Kongres lewicy

Uczestniczyłem w II Kongresie Polskiej Lewicy. Jadąc do Warszawy zorientować się chciałem w kondycji lewicy polskiej, jej zdolności do skutecznego powrotu na scenę polityczną. Powrót lewicy do parlamentu jest ważny nie tylko dla mnie, ale dla całego kraju. W świetle cywilizacyjnych wyzwań, jakie stają przed Polską i Europą jasnym jest dla mnie, że żadna z obecnie największych sił politycznych, a więc PO i PiS nie są w stanie przeprowadzić nasz kraj przez mgły jutra. PO dlatego, że to ona w głównej mierze ponosi odpowiedzialność za dojście PiS do władzy i obecny rozkład państwa. Rujnowanie polskiego państwa zaczęło się po panowaniem tej właśnie organizacji. Kultowa „kamieni kupa” okazała się prorocza. Na dodatek PO nie przedstawia sobą dzisiaj nic poza urażonymi ambicjami i żądzą powetowania sobie dotkliwych porażek wyborczych. Na dodatek jest głęboko podzielona. O PiS pisać nie chcę, poza tym, że jest to choroba Polski i oby trwała jak najkrócej, a spustoszenia w organizmie państwa i w społeczeństwie oby były jak najmniejsze.

To tylko doraźne uzasadnienia powrotu lewicy do realnej polityki. Dostrzegam i inne, dużo głębsze. Uważam otóż, że we współczesnym świecie szarpanym coraz to nowymi konwulsjami, tylko lewicowa myśl polityczna jest w stanie dać nadzieję na pomyślną przyszłość nie tylko Polaków, ale Europejczyków w całości. Ale to temat na osobne opowiadanie.

Powracając do Kongresu. Ogólne wrażenie bardzo pozytywne. Kilkadziesiąt partii i organizacji społecznych pod jednym dachem, dobra, merytoryczna dyskusja, wspólne stanowisko w najważniejszych kwestiach – to buduje. Czarzasty, Rozenek, Gorski razem – budujące.  Patronat – nie tylko medialny, ale i osobowy – Partii Europejskich Socjalistów, telebimowe przesłania Kwaśniewskiego, Belki i Schulza, bardzo dobra atmosfera, czy wreszcie zapowiedź powołania Rady Dialogu i Porozumienia Lewicy, to dobry prognostyk na przyszłość. Organizatorzy zachwyceni byli frekwencją, która przerosła ich oczekiwania znacznie. I tutaj pierwsza uwaga. Kongres organizowany był na zasadach pospolitego ruszenia, bez wcześniejszej uprzedniej rejestracji i bez rejestracji wchodzących do sal Stadionu Narodowego. Fakt, że uczestników było ponad dwa razy więcej niż zakładano, że główna sala kongresowa była zdecydowanie za mała można od biedy interpretować jako wzrost społecznego potencjału lewicy, ale łatwo tu o nadinterpretację i popadnięciem w euforię, przed czym należy przestrzegać.

A teraz do meritum, bez silenia się na szczegółową relację, skupiając się na najważniejszych moim zdaniem elementach. Wrażenie zrobiła na mnie obecność i wystąpienie przewodniczącego Rady Naczelnej  Polskiej Partii Socjalistycznej BOGDANA Gorskiego. Historyczne relacje pomiędzy KPP, PPR i PZPR a PPS układały się różnie, zazwyczaj nie najlepiej, czasami wręcz wrogo. Może więc wobec ekstremalnych zagrożeń warto uznać chwilę obecną za właściwą dla dokonania historycznego aktu zjednoczenia polskich socjalistów? Gorski podkreślił, że zdaniem PPS konflikt pomiędzy kapitałem a robotnikiem jest we współczesnych czasach jak najbardziej aktualny. Kapitalizm reprezentowany jest przez korporacje, a robotnikami ludzie, często informatycy pracujący w tych korporacjach. Gorski – co najważniejsze – otwarty był na tendencje porozumienia na lewej stronie sceny politycznej.

Gorski sformułował kilka tematów, których podjęcie niezbędne jest do porozumienia na lewicy. Wśród nich wymienił konieczność udzielenia odpowiedzi na pytanie w jaki sposób powinno nastąpić rozliczenie się lewicy ze swoją historią oraz jaką wizję państwa ma polska lewica. Kongres to również kuluary. A w kuluarach prof. Czajkowski proponuje, aby SLD wstąpiło do PPS i w ten sposób rozwiązało wiele problemów. Ciekawe.

