Członkostwo na włosku

Struktury Nowej Lewicy przystąpiły do tworzenia statutowej frakcji wewnątrz tej partii – frakcji SLD. Moje ewentualne członkostwo w partii Nowa Lewica zawisło na cienkim włosku z trzech zasadniczych powodów.

Po pierwsze nie zamierzam być członkiem partii konserwatywnej, która nazywa się lewicową, a która odwracającej się od zagrożeń jakie dla ludzi pracy i człowieka niesie dzień dzisiejszy i jutrzejszy, partii stroniącej od dyskusji o swoich celach strategicznych i zadaniach lewicy w XXI wieku.

Sojusz Lewicy Demokratycznej okopał się na pozycjach konserwatywnych, zachowawczych i niezłomnie na nich trwa. Wyzbył się ambicji kreowania przyszłości, samoograniczył się do adaptowania się do rzeczywistości dnia dzisiejszego, kreowanej do niedawna przez polityków neoliberalnych a obecnie prawicowo – nacjonalistycznych. SLD chce uchodzić za lewicę, chociaż pojęcie lewicowości w XXI wieku wymaga głębokiej refleksji. SLD uznał politykę historyczną za jeden z filarów swojego programu. Ale jego podejście do historii lewicy jest bardzo płaskie i wybiórcze. Uciekła gdzieś konstatacja, że społeczna pozycja lewicy w Polsce swoje korzenie i siłę ma w organizacjach głęboko ideowych, organizacjach, które właśnie młodym ludziom w Polsce przedwojennej oraz po II wojnie światowej odważnie kreśliły alternatywy społeczne, kulturowe i gospodarcze. Tak, lewica to śmiałe idee, to utopie dnia dzisiejszego, które jutro stają się rzeczywistością, lewica to młodość. Wyzwania, przed jakimi stoją dzisiaj społeczeństwa są inne niż wyzwania wieku XIX i XX. Tymi wyzwaniami to mająca już miejsce katastrofa klimatyczna, to rewolucja w relacjach człowiek – praca spowodowana niespotykanym postępem technologicznym, a zwłaszcza triumfalnym pochodem Sztucznej Inteligencji niosącym realne zagrożenie dehumanizacji istoty ludzkiej, to niebywałe osiągnięcia genetyki, to narastająca, nie do powstrzymania presja migracyjna na linii Południe – Północ, która zmiecie dotychczasowe systemy społeczne. Na to wszystko nakłada się gwałtownie postępujące rozwarstwienie ekonomiczne ludzkości. Według Global Wealth Report 2015, połowa aktywów z całego świata była (2015) pod kontrolą najbogatszego 1% globalnej populacji, podczas gdy „niższa połowa globalnej populacji posiada łącznie mniej niż 1% globalnego bogactwa”. Postęp technologiczny jest w rękach członków około 2000 rodzin miliarderów. I oni będą największymi beneficjantami tego postępu. Jeśli nowoczesna lewica nie wkroczy do akcji większość ludzkości sprowadzona zostanie do roli pospólstwa. Te perspektywy są jak najbardziej realne. O nich, o pauperyzacji klasy średniej, o wypieraniu z przestrzeni publicznej takich wartości jak wiedza, wykształcenie, kompetencje, zasady racjonalnego rozumowania i argumentowania o niebezpieczeństwach jakie dla zwykłego człowieka niesie żywioł cyfryzacji, o niemożności kontynuowania neoliberalnej polityki stałego wzrostu gospodarczego dyskutuje cały postępowy świat..

Co wobec tych wyzwań oznacza pojęcie LEWICA? Lewica, przypomnę jako ruch społeczno-polityczny zwrócony ku przyszłości, immanentnie związany z tym, co kojarzy się nowoczesnością i postępem społecznym, ze społeczną sprawiedliwością, z zasadą równych szans z bezpieczeństwem socjalnym. Tymczasem SLD dał sobie narzucić lewicowość zawężoną do obrony praw LGBT uciekając przed odpowiedzią na nowe wyzwania cywilizacyjne i zastąpił lewicową ideowość doraźnym pragmatyzmem. Pragmatyzm przyniósł SLD dwa połowiczne sukcesy: 5 eurodeputowanych w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego i 49 posłów oraz 3 senatorów w minionych wyborach parlamentarnych. Ale trzech byłych premierów nie „pociągnie” już SLD w kolejnych wyborach do PE, a tercet Biedroń, Czarzasty, Zandberg, jeżeli w ogóle stanie na scenie za cztery lata, to pozbawiony będzie nimbu nowości, nadziei. Poparcie społeczne, jakie lewica zdibyła w wyborach do parlamentu był niewątpliwym sukcesem – niestety roztrwonionym w zastraszającym tempie w ciągu niespełna dwóch lat. Nic dziwnego. Jednego dnia w trakcie kampanii wyborczej Włodzimierz Czarzasty grzmi: „Lewica to socjal i demokracja! Socjal i demokracja, czyli socjaldemokracja!” a następnego dnia, na innym spotkaniu odpowiada mu Adrian Zandberg: „Socjal i demokracja to za mało!” Włodzimierz Czarzasty konsekwentnie trzyma się XX-wiecznych kanonów socjaldemokracji, która w Europie przeżywa obecnie głęboki kryzys wespół z neoliberalną doktryna społeczno – gospodarczą, której wiernie służyła. SLD w swoim konserwatyzmie wspiera bankrutujący na oczach wszystkich neoliberalizm, pomimo tego, że okazał się on absolutnie niezdolny do rozwiązywania globalnych problemów gospodarczych i społecznych jakie sam generuje.

Po drugie nie mogę być członkiem partii, z której formułą działania i statutem się nie zgadzam.

Poprzedniczki Nowej Lewicy: SdRP i SLD reprezentowały klasyczny, europejski model partii socjalistycznych lub socjaldemokratycznych, to jest partii, której podstawową komórką organizacyjną było koło terenowe. Idea tego rozwiązania jest prosta: partia żyje codziennym życiem obywateli na wszystkich szczeblach, w tym na tym dla nich najważniejszym – najniższym. Wprawdzie Konwencja SLD z grudnia 2019 r. złagodziła nieco propozycje kierownictwa krajowego w kwestiach struktury i kompetencji poszczególnych szczebli, ale istotne są intencje kierownictwa – główny kierunek został utrzymany. Choć udało się uchronić koła terenowe przed proponowaną ich kasacją, to jednak ich kompetencje ograniczone zostały do zajmowania stanowisk w sprawach partyjnych. Organy przedstawicielskie partii (rady) ograniczono do szczebla krajowego i wojewódzkiego. W powiatach rady mogą być – ale nie muszą.

Co bardzo ważne organy przedstawicielskie oderwane zostały od bieżących, istotnych problemów swoich środowisk. Nie uzyskały one prawa do podejmowania decyzji o zachowaniu się radnych – członków partii podczas głosowania w przedstawicielskich gremiach samorządowych aktualnych problemów o istotnym lokalnie znaczeniu. Rady pozbawione więc zostały wpływu na te rozwiązania, pozbawione zostały możliwości realizowania polityki na swoim terenie.  Statut Nowej Lewicy wyraźnie sytuuje tą partię jako organizację, gdzie mądrość spływa z góry w doły. Statut – w dobie wszechobecnego Internetu – nie przewiduje nawet możliwości (nie mówiąc o obowiązku) przeprowadzania wewnątrzpartyjnych konsultacji w sprawach doniosłych dla partii, kraju czy regionu.

