ukształtował się po II Wojnie Światowej.

Proponuję otóż powołanie do życia przez wszystkie prounijne partie polityczne wyborczego porozumienia o nazwie na przykład BLOK POLSKA EUROPEJSKA i wystawienie jednej, wspólnej listy kandydatów.

Pora sobie uświadomić, że od tego kto z jakiej partii będzie w Europejskim Parlamencie ważniejsze jest, aby zminimalizować w nim obecność PiS, aby nie dopuścić, aby w nowym PE karty rozdawał Kaczyński z Macierewiczem i Orbanem.

Prounijnie zorientowane partie polityczne niczym przy tym nie ryzykują w tym sensie, że wyniki wyborów do PE przełożą się najpewniej na krajowe wybory parlamentarne. Mogą więc one tylko wygrać, i to wygrać podwójnie: raz w wyborach do PE i drugi raz do Sejmu i Senatu, do których PiS może wystartować z czerwoną kartką wystawioną przez wyborców w maju 2019. Wystarczy poskromić ambicje personalne i pokazać, że potrafimy się jednoczyć wokół podstawowych europejskich wartości.

Czy liderzy proeuropejskich partii politycznych będą chcieli podjąć takie wyzwanie? Oczywiście nie wiem, ale wiem, że powinni. I wiem, że z tworzeniem takiego Bloku nie można czekać na maj 2019. Należy prace nad nim rozpocząć jak najwcześniej.

Autor: Jacek Uczkiewicz

Szczegóły na FB: https://www.facebook.com/jacek.uczkiewicz/about?section=bio&pnref=about

3 myśli w temacie “Blok Polska Europejska”

  1. Wszystko to racja Jacku, ale …….. uważam że jest już „pozamiatane”. Unia w takiej formie jaka znamy się nie ostatnie. Bo nie ma szans i nadziei na „trwanie w takiej formie”. Już w 2004 roku (a pisał o tym m.in.bułgarski politolog, naukowiec, intelektualista Iwan Krastew w „Demokracji nieufnych”) wielu wiedziało iż Unia – do której wstępowało tych nowych, en bloc, 10 krajów Europy środkowej i południowej – jest „nie taka jak ją mieszkańcy tych krajów sobie wyobrażali”. Naiwność i irracjonalizm w polityce nie popłacają. Nigdy. Nie miejsce tu i czas po temu, na wykład nt.temat. Zapaść Unii, i to co się w niej i z nią dzieje (z tym pięknym i progresywnym projektem), to m.in. efekt zaprzaństwa elit nią rządzących. Zneoliberalizowania myślenia (to taka paralela…….nie wiem czy dobrze opisująca jądro problemu). Ty Jacku to wielokrotnie lepiej znasz ode mnie. Unia to przede wszystkim „zasady” (a one opierają się o prawo stanowione), to esencja tzw.Zachodu. I wg mnie jest tak – choć to dla naszego społeczeństwa (czyli i dla Ciebie i dla mnie też) przykre – jak rzekł był jeden z polityków francuskich (chyba Valls ?): rozszerzenie o 10 krajów w 2004 było przedwczesne, może jeden – dwa z tych krajów pasował do naszych zasad unijnych (na pewno myślał o Czechach, ten drugi – wątpię aby to była, niestety choć to prawdziwe, Polska). Jedyna nadzieją jest wg mnie – dla Unii i tego projektu – „ucieczka do przodu”. Czyli tzw. koncepcja karolińska (pisałem nt.temat dwa czy trzy artykuły, można je znaleźć w Sieci) ściślejszego powiązania tych 6-7 państw stanowiących niegdyś, przed 1300 laty, imperium Karola Wielkiego. Oczywiście bez nas, Węgier, Rumunii i Bułgarii, roztrzaskanej Jugosławii, „Pribałtyki” itd. Nacjonalizmy, ksenofobia i taka (jak to ujmuje Lem) „wsobność” w tych „kraikach” (to z kolei określenia chorwackiej pisarki i reżyserki Dubravki Ugresić) – czyli garb historii i chęć pokazania „kto tu lepszy” prze walenie pięścią w stół (ale w taki bezsensowny, napuszony i nadęty sposób) – nie pozwolą na stworzenie jednolitego organizmu. Bo mentalność panująca w tych „kraikach” (i to w dużej części elit, nawet w tych deklarujących o swej pro-europejskości) jest po prostu „passe” do tego projektu. I jeszcze jedno – nie demonizować nikogo (jak to się czyni dziś z Rosją i kremlowską elitą). Rosja zawsze – jak ktoś zna jej historię i dzieje (nie tylko polityczne, wystarczy poczytać Dostojewskiego, ale i Puszkina i Lermontowa……itd.) była europejska i zarazem nie-europejska. Nie starajmy się ich skolonizować i przerobić „na naszoje mnienije”. To się nie uda. A wręcz odwrotnie – czyni z tego państwa i społeczności „jeża” uważającego, iż ktoś chce im zabrać ich wartości, ich pomysł na życie itd. Oni boja się kolejnej „smuty” no i tego co kilkakrotnie słyszało się w enuncjacjach różnych polityków (poważnych, nie naszych, groteskowych harcowniczków) – Rosję należy podzielić na kilka a nawet na kilkanaście odrębnych organizmów, wtedy „będą nas słuchać” i stosować „nasze zasady”. I tak jak Ci Jacku napisałem chyba w poście – dwa Twoje wpisy „nazad” – nie demonizować i próbować rozumieć. Co nie oznacza aprobować.
    Dla Unii – jak powiedziałem – jedyną szansą przetrwania i aprobaty przez większość społeczeństw głównych państw UE, jest ucieczka do przodu i stanie się bardziej socjalną i pro-osobowa, prymat człowieka przed kapitałem, bankiem, kartą kredytowa, wskaźnikiem ekonomicznym, PKB, inflacją etc. etc. I tak aby ten człowiek to rozumiał i był tym samym „za”. Pozdro.