Ciekawe było też wystąpienie Sekretarza Generalnego SLD Krzysztofa Gawkowskiego, w którym starał się wyartykułować podstawowe współczesne problemy państwa i lewicy. Tutaj jednak mam poważną uwagę krytyczną. Gawkowski stwierdził, że „lewica nie chce walczyć z wiarą, ale będzie  piętnować patologie”. Czyżby SLD pogodziło się z ubrankiem „walczącego z wiarą” i teraz tylko deklaruje, że tak brzydko postępować nie będzie?! Przecież nie oto chodzi! Lewica w sposób jednoznaczny postulować MUSI laicki charakter państwa. Laicki, to nie znaczy wymierzony przeciwko wierze – wręcz przeciwnie. Państwo laickie to takie, które z całą powagą traktuje wyznaniowe potrzeby obywateli i zapewnia warunki do zaspokajania tych potrzeb niezależnie od wyznania. Ale to też państwo, w którym religijne struktury nie angażują się do polityki. Jestem przekonany, że gdyby Jezus żył we współczesnych czasach, to nie kupców, ale polityków właśnie pogoniłby ze świątyń! Niestety, postulat taki nie znalazł się w wystąpieniu jednego z SLD-owskich liderów, ani też w jego książce „Obudzić państwo”, która kolportowana była podczas Kongresu. To musi poważnie niepokoić. Tylko laickie państwo może tworzyć nadzieję na minimalizowanie konfliktów w epoce intensywnego mieszania się kultur i wyznań w Europie. Budowanie murów i zasieków wokół starego kontynentu nie jest żadnym rozwiązaniem.

Największe wrażenie zrobiło na mnie plenarne wystąpienie dr Ani Skrzypczak, byłej Sekretarz Generalnej Młodzieżówki Partii Europejskich Socjalistów, a obecnie reprezentująca Europejską Fundację Badań Postępowych. Bardzo spodobało mi się podejście Pani Skrzypczak do problemów lewicy polskiej i europejskiej. Podkreślała ona w szczególności konieczność porzucenia przeszłości, a zwłaszcza tradycyjnych metod społecznej komunikacji. Warto zwrócić uwagę na tą osobę. Jej erudycja, logika i dyscyplina w przekazywaniu treści, świeżość spojrzenia, wszystko to pozwala mieć nadzieję na  jej dalszą karierę polityczną.

Niestety, największego niedosytu doznałem przysłuchując się panelowi „Europa przyszłości”. Chociaż moderator dr  Ireneusz Bil wychodził z siebie, to jednak paneliści nie byli w stanie udzielić konkretnej odpowiedzi na moje pytanie: jaką wizję Europy przyszłości ma Partia Europejskich Socjalistów a jakie Polska lewica. Jakie postulaty pod adresem Europy przyszłości formułuje europejska lewica?. Okazało się , że obydwie wizje są takie same – czyli żadne. Stanowisko PES, potwierdzone później w wystąpieniu plenarnym przewodniczący frakcji Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów reprezentującej PES w Parlamencie Europejskim. Aktywność PES sprowadza się do „socjalizacji globalizacji” i wpływania na „socjalizację” projektów unijnych. Uczestnicząca w panelu Anna Skrzypczak wyznała szczerze: „Mamy dwa lata aby takie postulaty wypracować”. To nie wygląda dobrze. Okazuje się, że europejska lewica samoogranicza swoją rolę do roli wyznaczonej przez ugrupowania reprezentujące kapitał to jest do sypania lewicowego pudru na prawicowe rozwiązania.

A tymczasem walka o przyszłość  Europy już się toczy. Jarosław Kaczyński kreuje się przecież na pierwszego Europejczyka, z tym jednakże, że jego Europa, to nie ta Europa, która jest. Kaczyński swoją wizję Europy dawno określił jako Europy opartej na „tradycyjnych wartościach”, a więc ze stolicą nie w Brukseli ale w Watykanie. Więcej, Kaczyński wyznaczył misjonarską rolę Polski w tym zbożnym dziele. Twórczym rozwinięciem tez prezesa są publiczne występy posłanki Pieluchy, postulującej już dziś deportacje wszelkiej maści niekatolików z kraju. A lewica? Skoro mamy tylko dwa lata, to nie marnujmy czasu. Otwieram więc na łamach mojego skromnego bloga na debatę o lewicowych postulatach pod adresem Unii Europejskiej jutra. Na początek i na rozgrzewkę proponuję następujące.

  1. Unia Europejska zjednoczona politycznie, monetarnie, fiskalnie i militarnie.
  2. Unia Europejska bez granic wewnętrznych.
  3. Karta Praw Podstawowych integralną częścią Traktatu.
  4. Unia Europejska miejscem do godnego życia młodzieży, pracujących i seniorów.
  5. Unia Europejska organizacją laicką.

 

Ciekawy jestem jakie propozycje wpłyną.