Ostatnimi czasy, na kanwie niebywałych poczynań pisowskiej grupy trzymającej władzę, często daje się słyszeć (czytać) slogan: „Wracamy do PRL”. Nawet naczelny Newsweeka, Tomasz Lis, którego cenię za wiele odważnych analiz i diagnoz zdaje się lubować w takiej paraleli. Od tego formatu publicystów oczekiwać należy jednak głębszej refleksji a przede wszystkim uczciwości. PiS nie zawraca Polski do PRL-u. Polska Ludowa to przede wszystkim nowe, lepsze granice Polski, to cywilizacyjny i gospodarczy gigantyczny skok naszego kraju, to dźwiganie kraju z wojennej hekatomby, to społeczny i kulturowy awans milionów, to złote czasy dla polskiej kultury, to bezpieczeństwo socjalne, to również bezpieczeństwo międzynarodowe. Polska Ludowa to tysiące nowych zakładów pracy (kilkanaście przedwojennych Centralnych Ośrodków Przemysłowych), to tysiące szkół, przedszkoli, rewolucja na polskiej wsi, to rozwój uczelni wyższych i polskiej nauki itd. itp. Młode pokolenia z natury rzeczy obojętne są na minione dzieje, ale uczciwi publicyści, kształtujący postawy ludzi, którzy chcą się uważać za myślących, uciekać powinni od taniego populizmu, od szkodliwych uproszczeń.
Stwierdzenie „Wracamy do PRL”, które w założeniu ma być pejoratywne, jest szkodliwe, gdyż wymierzone w życiorysy milionów Polaków, którzy Polskę Ludową uznali za SWOJE państwo, którzy temu państwu poświęcali swój czas, swoja pracę, którzy je w znoju uczciwie budowali.
Oczywiście miała Polska Ludowa i ciemne karty, wielokrotnie już publicznie pokazywane i piętnowane, karty, których nie usprawiedliwiają ani szczytne, humanistyczne ideały socjalizmu, ani szczególne, ukształtowane przez wojenne okrucieństwo normy społeczne. Ale po pierwsze Polska Ludowa za te ciemne karty zapłaciła cenę historyczną dekapitacją. Po drugie jednak, to nie te ciemne karty były bezpośrednia przyczyną upadku PRL. Tą przyczyną, czy też właściwie pra-przyczyną był brak zdolności PZPR, czy też ogólniej systemu, w którym działała partia, do odważnych reform gospodarczych i społecznych zgodnych z rosnącymi oczekiwaniami i aspiracjami społeczeństwa. Jednakże nawet wówczas, świadoma wyczerpania się jej możliwości kreowania dalszego rozwoju kraju potrafiła Polska Ludowa stworzyć podwaliny pod nową, lepszą przyszłość. To Polska Ludowa (Jaruzelski, Rakowski, Kiszczak) wydobyli z apatii, pogrążoną w rezygnacji „Solidarność”, posadzili ją wręcz – jako jedynego możliwego wówczas partnera społecznego dialogu – przy Okrągłym Stole tworząc tym samym podstawy dla nowej, demokratycznej w rozumieniu euro-atlantyckim, opartej na jasnym trójpodziale władzy Polski.
Ów przełom możliwy był nie tylko dzięki „Solidarności” i Mieczysławowi Rakowskiemu. On był możliwy również dzięki szerokiej i bardzo dogłębnej dyskusji, jaka przez całe lata osiemdziesiąte toczyła się wśród setek tysięcy członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Dyskusji nie tylko na statutowych zebraniach, ale również w gronach wielu pozastatutowych partyjnych,tzw. porozumień poziomych czy też na otwartych, często bardzo gorących, zebraniach partyjnych. Gdy dzisiaj próbuję porównać intensywność i jakość wewnątrzpartyjnych dyskusji obecnych ugrupowań politycznych z tymi, które w latach osiemdziesiątych toczyły się wewnątrz PZPR, to tak, jakby kałużę chcieć przyrównać do wielkiego jeziora. To również dzięki temu niespotykanemu intelektualnemu ożywieniu możliwe były zmiany w 1989r. Ale o tym nie chce się wiedzieć, o tym nie chce się pisać. Lepiej, wygodniej, wszystko zamalować jednolitą, czarną farbą i krzyczeć: „Wracamy do PRL!” Nie wracamy.
PiS nie wraca Polski do czasów Polski Ludowej. PiS wprowadza autorytaryzm w państwie rozwiniętym, prawie kwitnącym, a z pewnością z gospodarką w dobrym stanie z jasnymi perspektywami rozwoju, w państwie z ugruntowaną, mocną pozycją na scenie międzynarodowej oraz z całym worem grzechów zaniedbania poprzedników. PiS nigdy nie będzie się kojarzył (chociaż propagandowo bardzo chce) z gospodarczym rozwojem, z postępem. PiS przejął władzę dzięki Platformie i środowiskom z nią związanym, które użyły całego dostępnego im instrumentarium medialnego aby zminimalizować wyborczy efekt Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Udało się z nawiązką, żadna lewicowa partia do Sejmu nie weszła, a przez to PiS zdobył niewielką arytmetyczną większość, którą eksploatuje bez żadnych skrupułów.