    1. Być może jest jak piszesz. Być może w zaciszu gabinetów zachodnioeuropejskich polityków przyznawane są dzisiaj racje tym z nich, którzy w latach 90-tych przestrzegali przed zbyt szybkim przyjmowaniem krajów Europy Środkowej do Unii, którzy proponowali, aby te aspirujące kraje (Polska, Czechy, Węgry) utworzyły najpierw coś na kształt Beneluxu, aby wdrożyć u siebie zasady gospodarki rynkowej, utrwalić zasady i procedury demokratycznego państwa prawnego. Dopiero po jakimś czasie, gdy osiągnięty zostanie w tych krajach odpowiedni poziom kultury politycznej i ekonomicznej, miałoby dojść do pełnej akcesji. Być może…
      Być może w zaciszu tych gabinetów zapadły już decyzje o dalszej integracji Unii bez zbędnego balastu, jakim jest teraz między innymi Polska. W tym kontekście zawierucha wokół zamachu na niezależność polskiego sądownictwa dodatkowo wspiera te kierunki ewolucji UE. Być może…
      Pozostają jednak dwie ważne kwestie. Pierwsza, to europejskie aspiracje kilku milionów Polaków. Ilu? No właśnie – tego nie wiadomo. I dobrze by było, aby wybory do Parlamentu Europejskiego rozjaśniły ten problem.
      Druga sprawa to leninowskie pytanie „Co robić?”. Czy nic, przyjmując, że wszystko jest już pozamiatane oddać inicjatywę PiS, nie podejmować jakichkolwiek działań i iść do lasu na grzyby..
      Oczywiście, że Unia będzie musiała się zmieniać. Ale jak zauważyłeś główna oś sporu o te zmiany sprowadza się do tego, czy stopień integracji ma się zwiększać (Unia Karolińska), czy też wręcz przeciwnie – zmniejszać (wizja Kaczyńskiego/Orbana i kilku jeszcze).Na koniec pozostaje kwestia ewentualnego wpływu wyborów do PE na wynik wyborów do polskiego parlamentu.
      Pozdrawiam