Za kuriozalne rozwiązanie uznaję oparcie struktury Nowej Lewicy na frakcjach. Wprawdzie Statut nie określa limitu frakcji wewnątrz partii, ale jego szczegółowe zapisy nie pozostawiają złudzeń: mogą być tylko dwie. Dla innych nie ma po prostu miejsca. Tak więc przyjęte rozwiązanie nie jest żadnym statutowym rozwiązaniem systemowym, nie stanowi systemowej możliwości na ujawnianie się i działanie wewnątrz partii różnych ruchów programowych i ideowych, ale (pragmatycznym?) wykorzystaniem instytucji frakcji do rozwiązania bardzo doraźnego problemu: połączenia dwóch (i tylko dwóch) podmiotów politycznych. Jest to też rozwiązanie dalekie od elementarnych zasad sprawiedliwości, co najlepiej obrazuje Art. 5. Statutu.

Rozwiązania statutowe kształtują Nową Lewicę jako partię typu komitetowego, nakierowaną, na wzór amerykański, przede wszystkim na przygotowywanie i przeprowadzanie kolejnych kampanii wyborczych. Głównymi ciałami politycznymi tych partii stają się nie gremia przedstawicielskie – rady, ale wykonawcze, czyli zarządy, tworzone głównie przez osoby już piastujące mandaty radnych lub parlamentarzystów, oraz osoby prezydenci miast (o starostach zapewne zapomniano). Można się spodziewać, że podobnie jak w USA główną troską tych gremiów będą nie tyle wybory co reelekcje. Wypada tylko żałować, że na czele amerykanizacji polskiej sceny politycznej stanęła partia deklarująca się jako lewicowa.

Po trzecie wreszcie nie mogę być członkiem partii kierowanej przez osoby które szeregowych jej członków traktują przedmiotowo, które cechuje arogancja wespół z autorytaryzmem.

Będąc przekonanym o ideowych niedostatkach SLD, o praktycznym zaniku wewnątrzpartyjnych dyskusji ideowych i programowych ogłosiliśmy otóż wiosną 2019 r. ideę powołania w strukturach partii i zgodnie z jej statutem Socjalistycznej Platformy Programowej. Idea szybko zyskała poparcie części członków SLD i osób spoza partii. Naszym zamiarem było stworzenie forum dla dyskusji o przyszłości, o strategicznych celach i zadaniach lewicy wobec zachodzących przemian i wobec cywilizacyjnych wyzwań XXI wieku. Wraz z grupą podobnie myślących członków i sympatyków SLD utworzyliśmy Komitet Założycielski i wdrożyliśmy stosowne statutowe procedury w celu zarejestrowania SPP przez Zarząd Krajowy SLD. Jednocześnie w Internecie utworzyliśmy specjalną, zamkniętą Grupę SPP SLD ludzi lewicy z całej Polski, wspierających ten nurt, widzących sens w takim działaniu. Na dzisiaj Grupa liczy blisko 500 członków, w znacznej mierze ludzi młodych i nie będących członkami SLD. Grupa internetowa stała się bardzo ciekawym forum wymiany myśli, prezentowania programowych propozycji. Niemal codziennie napływają wnioski od nowych kandydatów o przyjęcie. W naszej Deklaracji Programowej, odnosząc się do zagrożeń XXI wieku napisaliśmy między innymi:

W tych okolicznościach wyrównywanie nierówności ekonomicznych i zapewnienie warunków do harmonijnego, wszechstronnego rozwoju jednostki ludzkiej  jest zadaniem, któremu sprostać może tylko nowoczesna lewica. Również Sojusz Lewicy Demokratycznej – największa partia lewicowa w Polsce zmierzyć się musi z tymi wyzwaniami, dowodząc, że potrafi rozeznać niebezpieczeństwa, jakie dla ludzi utrzymujących się z własnej pracy niesie przyszłość i że potrafi im przeciwdziałać.

Zdaniem członków – założycieli Socjalistycznej Platformy Programowej SLD inspiracji do rozwiązań powyższych problemów w skali kraju i w skali międzynarodowej szukać należy w dorobku teoretycznym i w doświadczeniach polskiej i światowej myśli socjalistycznej a także w dorobku współczesnej myśli neosocjalisycznej.”

Inicjując powołanie statutowej platformy programowej byliśmy głęboko przekonani, że tą drogą wzbogacimy SLD, że dzięki SPP SLD będzie mógł pokazać, że jest formacją lewicową zdolną i gotową myśleć nie tylko „dojutrkowo” ale i strategicznie, że jest w niej miejsce dla odważnych, śmiałych poszukiwań ideowych i programowych. Prezentowanie SLD jako organizmu żywego intelektualnie w kwestiach ideowych mogło działać tylko na korzyść Sojuszu. Niestety, inicjatywa nasza została brutalnie i ostentacyjnie storpedowana przez krajowe kierownictwo SLD

W porozumieniu z prawnikami Zarządu Krajowego dopełniliśmy wymogów formalnych i wszystko wskazywało na to, że rejestracja Platformy przez ZK SLD będzie bezproblemowa. Stało się jednak inaczej. Od lipca 2019 r. Zarząd Krajowy „nie znalazł” czasu, aby nad tym wnioskiem się pochylić. Nie tylko formalne wystąpienie Komitetu Założycielskiego do Zarządu Krajowego SLD pozostało beż żadnej odpowiedzi. Również dwa kolejne monity do Przewodniczącego SLD i do Sekretarza Generalnego spotkał ten sam los: ZERO reakcji, ZERO odpowiedzi. Chyba, że za odpowiedź należy uznać wykreślenie w projekcie statutu nowej partii instytucji platform programowych w ogóle. Nastąpiło to w czasie, gdy wniosek SPP i monity w tej sprawie od pół roku leżały na biurkach Przewodniczącego i Sekretarza Generalnego. Oczekując na decyzję ZK podjęliśmy prace organizacyjne, zarysowaliśmy plan przyszłych działań Platformy, sformułowaliśmy w stosownym czasie nasze programowe postulaty do Programu Wyborczego LEWICY, a ostatnio ogłosiliśmy nasz najważniejszy dokument: „Manifest Programowy. Nasza wizja społeczeństwa i państwa przyszłości”. Również te propozycje nie spotkały się z żadną reakcją ze strony adresatów. Jeszcze do niedawna Zarząd Krajowy mógł podjąć decyzję o rejestracji SPP SLD. Wówczas, zgodnie ze statutem nowej partii, SPP mogłaby dalej działać. Tak się nie stało. A więc z chwilą rejestracji przez sąd statutu nowej partii SPP SLD utraciła formalne podstawy prawne do działania. Idea utworzenia platformy programowej SLD została z zimną krwią zamordowana przez kierownictwo partii.

