Trumpizm

Nie sposób nie odnieść się do najnowszych wieści zza Wielkiej Wody. Skoro wszyscy o tym piszą, to mogę i ja – skrzyżowanie istoty gorszego sortu, ubeko-podobnej z noszącej znamiona osoby specjalnej troski. Tak na marginesie, przy tej skandalicznej, podłej łódzkiej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, odzywka jego wielkiego brata – Lecha: „Spieprzaj dziadu!” jest szczytem Wersalu.

Wybór Trumpa na prezydenta USA budzi emocje. Wielu odczytuje to wydarzenie jako signum temporis, koniec jakiejś epoki, koniec Zachodu (prof. Kuźniar) etc. Być może tak będzie – nic nie jest wieczne i cywilizacja Euro-atlantycka też zawalić się może pod własnym ciężarem jak wszystkie cywilizacje do tej pory. Ale czy Trump jest tą cegiełką, która uruchomi lawinę? Wątpię. Wybór Trumpa pierwszym obywatelem USA stworzy problemy przede wszystkim dla samych Stanów Zjednoczonych. USA – ten niedościgły wzór demokracji – wybrały sobie na przywódcę osobę, która uzyskała wyraź nie mniejsze poparcie społeczne niż kontrkandydat(ka). A to w zderzeniu z kontrowersyjnymi hasłami nowego prezydenta musi prowokować poważną dyskusję w Stanach o ichniej demokracji. Tym bardziej, że Trump z jednej strony usiłując wzbudzać nacjonalistyczne nastroje amerykańskie z drugiej odziera Stany Zjednoczone z ich dotychczasowej, wyjątkowej misji we współczesnym świecie, zapowiadając sprowadzenie tego mocarstwa do szeregu „normalnych” państwa narodowych. Jestem przekonany, że wkrótce Stany staną się areną wielu ciekawych wydarzeń.

Z reakcji europejskich najbardziej ubawiła mnie reakcja prezydenta Węgier, który nie kryjąc już swojej antyunijności ogłosił co następuje:  „Otrzymaliśmy z najwyższego miejsca na świecie pozwolenie, byśmy także my mogli stawiać samych siebie na pierwszym miejscu. To wielka sprawa, wielka wolność i wielki prezent„. Prezydent Orban otrzymał więc pozwolenie i swoim wasalizmem i wazeliniarstwem uzasadnia swoje dążenia do wolności! Świat staje na głowie.

Bardzo jestem ciekawy wpływu amerykańskich wyborów na postawy społeczeństw Unii Europejskiej. Życzyć sobie należy, aby trumpizm wzmocnił integracyjne tendencje w europejskich społeczeństwach. Osłabienie Unii niewątpliwie  będzie na rękę Stanom, Chinom, Rosji i Turcji. Trzeba mieć świadomość, że za Europą nikt w świecie płakać nie będzie. Rozluźnienie unijnych więzi uczyni ponadto państwa członkowskie praktycznie bezbronnymi wobec naporu uchodźców ze świata arabskiego, naporu sprowokowanego nota bene amerykańską polityką międzynarodową.  Nie można wykluczyć i takiego scenariusza, że Polska wraz z Węgrami i być może niektórymi innymi państwami Europy środkowo-wschodniej wystawiona zostanie poza właściwą, mniejszą, ale bardziej zintegrowaną Unią. Będzie to dramatem narodowym o historycznym wymiarze.

W tej sytuacji polska lewica powinna moim zdaniem szybko odnieść się do tej kwestii formułując bardzo wyraźne stanowisko, opowiadając się jednoznacznie za dalszą polityczną, gospodarczą, społeczną i fiskalną integracją Unii. Być może dla niektórych Prezydent Orban jest bratankiem i do szabli i do szklanki, ale ani węgierska szabla ani polska szklanka nie zapewnią warunków dla stabilnego, bezpiecznego rozwoju kraju. A mocna, zintegrowana Unia tak.