Banały typu: „historia kołem się toczy”, historia lubi płatać figle” są banałami tylko do chwili zderzenia się z rzeczywistością. Wówczas banałami być przestają, gdyż z reguły stają za nimi bardzo, bardzo poważne problemy.
Zbigniew Ziobro przez lata całe stał w pierwszym szeregu tych, którzy Socjaldemokrację Rzeczypospolitej Polskiej, a zwłaszcza jej lidera Leszka Millera od czci i wiary odsądzali za tzw. „moskiewską pożyczkę”. Z olbrzymim zapałem publicznie chłostali batem lub wręcz okładali pałą moskiewskiej pożyczki SdRP, a później SLD. Przy każdej nadarzającej się okazji, a często i bez, pożyczką tą kłuto w oczy lewicę i jej lidera , chociaż pożyczka ta została rzetelnie zwrócona.
Dzisiaj polskie i zagraniczne media zarzucają Zbigniewowi Ziobrze niepoślednią rolę w pospolitym defraudowaniu publicznych pieniędzy Unii Europejskiej, pieniędzy europejskich podatników. Minister sprawiedliwości, Prokurator Generalny Rzeczypospolitej zamieszany w aferę, którą wyjaśnia OLAF, unijna agencja prowadząca dochodzenia w sprawie nadużyć na szkodę budżetu UE, korupcji oraz poważnych uchybień wewnątrz instytucji europejskich. Jak mi wiadomo OLAF nie podejmuje błahych spraw. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd!
Ta sprawa POWINNA zostać wyjaśniona do końca i powinny z niej zostać wyciągnięte wszystkie wnioski i konsekwencje polityczne. Powtarzając za Newsweekiem: „Ziobro musi odpowiedzieć”. Dodam, że nie tylko Ziobro, ale on przede wszystkim. Musi odpowiedzieć na pytania i – w przypadku potwierdzenia przez OLAF podejrzeń – ponieść odpowiedzialność. Ale stawiam kasztany przeciw orzechom, że tak się nie stanie. Nie tylko dlatego, że obecnie w Polsce prawo znaczy Ziobro, a Ziobro znaczy prawo. Afera Ziobry, Kurskiego i innych może nie doczekać się należytego finału, gdyż wpisuje się w osobliwą doktrynę, głoszoną przez wielu polityków różnej maści, że patriotyczną powinnością Polski jest „wyciąganie” z Brukseli tyle kasy ile się da. Troska o budżet unijny obca jest generalnie polskim politykom obca. Nie jest mi znana żadna inicjatywa polska, której celem byłoby uszczelnienie unijnych finansów, zwiększenie efektywności ich wykorzystania, kontroli i nadzoru itp. Rzadko pada publiczne pytanie JAK wykorzystujemy unijną pomoc, niemal codziennie natomiast ILE wykorzystujemy i dlaczego tak mało. Dlatego upokarzające Polskę i Polaków (zwłaszcza tych „gorszego sortu”) praktyki Ziobry et consortes wcale nie muszą spotkać się z napiętnowaniem ze strony „suwerena”.
W każdym bądź razie rewelacje prasy duńskiej i polskiego Newseeka będą dla polskiej klasy politycznej wielowątkowym, ważnym sprawdzianem. Sprawdzianem powagi traktowania przez nich norm prawnych, norm etycznych, troski o wspólną Europę. Sprawdzianem nie na polskim podwóreczku, gdzie można pokrzykiwać, że żadna, choćby i wenecka komisja nie będzie nas pouczać, ale na otwartym forum międzynarodowym.