Wyrażam zawód i głębokie rozczarowanie z powodu sposobu, w jaki potraktowana została nasza inicjatywa przez władze krajowe SLD. To prawda – nie kierowaliśmy się obowiązującym dzisiaj w SLD wyrachowanym pragmatyzmem. Naszym celem nie były mandaty radnych czy posłów ani fotele ministerialne. Kierowała nami czysta idea lewicowa. Kierownictwo partii nie miało cywilnej odwagi odmówić rejestracji SPP, powiedzieć wprost, że idei i celów SPP nie podziela i uważa za szkodliwe dla partii. Zachowanie kierownictwa SLD nie można nazwać inaczej jak wyraz jego buty i arogancji wobec postaw ideowych, wobec inicjatyw „terenu”. To było gorszące lekceważenie nie tylko dwudziestu zaangażowanych ideowo członków SLD, ale również prawie pół tysiąca ludzi lewicy z całej Polski. Było ono jaskrawym zaprzeczeniem demokracji, którą ta partia miała w nazwie. W moich oczach swoim stosunkiem do wrocławskiej inicjatywy powołania statutowej platformy programowej staro-nowe kierownictwo partii zdyskredytowało się całkowicie obnażając brak kompetencji moralnych i merytorycznych do kierowania demokratyczną partią polityczną. Dlatego nie mogę mieć zaufania do formuły nowej partii lewicowej forsowanej przez to gremium.

.

Z wyżej wymienionych powodów nie mogę podpisać deklaracji o przystąpieniu do frakcji SLD partii Nowa Lewica. Swój status – wobec rozbieżnych interpretacji konsekwencji niepodpisania deklaracji „frakcyjnej” przez członków SLD – określam jako stan zawieszenia członkostwa. Mam nadzieję, że przed zaplanowanym na październik Kongresem dojdzie do konwencji partyjnej, która naprawi kardynalne błędy aktualnego statutu i która zmieni kierownictwo partii. Ale nadzieja ta zawisła na cienkim bardzo włosku.

Oczywiście, nawet gdy własną decyzją lub decyzją władz nowej partii pozostanę poza nią zawsze będę członkiem lewicowej społeczności i zawsze wspierać będę wszystkie działania na rzecz tworzenia nowoczesnej, skutecznej lewicy XXI wieku.

Lewicowe „lewactwo”

Redaktor M. Janicki w ostatnim numerze „Polityki”, w artykule „Lewoskręt” usiłuje znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego, pomimo wyraźnego, jak wskazują badania, zwiększenia się elektoratu lewicowego wśród młodzieży, poparcie dla parlamentarnego ugrupowania „Lewica” nie rośnie. Przytacza przy tym publiczną wypowiedź posła, jednego z prominentnych działaczy SLD, członka władz krajowych i przewodniczącego jednej z rad wojewódzkich partii: „Jeżeli lewica nie będzie obarczona lewactwem, możemy przekroczyć 20 proc. poparcia”. To bardzo znamienne stwierdzenie i nie może być pozbawione komentarza. Terminy „lewak”, „lewactwo” były do dzisiaj powszechnie używanymi przez prawicowych polityków i publicystów epitetami pod adresem wszystkich na lewo od nich, z którymi z zasady nie warto podejmować żadnej merytorycznej debaty. Był określeniem mającym wyrażać pogardę wobec lewicowych ruchów politycznych, z wyjątkiem tych koncesjonowanych przez prawicowy mainstream. Użycie tego terminu przez posła Klubu Parlamentarnego „Lewica” jest więc wydarzeniem bez precedensu.

Cytowana przez „Politykę” wypowiedź znamienitego polityka SLD obrazuje dramatyczny problemy, przed którymi stają aktualni liderzy tej partii. Z jednej strony nawołują do zjednoczenia polskiej lewicy, zapowiadają ogólnopolskie kongresy programowe lewicy, głoszą potrzebę współdziałania, a z drugiej – bliżej nieokreślone, lewicowe nurty wskazują jako przyczynę swojego marnego poparcia społecznego. Uciekają się do znanej z ubiegłego wieku doktryny „cięcia po skrzydłach”. Tyle tylko, że wówczas była to doktryna bezkonkurencyjnej partii rządzącej. W dzisiejszych warunkach ostrej politycznej konkurencji używanie terminu „lewactwo” przez polityka SLD, przejęcie przez niego terminologii propagandy prawicowej jest wyrazem skrętu w prawo.

Tymczasem przyczyny stagnacji na niskim poziomie poparcia dla „Lewicy” są raczej oczywiste. Głównym źródłem społecznej energii, jaka zasila to ugrupowanie jest właśnie stygmatyzowanie jego zwolenników przez prawicową propagandę jako „lewaków”, jest odwoływanie się do wspólnej, politycznej niedoli, do obrony przeszłości. Ale co to obchodzi młode pokolenia Polaków?  SLD nie chce lub nie potrafi wyjść z szufladki z napisem „lewica”, którą przewidział dla niej neoliberalny mainstream. Odnoszę wrażenie, że nawet jest mu w tej szufladce wcale dobrze. Tymczasem nowe, dramatyczne wyzwania przed którymi staje człowiek w XXI wieku nakazują redefinicję społecznego znaczenia pojęcia „lewica” oraz korektę, modyfikację jej celów programowych. Postulaty społeczne i ekonomiczne lewicy europejskiej XIX i XX wieku zostały w znacznej części inkorporowane do programów innych nurtów politycznych – i jest to wielki sukces naszych lewicowych antenatów. Dlatego dzisiaj „Lewica” czy SLD nie przebiją już PiS w sprawach socjalnych. Tymczasem nad głowami ludzi pracy zawisły nowe, nieznane naszym poprzednikom zagrożenia.

Dlaczego w historii lewica osiągała niebywałe sukcesy społeczne?  Dlatego, że była NADZIEJĄ. Nadzieją, na lepszą, sprawiedliwą przyszłość, nadzieją na równość ekonomiczną, na równość praw, na socjalne bezpieczeństwo. Nadzieją na cywilizacyjny postęp dla mas, na wykształcenie, pracę, ziemię. Na ochronę praw pracowniczych, na związki zawodowe, na kres „klasy próżniaczej”. Lewica była wówczas utopią, mrzonką idealistów, którzy poważyli się na święte prawa kapitału. Tak, to była utopia, nierealne dla wielu marzenia. Ale to właśnie pociągało młode pokolenia. Młodość potrzebuje ideałów, potrzebuje utopii, potrzebuje wizji swojej innej, lepszej przyszłości.

Jaką wizję, jaką utopię, jaką opowieść o przyszłości niesie z sobą współczesna „Lewica”? Żadną. Właściwie ogranicza się do głoszenia: „Będziemy robić to co inni, tylko lepiej”. Nic więc dziwnego, że współczesna, uczesana lewica nie jest sexy dla młodych, nie jest pociągająca. Po prostu lewicowa młodzież nie wiąże swojej przyszłości z taką lewicą, którą reprezentują dzisiejsi jej parlamentarni liderzy.