  2. Wszystko to racja Jacku, ale …….. uważam że jest już „pozamiatane”. Unia w takiej formie jaką znamy się nie ostatnie. Bo nie ma szans i nadziei na „trwanie w takiej formie”. Już w 2004 roku (a pisał o tym m.in.bułgarski politolog, naukowiec, intelektualista Iwan Krastew w „Demokracji nieufnych”) wielu wiedziało iż Unia – do której wstępowało tych nowych, en bloc, 10 krajów Europy środkowej i południowej – jest „nie taka jak ją mieszkańcy tych krajów sobie wyobrażali”. Naiwność i irracjonalizm w polityce nie popłacają. Nigdy. Nie miejsce tu i czas po temu, na wykład nt.temat. Zapaść Unii, i to co się w niej i z nią dzieje (z tym pięknym i progresywnym projektem), to m.in. efekt zaprzaństwa elit nią rządzących. Zneoliberalizowania myślenia (to taka paralela…….nie wiem czy dobrze opisująca jądro problemu). Ty Jacku to wielokrotnie lepiej znasz ode mnie. Unia to przede wszystkim „zasady” (a one opierają się o prawo stanowione), to esencja tzw.Zachodu. I wg mnie jest tak – choć to dla naszego społeczeństwa (czyli i dla Ciebie i dla mnie też) przykre – jak rzekł był jeden z polityków francuskich (chyba Valls ?): rozszerzenie o 10 krajów w 2004 było przedwczesne, może jeden – dwa z tych krajów pasował do naszych zasad unijnych (na pewno myślał o Czechach, ten drugi – wątpię aby to była, niestety choć to prawdziwe, Polska). Jedyną nadzieją jest wg mnie – dla Unii i tego projektu – „ucieczka do przodu”. Czyli tzw. koncepcja karolińska (pisałem nt. temat dwa czy trzy artykuły, można je znaleźć w Sieci) ściślejszego powiązania tych 6-7 państw stanowiących niegdyś, przed 1300 laty, imperium Karola Wielkiego. Oczywiście bez nas, Węgier, Rumunii i Bułgarii, roztrzaskanej Jugosławii, „Pribałtyki” itd. Nacjonalizmy, ksenofobia i taka (jak to ujmuje Lem) „wsobność” w tych „kraikach” (to z kolei określenia chorwackiej pisarki i reżyserki Dubravki Ugresić) – czyli garb historii i chęć pokazania „kto tu lepszy” przez walenie pięścią w stół (ale w taki bezsensowny, napuszony i nadęty sposób) – nie pozwolą na stworzenie jednolitego organizmu. Bo mentalność panująca w tych „kraikach” (i to w dużej części elit, nawet w tych deklarujących o swej pro-europejskości) jest po prostu „passe” do tego projektu. I jeszcze jedno – nie demonizować nikogo (jak to się czyni dziś z Rosją i kremlowską elitą). Rosja zawsze – jak ktoś zna jej historię i dzieje (nie tylko polityczne, wystarczy poczytać Dostojewskiego, ale i Puszkina i Lermontowa……itd.) była europejska i zarazem nie-europejska. Nie starajmy się ich – Rosjan – skolonizować i przerobić „na naszoje mnienije”. To się nie uda. A wręcz odwrotnie – czyni z tego państwa i społeczności „jeża” uważającego, iż ktoś chce im zabrać ich wartości, ich pomysł na życie itd. Oni boją się kolejnej „smuty” no i tego co kilkakrotnie słyszało się w enuncjacjach różnych polityków (poważnych, nie naszych, groteskowych harcowniczków) – Rosję należy podzielić na kilka a nawet na kilkanaście odrębnych organizmów, wtedy „będą nas słuchać” i stosować „nasze zasady”. I tak jak Ci Jacku napisałem chyba w poście – dwa Twoje wpisy „nazad” – nie demonizować i próbować rozumieć. Co nie oznacza aprobować.
    Dla Unii – jak powiedziałem – jedyną szansą przetrwania i aprobaty przez większość społeczeństw głównych państw UE, jest ucieczka do przodu i stanie się bardziej socjalną i pro-osobowa, prymat człowieka przed kapitałem, bankiem, kartą kredytowa, wskaźnikiem ekonomicznym, PKB, inflacją etc. etc. I tak aby ten człowiek to rozumiał i był tym samym „za”. Pozdro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *