„Razem” czyli co?

Zachowanie się przedstawicieli partii „Razem” oraz ich krzykaczy podczas obchodów Święta Pracy w Warszawie, jakkolwiek wyglądać może na bulwersujące, skandaliczne –  mnie nie zaskakuje.

Partia „Razem” pojawiła się na polskiej scenie politycznej nagle, wyciągnięta z niebytu przez media i wykreowana na alternatywę dla SLD w ostatnich 3 tygodniach kampanii wyborczej do Parlamentu w 2015r. Od tego czasu w polskiej polityce działo się wiele, ale reakcje „Razem”, finansowanej z budżetu państwa były słabo widoczne. Do dzisiaj. Dzisiaj partia ‘Razem” znowu jest na topie. Znowu „przyłożyła” SLD.

„Partia „Razem” ostentacyjnie odwróciła się d..ą do SLD w szczególnym momencie. Z jednej strony nigdy dotąd nie było w Polsce tak wysokiego poziomu zagrożenia dla podstawowych zasad i wartości demokracji. Nigdy dotąd Polska nie była tak blisko narodowo-socjalistycznej dyktatury. Wczorajsze haniebne wystąpienie Prezydenta Polski wzywające „prawdziwych Polaków” do stygmatyzowania „nieprawdziwych Polaków” za sprawą poglądów ich ojców i dziadów nie ma precedensu w całej polskiej historii. Jest tak naprawdę wstępem do polskiej „nocy kryształowej”. Wydawać by się więc mogło, że każda partia deklarująca swoją lewicowość  rozpaczliwie wręcz szukać powinna antyprawicowych porozumień, sojuszy, zbierać skrupulatnie siły, pokazywać Polsce, że jest realna dla szaleństw PiS alternatywa. Hierarchia celów wydaje się oczywista. Okazuje się, że nie dla partii „Razem”.

W sytuacji, gdy różne sondaże wskazują, że w przyszłym parlamencie znajdzie się SLD, a dla „Razem” miejsca nie będzie, zamiast budować wspólny front „Razem” krzyczy: „Znajdzie się cela dla Leszka Millera” i obrzuca Sojusz tyleż niewybrednymi co głupimi epitetami. Alternatywa jest tu według mnie następująca. Albo „Razem” zastopowanie SLD w wyborach parlamentarnych, pozyskanie kilku wyborców z PiS i zdobycie upragnionych mandatów poselskich uznała za ważniejsze od nadrzędnych interesów kraju i lewicy, albo – co nie wydaje mi się nieprawdopodobne – „Razem” potwierdza swój par excellence agenturalny charakter. Pojawia się na scenie wówczas, gdy trzeba lewicę osłabić. W tym przypadku trzeciej możliwości nie ma. Tak, czy inaczej dyskredytuje to „Razem” jako partię rzeczywiście lewicową.

„Razem” pozyskała wielu wartościowych, ideowych ludzi. Pewnie teraz mają oni problem: czy popierać spektakularne,  rozłamowe akcje Pani M.Z. czy odciąć się od nich na rzecz wspólnego, antypisowskiego frontu wyborczego.

Co robić powinien w tej sytuacji SLD? Powinien wiernie stać myślą i czynem przy haśle: „Dzisiaj nie ma wroga na lewicy!” wznosząc się ponad miałkie grono kierownicze „Razem”.

Wola wspólnego działania na rzecz powstrzymania procesu utrwalania się w Polsce narodowo-socjalistycznej dyktatury powinna być dzisiaj, oprócz wspólnych, uniwersalnych lewicowych idei, głównym kryterium polskiej lewicowości anno domini 2017.