Współczesna lewica, a właściwie jej przywódcy nie rozstają się z hasłami typu: „Idziemy po władzę!”, „Od przyszłej kadencji będziemy rządzić!”. Rządzić (jeżeli już, to współrządzić, JU) po co? Zamiast wyciągać wnioski z przeszłości, skupiać się na budowaniu swojego TRWAŁEGO politycznego zaplecza, lewica skupia się na wyborach, na wyborczych gierkach i przepychankach. 20% poparcia to (nieosiągalny) szczyt marzeń? Ale po co rządzić, skoro nie ma się własnej, strategicznej wizji przyszłości, własnej lewicowej propozycji dla nowych pokoleń?

Rozważania te nie są czysto teoretyczne, nie są żadną spekulacją. Przykładem niech będą losy wrocławskiego projektu z marca 2019 r pod nazwą Socjalistyczna Platforma Programowa SLD, którego jestem jednym z inicjatorów. Zawiązaliśmy ją, by stworzyć w ramach największej partii polskiej lewicy forum dla dyskusji o przyszłości. Nie wstydzimy się słowa „socjalizm” ani słowa „towarzysz”. Nie jesteśmy bezrefleksyjnymi gloryfikatorami socjalistycznej przeszłości. Wręcz przeciwnie – do ważnego dla lewicy okresu tzw. realnego socjalizmu podchodzimy z należytą krytyką. Uważamy jednocześnie, że teoretyczny i praktyczny dorobek myśli socjalistycznej XIX i XX wieku może pomóc nam, lewicy, w wypracowaniu realnej alternatywy dla szalejącego dziś, wszechobecnego, kryzysogennego neoliberalizmu. Tylko tyle: chcieliśmy (i nadal chcemy) stworzyć zgodną z wciąż obowiązującym statutem wewnątrzpartyjną platformę dyskusyjną, aby móc myśleć i rozmawiać o lewicy nie w perspektywie najbliższych wyborów, ale o naszych celach strategicznych, o zadaniach lewicy wobec aktualnych wyzwań, przed jakimi neoliberalizm postawił cały świat. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do programowych materiałów SPP (Grupa SPP SLD na FB).

Niezadługo „świętować” będziemy drugą rocznicę walenia głową w mur, czyli zabiegów o formalną rejestrację naszej platformy przez władze partii. Wniosek w tej sprawie leży na biurku Przewodniczącego, lecz odpowiedzią jest ostentacyjny brak reakcji, milczenie, udawanie, że pada deszcz. Trudno o bardziej dobitny wyraz pogardy kierownictwa SLD, partii, która „demokrację” ma w nazwie, dla inaczej niż kierownictwo myślących. Właściwie to doczekaliśmy się reakcji, drugiego policzka. Było nim skasowanie po prostu platform programowych wewnątrz partii we wciąż czekającym na ostateczny werdykt sądu nowym statucie, uchwalonym przez Konwencję SLD w grudniu 2019 r.

Pora więc zapytać liderów SLD: z kim wam nie jest po drodze, kogo w Polsce wsadziliście do worka „lewactwo”? Miejcie polityczną i cywilną odwagę powiedzenia tego wprost, bez ściemy: z kim wam nie jest po drodze.  Nie zasłaniajcie się epitetami o prawicowej proweniencji – to lewicy po prostu nie uchodzi. W szczególności powiedzcie też czy wrocławską ideę Socjalistycznej Platformy Programowej wewnątrz partii uznajecie za egzemplifikację owego „lewactwa”, za brzemię, które przeszkadza wam we wspinaniu się po drabinkach sondaży.

A gdy wreszcie pozbędziecie się tych wszystkich „lewackich” balastów czerwony balon z napisem LEWICA nareszcie swobodnie poszybuje w górę. Albo, co bardziej prawdopodobne, poszybuje jak orzeł… z poobcinanymi skrzydłami.

Prawdziwa twarz nowej lewicy?

Wiceprzewodniczącą Klubu Parlamentarnego „Lewica” jest posłanka „Wiosny” Monika Pawłowska. W ostatnich dniach jest ona ulubienicą prawicowych mediów, które wielbią ją za to, że ich zdaniem  „stanęła po stronie prawdy”. W czym rzecz?

Otóż pani wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego obwieściła, że „należy uhonorować wszystkich żołnierzy walczących o wolność Polski” i złożyła hołd „żołnierzom wyklętym” (cudzysłów JU). Wprawdzie nie osobiści, ale poprzez dyrektora swojego biura poselskiego, który, tu cytat ze wpisu pani poseł na Twitterze: „Składał kwiaty pod pomnikiem żołnierzy wyklętych w moim imieniu”.

Każdy może głosić swoje poglądy i postępować według nich – jeżeli tylko postępuje z godnie z prawem i nie szkodzi innym osobom. W tym przypadku, ponieważ mamy do czynienia z posłanką, osobą publiczną a na dodatek wiceprzewodnicząca lewicowego klubu parlamentarnego komentarz potrzebny jest w kilku sprawach.

Po pierwsze razi brak reakcji na to zachowanie zarówno ze strony Klubu Parlamentarnego „Lewica” jak i jego największej części: SLD. Tym bardziej, że postawa wiceprzewodniczącej Klubu stoi w rażącej sprzeczności ze stanowiskiem SLD w sprawie „Dnia pamięci żołnierzy wyklętych” opublikowanym na oficjalnej stronie internetowej Sojuszu. Rozumiem, że mogło lewicowych posłów zamurować, ale po kilku dniach powinni dojść do siebie. Nic z tego. Klub udaje, że pada deszcz.

Po drugie nie jest znana żadne działania wiceprzewodniczącej KP Lewica upamiętniające ofiarę życia ponad 17 tysięcy żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego w walkach z hitlerowskim okupantem ani protesty przeciwko dewastacji poświęconych im pomników i tablic pamiątkowych. Ci żołnierze zdaniem Pani posłanki o wolność Polski nie walczyli. Przyłącza się więc Pani wiceprzewodnicząca KP „Lewica” do tej części polityków, którzy głoszą, że żołnierze ci nie przynieśli Polsce wolności, ale drugiego okupanta. Gloryfikacja „żołnierzy wyklętych” świetnie mieści się w tej logice.

Po trzecie nie jest znane żadne wystąpienie Pani posłanki, żadna jej adekwatna aktywność upamiętniająca ofiary tzw. żołnierzy wyklętych.

Tak czy inaczej nie sposób oprzeć się refleksji zasadniczej: czy zachowanie wiceprzewodniczącej Klubu Parlamentarnego „Lewica”, Pani Moniki Pawłowskiej w sprawie tzw. żołnierzy wyklętych oraz reakcja, a właściwie brak publicznej reakcji na nie ze strony klubu nie jest aby praktycznym, twardym zwiastunem charakteru szumnie zapowiadanej nowej, lewicowej partii Biedronia i Czarzastego?