PiS nawiązuje w swojej retoryce i w swojej praktyce społecznej i politycznej do rozwiązań właściwych ustrojom autorytarnym. W pierwszym rzędzie PiS niszczy trójpodział władzy (którego wprowadzanie rozpoczęło się w Polsce jeszcze przed Okrągłym Stołem – Trybunał Konstytucyjny), co „po wsze czasy” zapewnić ma trwałość pisowskich rządów. Sprowadza Konstytucję RP do „takiej książeczki”. Konsekwentnie podejmuje też próbę – w zupełnie innych niż PZPR uwarunkowaniach geopolitycznych, społecznych i gospodarczych – reaktywowania modelu: naród z partią – partia z narodem. O ile jednak w Polsce Ludowej znalazło się miejsce dla wybitnego warszawskiego powstańca, żołnierza AK, Rajmunda Kaczyńskiego o tyle jego syn stawia sobie za cel oczyszczenie narodu ze „zdrajców” i „kanalii”. Podziały na gorszy i lepszy sort społeczeństwa nie zaczęły się jednak od Jarosława Kaczyńskiego. One zaczął się w 1989 r, kiedy to wyborczy triumfalizm „Solidarności” kazał napiętnować, uznać za gorszy sort Polaków wszystkich tych, nie ważne: członków PZPR czy bezpartyjnych, którzy z zaangażowaniem, z patriotycznych pobudek budowali w taki czy inny sposób Polskę Ludową. Pospiesznie zdemontowano Okrągły Stół, który miał szansę być historyczną podstawą dla narodowej umowy społecznej – fundamentu nowej, demokratycznej Polski. A potem już „poszło”: rozwinęła się osobliwa praktyka budowy państwa przez mnożenie społecznych podziałów. Obecny PiS jest tylko mistrzowskim kontynuatorem wcześniejszych politycznych i społecznych mainstreemów. Do perfekcyjnie opanowanej technologii dzielenia społeczeństwa na swoich – prawdziwych patriotów i tych innych – zdrajców, dorzucił dobrze znaną ze światowej praktyki polityki społecznej metodę zastraszania, metodę najpierw kreowania zagrożeń, a później wmawiania, że tylko PiS jest w stanie „zwykłych ludzi” przed tymi zagrożeniami ochronić. PiS wreszcie twórczo skorzystał ze zdobyczy cywilizacyjnych, przede wszystkim z Internetu skutecznie zaprzęgając to narzędzie do szerzenia postprawdy, faktów równoległych, czy pospolitych fake-newsów.
PiS usiłuje maksymalnie zwiększyć efektywność oddziaływania partii w każdej płaszczyźnie, poczynając od wymiaru sprawiedliwości, oświaty i mediów. Ale PiS to nie PZPR. Partyjne państwo PiS może być tylko karykaturą Polski Ludowej. Działaniami PZPR kierowała wizja państwa socjalistycznego, państwa pozbawionego społecznych, klasowych i ekonomicznych nierówności, państwa społecznej sprawiedliwości. PiS takiej wizji nie ma. PiS odwołuje się do ludzi, którzy – często nie ze swojej winy – zostali przez transformację ustrojową w 1989r. poszkodowani i zostali zapomniani, uznani przez solidarnościowych liderów tej transformacji za „nieuniknione koszty społeczne”. Ale PiS odwołuje się również do bardzo szerokiego grona frustratów i zwykłych zazdrośników. Do nieudaczników, którzy przyczyny swoich życiowych niepowodzeń nie doszukują się w sobie, lecz u innych, najlepiej u tych co „kradną”. Do nieudaczników, którzy nie potrafią poruszać się po nowym, otwartym świecie, którzy nie znają obcych języków, nie znają, nie rozumieją i nie chcą rozumieć innych, którzy przejawiają atawistyczny lęk przed „obcymi”.
Zamiast więc straszyć PRL-em warto okresowi Polski Ludowej poświęcić więcej obiektywnej uwagi starannie odsiewając ziarno od plew. Przestrzegać natomiast należy, a dzisiaj już bić na alarm przed budową pisowskiego państwa autorytarnego, od którego już kroczek do dyktatury. Dyktatury, której symbolem stał się poseł Jarosław Kaczyński, nie ponoszący żadnej prawnej odpowiedzialności za stan państwa a faktycznie państwem kierujący, który bezceremonialnie wchodzi na sejmową mównicę rozpoczynając swoje (haniebne nota bene) wystąpienie od stwierdzenia: „Ja bez żadnego trybu.” Za zgodą pisowskiego marszałka i przy aplauzie sejmowej większości. To jest już dyktatura.
Reasumując: o ile Polska Ludowa istniała w imię czegoś, dla spełnienia szlachetnych, prastarych, ogólnoludzkich ideałów, o ile Polska Ludowa budowała i tworzyła nowe państwo i nowe społeczeństwo, to PiS państwo polskie rujnuje. Rujnuje podstawy polskiej państwowości, rujnuje porządek prawny, i to nie w imię jakiejś nowej, lepszej przyszłości gdyż nie ma swojego „świetlistego szlaku”, ale dla prymitywnego odwetu, w imię leczenia frustracji swoich przywódców i otaczających ich nieudaczników, w imię władzy dla władzy. To nowa jakość, która jest logiczną konsekwencją zaprzepaszczenia historycznej szansy Okrągłego Stołu. Nieszczęście Polski i Polaków polega na tym, że tak jak „Solidarność”, jak Platforma Obywatelska puszystym dywanem wysłały drogę do władzy PiS, tak PiS otworzy drogę do władzy ugrupowaniom jeszcze bardziej radykalnym, jeszcze bardziej nacjonalistycznym. Chyba, że Polacy zmądrzeją. I to będzie cud nad cudy.