Poważni politolodzy i publicyści podnoszą ostatnio tą kwestię, że budowanie przez opozycję swojej pozycji na krytyce PiS jest niecelowe, niewłaściwe i nieskuteczne, gdyż PiS pozyskało sobie znaczą część elektoratu i zdobyło tych, którzy uznali się za poszkodowanych w wyniku transformacji ustrojowej. Nie zamierzam odmawiać zasług PIS w tym, że skutecznie odwołał się do tej części społeczeństwa, która w imię apoteozy wolnego rynku i indywidualnej przedsiębiorczości odsunięta została na margines przez elity przejmujące w 1989 r. odpowiedzialność za Polskę i jej przyszłość. Mam jednakże ogromne wątpliwości, czy ten polityczny manewr wynikał rzeczywiście z głębokich przesłanek ideowych liderów prawicy. Poważnie skłaniam się ku temu, że odwołanie się do tzw. „suwerena”, rzucenie hasła „wstawania z kolan” było wynikiem chłodnej analizy i cynicznej kalkulacji, mającej swoje pierwociny w amerykańskich doświadczeniach z Fox News, Cambridge Analytica i służyło jedynie zdobyciu i utrzymaniu władzy. Tak czy inaczej niegodziwość pisowską i draństwo należy pokazywać i opisywać. Dla potomności choćby.
Oto historia prawdziwa. Nazwa instytucji, stanowiska bohaterów i ich imiona zostały z oczywistych względów (co za czasy!) zmienione. Rzecz działa się w ważnej instytucji publicznej o nazwie, dajmy na to „Agencja”, a jej bohaterem był urzędnik o imieniu Antoni. Antoni pracuje w Agencji od ponad 20 lat – trafił do niej bezpośrednio po studiach. Przechodząc kolejne szczeble zawodowej kariery, w swoim czasie uzyskał status urzędnika Służby Cywilnej i w momencie przejęcia przez PiS władzy w 2015 r. zajmował stanowisko zastępcy kierownika oddziału. Przystępując do totalnej czystki w Agencji PiS wymieniło całe jej kierownictwo. Natrafiło jednak na problem statusu służbowego Antoniego, toteż nowe, słuszne już kierownictwo usilnie zaczęło namawiać go do zrzeczenia się statusu urzędnika SC. Antoni pozostał jednak przy swoim, nie dał się namówić. Efekt był taki, że z tytułu „zmian organizacyjnych” przeniesiono go, z zachowaniem warunków płacowych, do innej komórki organizacyjnej, na niższe oczywiście stanowisko. W Agencji urzędnicy przechodzą okresowe oceny swojej pracy, dokonywane przez ich przełożonych. Antoni również poddany został takiej ocenie przez swojego nowego zwierzchnika – z pisowskiego nota bene nadania, ale fachowca, doświadczonego pracownika Agencji. Otrzymał ocenę najwyższą z możliwych. Problemy zaczęły się w momencie odejścia tego zwierzchnika na emeryturę.
Pewnego dnia Antoni „zaszczycony” został wizytą w swoim skromnym pomieszczeniu samego, najwyższego Naczelnika. Ten, nie owijając sprawy w bawełnę, zaproponował Antoniemu, aby ten – uwaga! – ni mniej, ni więcej tylko wyraził dobrowolną zgodę na obniżenie mu jego oceny okresowej o jeden stopień. Okazało się bowiem otóż, że ta najwyższa ocena była jego trzecią najwyższą oceną z rzędu. Zgodnie natomiast z pragmatyką urzędniczą uzyskanie takiej oceny MUSI skutkować służbowym awansem – w tym przypadku na stanowisko kierownicze. PiS jednak nie może w żaden sposób dopuścić do awansowania urzędników powołanych przez z gruntu niesłuszne i nieczyste siły. Ponadto awansując Antoniego musieli by wcześniej jakieś stanowisko kierownicze oczyścić z zajmującego go pisowskiego nominata. Pan Naczelnik, najwidoczniej dbając o swoją reputację w pisowskiej para-mafijnej strukturze zdecydował się na jawny, ordynarny szantaż. Dał Antoniemu wyraźnie do zrozumienia, że nieprzyjęcie jego oferty skutkować będzie totalnym uprzykrzeniem mu pracy, niekończącymi się kontrolami, które zawsze przynieść mogą jakiś skutek i w efekcie zwolnienie dyscyplinarne z utratą wszystkich przywilejów wynikających ze statusu urzędnika Służby Cywilnej.
Antoni mając na utrzymaniu liczną rodzinę był bez wyjścia i temu szantażowi uległ. Dobrowolnie zgodził się na obniżenie mu oceny jego wieloletniej pracy.
Ilu takich Antonich jest w Polsce? Ilu złamano charaktery, kariery? W imię czego? W imię czego?