Manifest

Kilkukrotnie pisałem już o Socjalistycznej Platformie Programowej SLD, formacji, którą wraz z kilkudziesięcioma osobami powołaliśmy do życia wiosną 2019 r. we Wrocławiu. Dlaczego „platforma”? Ano dlatego, że jest to jedyna, statutowo dopuszczalna forma trwałej struktury wewnątrzpartyjnej, koncentrującej się na problemach programowych. Dlaczego „socjalistyczna”? To jest pytanie kluczowe. Otóż w wyniku wewnętrznych dyskusji doszliśmy do wniosku, że jedyną szansą na to, aby lewica mogła wypełnić swoją społeczną misję wobec całego szeregu wyzwań XXI wieku jest zwrócenie się ku socjalizmowi. Nie jest naszym celem dążenia do przywrócenia minionego (słusznie) ustroju. Uważamy jednak, że w szlachetnej, humanistycznej idei socjalizmu jest jedyna nadzieja na zapobieżenie potęgującym się niesprawiedliwościom ekonomicznym, na powstrzymanie katastrofy klimatycznej.

Pięćdziesiąt lat XX wieku, w którym to okresie usiłowano (również dosłownie – na siłę) wprowadzać w życie odwieczne idee socjalistyczne w Europie nie uznajemy za nieudany eksperyment. To niezwykle cenne, chociaż czasem gorzkie, doświadczenie całej światowej lewicy. Doświadczenie, którego nie można zaprzepaścić, z którego wyciągać należy wnioski na przyszłość. Tym bardziej dzisiaj, kiedy jasnym już jest, że kapitalizm okazał się formacją niezdolną do likwidowania skutków kryzysów, które sam generuje i niezdolną do zapobiegania takim kryzysom. A cena społeczna za te kryzysy dramatycznie rośnie, ocierając się już o problem przetrwania rasy ludzkiej na Ziemi. Żarty się skończyły, zaczęły się schody  –  można powiedzieć.

Inicjatywą wrocławską chcieliśmy również ożywić wewnątrzpartyjną (i nie tylko) dyskusję programową, która od wielu lat tkwi w niewytłumaczalnym marazmie. Wyszliśmy z założenia, że w kwestiach programowych lewica powinna poruszać się w dwóch perspektywach czasowych jednocześnie: krótkoterminowej – doraźnej i długoterminowej – strategicznej. Oczywiście ważne są doraźne programy formułowane pod bieżące potrzeby polityczne, na przykład wybory. Ale nawet formułując takie programy wiedzieć należy do czego się dąży, co jest końcowym celem lewicy: konserwowanie i „usprawnianie” obecnego, kapitalistycznego ustroju czy własna, lewicowa wizja społeczeństwa przyszłości. SPP jednoznacznie opowiedziała się za drugą opcją.

SPP SLD powstała, ale nie doczekała się formalnej akceptacji przez Zarząd Krajowy SLD. Chociaż całą dokumentację rejestracyjną przygotowaliśmy pod okiem prawnika ze Złotej, to jednak już 18 miesięcy czekamy na odpowiedź na formalny, zgłoszony zgodnie ze statutowymi wymogami, wniosek rejestracyjny. Nie mamy złudzeń – obecne kierownictwo partii nie życzy sobie tej inicjatywy ale też nie bardzo wie, co z nią zrobić. Na udzielenie formalnej odmowy rejestracji platformy zabrakło kierownictwu cywilnej i politycznej odwagi. Jakimś rozwiązaniem miała być nowa partia, w którą przekształcić się ma SLD. W statucie tej partii z grudnia 2019 r.  wykreślono po prostu takie byty jak „platformy programowe”. Rzecz jednak w tym, że nowa partia nie doczekała się jeszcze sądowej rejestracji, tak więc, od strony prawnej SLD nadal istnieje i nadal obowiązuje jego stary statut. Rozwodzę sią nad tym aby pokazać irracjonalność sytuacji, w jakiej my, założyciele Platformy znaleźliśmy się. Z jednej strony doświadczamy bardzo przychylnego przyjęcia przez środowiska lewicowe, również wewnątrz SLD, a z drugiej poddawani jesteśmy jawnemu ostracyzmowi ze strony Kierownictwa partii – matki. A czas płynie.

Jednym z celów, jakie Komitet Założycielski SPP SLD, któremu mam zaszczyt przewodniczyć, postawił sobie na samym początku był aktywny udział w dyskusjach programowych lewicy, a w tym w przygotowaniach do zapowiadanego ogólnopolskiego kongresu polskiej lewicy, który miał być poświęcony również kwestiom programowym. Kongres zapowiadano na listopad 2020 r. ale sytuacja pandemiczne odsunęła jego organizację na nieokreślony termin.

W ramach przygotowań do kongresu opracowaliśmy dokument „Manifest SPP SLD. Nasza wizja społeczeństwa i państwa przyszłości”. Dokument powstał w wyniku długich dyskusji z udziałem również członków innych partii lewicowych, bezpartyjnych, lewicowych publicystów i politologów.

„Manifest” przesłaliśmy  oczywiście Kierownictwu SLD i Kierownictwu Klubu Parlamentarnego Lewica. Zgodnie z tradycją  –  bez żadnej reakcji ze strony tych gremiów. „Manifest” został również opublikowany w lewicowej prasie („Trybuna”), na stronie Internetowej Grupy SPP SLD na FB i na lewicowych portalach internetowych. Nie może zabraknąć tego tekstu, choćby (ale nie tylko) z kronikarskiego obowiązku, również na moim blogu, który czasami nazywam „subiektywnym kalendarium politycznym” . Oto jego teść.

MANIFEST

SOCJALISTYCZNEJ PLATFORMY PROGRAMOWEJ SLD

Wizja socjalistyczna jest bodaj jedyną, która odważa się wykraczać poza horyzont codziennej rutyny. Jest jedyną niemal szansą dotarcia do źródeł społecznie wytwarzanych niedomagań, bolączek i etycznej ułomności ludzkiego współbytowania…

Zygmunt Bauman

Kapitalizm, a w tym jego ostatnia, historyczna odsłona – neoliberalizm przyczynił się do uczynienia z ludzi pracy machiny do zaspokajania potrzeb wąskiej, niebotycznie majętnej grupy społecznej, obojętnej na realne potrzeby grup wytwórczych. Po upadku średniowiecznego systemu rządów, królów i cesarzy zastąpili oligarchowie i zarządy korporacji, cechujący się egoistyczną wizją własnych celów. Konserwowaniu tego systemu podporządkowano zasady funkcjonowania państw i organizacji międzynarodowych. 

Kapitalizm przywiódł ludzkość ku nowym, nieznanym dotąd wyzwaniom. Są nimi trwająca już katastrofa ekologiczna, niekontrolowany rozwój zastosowań Sztucznej Inteligencji (SI) i inżynierii genetycznej oraz gwałtowny wzrost presji migracyjnej na linii Południe – Północ mas uciekających przed głodem lub wojnami. Po raz pierwszy problem przetrwania gatunku ludzkiego spowodowany zmianami środowiska jakie człowiek spowodował jawi się dla niego jako najważniejsze wyzwanie. 

Skutkiem kapitalistycznej polityki gospodarczej i społecznej szybko pogłębia się rozwarstwienie ekonomiczne społeczeństw, również krajów uznawanych za rozwinięte. Jesteśmy świadkami postępującej niesprawiedliwości w podziale dóbr wytworzonych przez człowieka, pauperyzacji klasy średniej i dynamicznego bogacenia się wąskiej grupy ludzi. Niewyobrażalnie bogata a nieliczna grupa inwestuje dzisiaj swoje kapitały głównie w rozwój sztucznej inteligencji (SI) oraz badań genetycznych. To ona decydować więc będzie o tym, jak w niedalekiej już przyszłości życie człowieka zależeć będzie od praktycznych zastosowań wyników tych badań.

Jednocześnie kapitalizm wykazał się absolutną niezdolnością do wyprowadzania społeczeństw z kryzysów, które sam generuje. Więcej: kolejne kryzysy, jakich doświadczamy w minionych dziesięcioleciach za sprawa neoliberalizmu prowadzą do jeszcze większego bogacenia się bogatych i zubażania biednych. Kapitalizm osiągnął stadium, w którym nie tylko coraz szybciej generuje koszty środowiskowe i nierówności w podziale dochodu, ale jednocześnie stwarza coraz większe bariery dla wzrostu sił wytwórczych.

Niepowstrzymanie katastrofy klimatycznej przyniesie zagładę znacznej części ludzkości. Niekontrolowany rozwój zastosowań SI (widzimy to na przykładzie prób zastosowania SI do manipulacji postawami wyborczymi obywateli USA czy Wielkiej Brytanii) niesie z kolei ze sobą niebezpieczeństwo dehumanizacji istoty ludzkiej, unicestwienie demokracji i nowe, jeszcze bardziej niesprawiedliwe formy ucisku klasowego.

W tej przełomowej dla ludzkości chwili strategiczny program lewicy powinien być skoncentrowany na człowieku, na istocie ludzkiej, na jej problemach, na tworzeniu warunków jej dobrostanu. W świetle historycznej kompromitacji kapitalizmu lewica XXI wieku powinna bezwzględnie kultywować fundamentalne przymioty lewicowości takie jak dobrostan mas, podmiotowość jednostki ludzkiej, sprawiedliwość ekonomiczna, bezpieczeństwo socjalne, bezpieczeństwo zdrowotne, wszechstronny rozwój człowieka.

Jednym z głównych zadań lewicy będzie niedopuszczenie do zawłaszczenia zdobyczy nauki i dobrodziejstw rewolucji technologicznej przez wąską, najbogatszą warstwę społeczną i zadbanie o sprawiedliwy podział jej owoców.

W tym krytycznym dla ludzkości momencie lewica zaprezentować powinna swoją wizję świata, społeczeństwa i państwa. Uważamy, że jedyną racjonalną drogą, która da szansę na stawienie czoła wyzwaniom jest zwrócenie się ku socjalizmowi – idei towarzyszącej człowiekowi od stuleci.

Socjalizm jest systemem społecznym, formą funkcjonowania społeczeństwa i gospodarki, do którego lewica winna wszystkimi siłami dążyć. Mówimy to otwarcie i zdecydowanie.

Będąc zdecydowanymi zwolennikami integracji europejskiej jesteśmy przeciwni próbom narzucania w imieniu Unii Europejskiej neoliberalnej polityki krajom wspólnoty oraz krajom spoza jej terytorium. Będziemy walczyć o zjednoczoną, socjalistyczną Europę. Lewica socjalistyczna, jaką chcemy być, musi wrócić do swoich źródeł: internacjonalizmu i antymilitaryzmu.

W przeszłości idee socjalistyczne wprowadzane były w życie w następstwie okrutnych kataklizmów wojennych lub ekonomicznych. Pragniemy, aby energią dla socjalizmu XXI wieku była świadomość obywatelska i decyzje podejmowane przez społeczeństwa według wolnych, demokratycznych reguł.

W nowym socjalizmie jest jedyna nadzieja na zrównoważony rozwój społeczny, na społeczną sprawiedliwość, na sprawiedliwą przyszłość.

Za Komitet Założycielski

Socjalistycznej Platformy Programowej SLD:

 Jan Janiszewski                                                                                        Jacek Uczkiewicz

Wiceprzewodniczący                                                                              Przewodniczący

 Wrocław, 05. Stycznia 2021 r.

**************************************************

 NASZA WIZJA

SPOŁECZEŃSTWA I PAŃSTWA PRZYSZŁOŚCI

I SOCJALIZM

  1. Opowiadamy się jasno i wyraźnie za socjalizmem demokratycznym, gdzie ceni i szanuje się tak godność jednostki jak i wszystkich zbiorowości stanowiących polskie społeczeństwo.
  2. Socjalizm musi oznaczać zniesienie władzy kapitału nad gospodarką, inaczej mamy tylko poprawki kapitalizmu.
  3. Lewica socjalistyczna powinna bezwzględnie określić siebie – i my to czynimy – jako siłę stojącą u boku człowieka, z jego problemami i troskami, solidaryzującą się z nim, wspierającą go, ukazującą zagrożenia i szanse stojące przed nim. Człowiek zawsze winien być przed zyskiem, praca przed kapitałem, postęp przed konserwatyzmem, otwartość przed dogmatyzmem, pluralizm przed zdradliwą ksenofobią.
  4. Lewica socjalistyczna powinna być kreatywnym ruchem społecznym, z ambicjami zmieniania kraju i świata.
  5.  Lewica powinna odważnie zrzucić z siebie rolę, którą nieopatrznie przyjęła w XX wieku, samoograniczania się do roli partii politycznej adaptującej się do sytuacji gospodarczej i społecznej, kreowanej przez prawicę, polewania różowym lukrem strategii do niedawna neoliberalizmu a obecnie nacjonalistycznej prawicy, w swojej istocie skierowanych przeciwko ludziom pracy, przeciwko społecznej sprawiedliwości, przeciwko podstawowym zasadom humanizmu.

II CZŁOWIEK A GOSPODARKA

  1. Kontynuowanie działalności gospodarczej opierającej się na mnożeniu potrzeb i utrzymywaniu nadwyżki podaży nad popytem efektywnym nieuchronnie prowadzi do nieodwracalnej, szkodliwej dla człowieka planetarnej katastrofy środowiskowej. Świat potrzebuje gospodarki biologicznie zrównoważonej (konserwującej), która służąc zaspokajaniu potrzeb człowieka oszczędza energię i surowce, chroni i odtwarza środowisko naturalne. Ograniczenia hiperkonsumpcji, które dla jej wprowadzenia będą konieczne, wcale nie muszą oznaczać ograniczeń dla rozwoju człowieka czy obniżenia poziomu życia. Oznaczają natomiast ograniczenie powszechnego marnotrawstwa pracy ludzkiej, energii i surowców.
  2. Docelowy system gospodarczy powinien opierać się na zasadach społecznej gospodarki rynkowej. Społecznej, to znaczy takiej, w której:

– celem działalności gospodarczej jest zaspokajanie potrzeb człowieka oraz ochrona i odbudowa środowiska naturalnego, a nie zysk właściciela środków produkcji i surowców;

– środowisko naturalne nie podlega prywatyzacji; w szczególności zasoby wody, powietrza i energii powinny stanowić własność ogólną;

– przy zachowaniu różnorodności form własności środków produkcji dominować powinna własność społeczna, zarówno państwowa jak i samorządowa, spółdzielcza i pracownicza.

  1. Wdrażanie zasad gospodarki zrównoważonej biologicznie wiązać się będzie ze zdecydowanym zwiększeniem roli państwa w gospodarce, zarówno jako właściciela podstawowych dla gospodarki zakładów przemysłowych, banków i surowców o strategicznym znaczeniu, ale również jako regulatora rynku.
  2. Powstrzymanie postępującego rozwarstwienia ekonomicznego społeczeństwa nastąpić powinno również przez wprowadzenie silnej progresji podatkowej.
  3. Odejść należy od uznawania PKB za podstawowy miernik rozwoju gospodarczego. Powinien zostać wypracowany nowy, międzynarodowy (umożliwiający porównywanie sytuacji w różnych państwach) pakiet wskaźników określających dobrostan społeczeństwa w danym kraju, uwzględniający szereg czynników składających się na ogólne pojęcie dobrobytu.
  4. Siłą napędową rozwoju gospodarki państwa powinna być wiedza, nauka i innowacyjność a nie tania siła robocza. Gospodarka powinna działać według wieloletnich (5/6lat) Strategicznych Planach Rozwoju zatwierdzanych i aktualizowanych przez Sejm.
  5. Szczególne znaczenie przypisujemy rozwojowi spółdzielczości. Spółdzielczość jest naszym zdaniem kierunkiem dla odbudowy nie tylko wspólnotowości, ale i więzów społecznych na zasadach partnerstwa, szacunku i autentycznej, nie mitycznej i retorycznej, solidarności.
  6. Ważnym składnikiem społecznej gospodarki rynkowej w zakresie własności powinna być własność pracownicza. Jest ona – podobnie, jak w wypadku własności spółdzielczej – realizacją zasady łączenia pracy z własnością, jest najbardziej efektywną ekonomicznie i społecznie, i sprawiedliwą metodą działania. To także demokratyzacja gospodarki i zmniejszanie rozwarstwienia ekonomicznego społeczeństwa. Rozwijanie tej formy własności widzimy przez tworzenie ram prawnych dla rozwoju i stabilności akcjonariatu pracowniczego.
  7. Wykonując swoje zadania w obszarze gospodarki administracja publiczna ściśle współpracować powinna z samorządami gospodarczymi, które przejmą od państwa jak najwięcej kompetencji regulacyjnych w swoich obszarach
  8. Doświadczamy początków rewolucji technologicznej, masowego wprowadzania automatyzacji opartej o algorytmy SI. Nauka, wiedza, postęp technologiczny powinny być głównymi dźwigniami rozwoju gospodarczego. Sztuczna Inteligencja może odegrać doniosłą rolę w polepszaniu warunków życia człowieka, sprzyjać jego wszechstronnemu rozwojowi, usprawniać funkcjonowanie systemu demokratycznego i funkcjonowanie instytucji publicznych. Dostrzegamy jednocześnie niebezpieczeństwa wynikające z niekontrolowanych społecznie zastosowań SI.
  9. Powszechne zastosowanie automatyzacji produkcji i usług oraz SI spowodują zmniejszenie się podaży pracy w produkcji a przede wszystkim we wszelkiego rodzaju usługach. Dlatego, w celu ochrony miejsc pracy konieczne będzie skracanie czasu pracy przy jednoczesnym wzroście wynagrodzeń, a w skrajnych przypadkach nieodzowne będzie wprowadzenie minimalnego dochodu gwarantowanego
  10. Algorytmy SI stosowane do wszelkich zadań związanych z człowiekiem powinny uzyskiwać uprzednio atest wyspecjalizowanej agencji krajowej i/lub międzynarodowej, pod kątem niemożności wykorzystania ich przeciwko istocie ludzkiej.

III CZŁOWIEK A CZŁOWIEK

  1. Przyszłością świata są społeczeństwa wielokulturowe, tolerancyjne, kierujące się zasadą pokojowego współistnienia, zapewniającą wolność swobodnego przemieszczania się.. Wielokulturowość w żaden sposób nie ogranicza poszczególnych kultur, a wręcz przeciwnie: wzmacnia tylko autentyczne przywiązanie do oryginalnych, tradycyjnych wartości kulturowych danej społeczności. Różnorodność kulturowa powinna być siłą a nie słabością społeczeństwa.
  2. Opowiadamy się za swobodą wszelkich kultów religijnych, które w swojej warstwie ideologicznej nie są agresywne w stosunku do wyznawców innych religii. Kościoły i związki wyznaniowe, będące organizacyjnymi formami ruchów religijnych powinny utrzymywać się z datków swoich wyznawców i nie powinny prowadzić działalności politycznej.
  3. Państwo powinno być instytucją świecką, niepodporządkowaną formalnie lub ideologicznie żadnej religii czy organizacji wyznaniowej. Powinno kierować się zasadami równego dystansu i równego traktowania w stosunku do wszystkich ruchów religijnych.
  4. Państwo powinno stwarzać równe szanse edukacyjne młodzieży, niezależnie od statusu materialnego ich rodzin i gwarantować wysoki poziom edukacji publicznej.
  5. Nowe technologie informatyczne sprzyjać powinny zacieśnianiu więzi społecznych. Państwo powinno gwarantować zarówno ochronę prywatności człowieka jak i przeciwdziałać niebezpieczeństwom, jakie dla człowieka i jego relacji społecznych może nieść ze sobą niekontrolowane zastosowania SI. Należą do nich:

– dehumanizacja istoty ludzkiej poprzez manipulowanie poglądami, postawami i zachowaniami ludzi za pomocą SI;

– społeczna alienacja człowieka przez powszechne angażowanie go do „aktywności” w światach rzeczywistości wirtualnych jako alternatywy dla realnych więzi społecznych.

  1. Państwo zapewnić powinno pełne wykorzystanie nowych technologii do dostępu obywatela do informacji z wyjątkiem informacji ustawowo chronionych. Przeciwdziałać jednocześnie powinno wykorzystywaniu tych technologii do manipulowania postawami ludzi, wprowadzania ich w błąd czy wręcz oszukiwania.
  2. Efektem pomniejszania się podaży pracy będzie rosnący wolumen czasu wolnego człowieka. Lewica socjalistyczna stworzyć musi o warunki prawno-organizacyjne i finansowe dla wykorzystania tego czasu dla wszechstronnego rozwoju człowieka, doskonaleniu jego indywidualnych talentów i umiejętności, przede wszystkim w obszarach szeroko rozumianej kultury, nauki i sportu amatorskiego, dla indywidualnej i zorganizowanej działalności pro publico bono.
  3. Media publiczne nie powinny podlegać prawom rynku ani wpływom żadnej partii politycznej. Misją mediów publicznych powinno być przekazywanie obiektywnych, sprawdzonych informacji, konfrontowanie różnych poglądów. Ważną rolę w kształtowaniu zasad etyki dziennikarskiej i w egzekucji ich przestrzegania powinien odgrywać samorząd dziennikarski. Media publiczne służyć powinny wyborcom i nie powinny być zawłaszczane przez rządzące partie na użytek ich kampanii wyborczych.

IV CZŁOWIEK A POLITYKA

  1. Człowiek ze swoimi potrzebami i problemami powinien być punktem centralnym wszelkich działań instytucji publicznych.
  2. Jednym z filarów społeczeństwa i państwa powinna być samorządność. Zasada samorządności powinna być stosowana tam, gdzie tylko to jest możliwe. Oprócz samorządów terytorialnych rozwijać i umacniać należy samorządy gospodarcze, zawodowe i inne. Samorządy powinny przejmować maksymalną liczbę zadań administracji rządowej i jej kompetencji. Nad rozwojem i przestrzeganiem zasady samorządności czuwać powinna druga izba parlamentu: Izba Samorządowa, która zastąpić winna Senat.
  3. System partyjny najlepiej odzwierciedla zróżnicowanie poglądów politycznych społeczeństwa. Dlatego podstawą systemu politycznego powinny być partie polityczne posiadające struktury ogólnokrajowe. Niezbędna będzie nowelizacja ustawy o partiach politycznych, która wyeliminuje z życia politycznego partie niedemokratyczne, funkcjonujące jako koterie typu wodzowskiego.
  4. Zmianie ulec musi charakter wyborów powszechnych. Odejść należy od wyborów jako jednorazowej decyzji o powierzeniu władzy (nad wyborcami) na rzecz zbiorowej decyzji o powierzeniu odpowiedzialności za kierowanie wspólnymi sprawami. Kampanie wyborcze władz publicznych uwolnić należy od podporządkowania ich wymogom i regułom komercyjnych mediów.
  5. Rozwój technologii informatycznych sprzyjać musi umacnianiu i rozwojowi demokracji obywatelskiej, w tym różnorodnych form demokracji bezpośredniej. Umożliwić powinien szerokie korzystanie z formuły referendów w sprawach ogólnokrajowych i lokalnych.
  6. W systemie wyborów do izby ustawodawczej parlamentu przywrócić należy instytucję list krajowych w celu zapewnienia w Sejmie minimalnej dla jego prawidłowego funkcjonowania reprezentacji specjalistów, autorytetów i środowisk.
  7. System sądowniczy powinien być w pełni niezależny. Przywrócić i umocnić należy samorządność sędziów, adwokatów i prokuratorów.
  8. Ochronę zdrowia, o której mowa w Konstytucji rozumiemy nie jako zapewnienie dostępu do lekarza, ale jako stwarzanie warunków do zachowania zdrowia, do wyleczenia w przypadku choroby. System ochrony zdrowia powinien zostać całkowicie przemodelowany. Skompromitowana w praktyce zasada „pieniądz idzie za pacjentem” powinna zostać odrzucona. Celowi głównemu jakim być powinien jak najwyższy poziom zdrowotności społeczeństwa podporządkowane powinny zostać: planowanie budżetowe, system kształcenia służb medycznych, badania naukowe, inwestycje. Odejść należy od systemu kontraktowego usług medycznych na rzecz w pełni państwowego systemu ochrony zdrowia i planowania tych usług nie według administracyjnych limitów, ale według potrzeb.
  9. Nauka wspólnie z kulturą powinny być głównymi dźwigniami cywilizacyjnego rozwoju społeczeństwa. Państwo stworzyć musi warunki finansowe dla działalności naukowo-badawczej w kluczowych dziedzinach oraz zagwarantować autonomię uczelni wyższych.
  10. Powszechna edukacja publiczna na najwyższym poziomie powinna być, obok ochrony zdrowia, głównym zadaniem państwa. Podstawą systemu edukacji powinny być nowoczesne programowo, metodologicznie i materialnie szkoły publiczne. Edukacja na wszystkich szczeblach powinna być silnie związana z lokalną społecznością, sprzyjać jej integracji, rozwojowi i upowszechniania kultury. Przywrócony powinien zostać prestiż społeczny i materialny nauczyciela szkoły publicznej i nauczyciela akademickiego.

V DROGA DLA CAŁEJ LUDZKOŚCI

  1. Problemy takie jak zmiany klimatyczne, rosnące nierówności ekonomiczne czy wojna są problemami ogólnoświatowymi wywołanymi przez sprzeczności globalnego systemu społecznego jakim jest kapitalizm XXI wieku. Ich rozwiązanie możliwe jest tylko w ramach pokojowej współpracy między narodami, na zasadach równości, wzajemnego poszanowania i solidarności.
  2. Socjalistyczne zasady troski o dobro wspólne i sprawiedliwość społeczną nie mogą odnosić się tylko do polityki wewnętrznej naszego kraju, ale powinny także stanowić podstawę dla formułowania naszej polityki zagranicznej.
  3. Popieramy wszystkie działania celem których jest zmniejszenie napięcia międzynarodowego w tym przede wszystkim pokojowego rozbrojenia i likwidacji broni masowej zagłady. Dlatego nasza polityka powinna stawiać sobie za cel usunięcie wszelkich obcych wojsk z terytoriów suwerennych państw. Dotyczy to również całkowitej redukcji obcych baz wojskowych, krajów spoza Europy, na terytorium Starego Kontynentu.
  4. Lewica musi otwarcie sprzeciwiać się eksploatacji krajów uboższych przez kapitał z krajów bogatszych i agresywnej polityce najbogatszych państw prowadzonej w celu narzucania reszcie świata neoliberalnego ładu gospodarczego. Stoimy na stanowisku, że ustanowienie priorytetu walki z globalnymi nierównościami ekonomicznymi stanowi główny wyznacznik lewicowej polityki zagranicznej. Lewica walczyć musi o wyrównywanie płac w Europie i na świecie i o szerokie pakiety socjalne
  5. Polska swoja przyszłość powinna wiązać z silną, zintegrowaną sfederalizowaną i socjalistyczną Unią Europejską. Nasz kraj powinien odzyskać swoją pozycję w Europie przez zacieśnianie współpracy w ramach Unii, przez inicjatywy polityczne, gospodarcze, kulturalne i społeczne wzmacniające europejską wspólnotę.

 

Wrocław, 05 stycznia 2021 r.

 

List Leszka Millera do Zarządu Krajowego SLD

Swego czasu odnosząc się do przedziwnych łamańców, jakie wokół starego-nowego statutu SLD wyprawia Zarząd Krajowy polegających na utajnianiu treści statutu przyjętego przez konwencję z grudnia 2019 r, utrzymywaniu przez kierownictwo partii, że ten statut jest obowiązujący, chociaż nie został przez sąd zarejestrowany, stosowaniu metody faktów dokonanych (rebranding?!) stwierdziłem, że Zarząd Krajowy w swym postępowaniu, w swoim stosunku do prawa i do członków partii prezentuje dobrą PiS-owską szkołę. Trudno o lepsze udokumentowanie tej tezy niż zamieszczony poniżej list Leszka Millera do Zarządu Krajowego

 

                                                                      Warszawa, października 2020 roku 

 Leszek MILLER 

 Zarząd Krajowy 

Sojuszu Lewicy Demokratycznej 

 Szanowne Koleżanki i Koledzy, Członkowie Zarządu Krajowego SLD. 

Żywiłem nadziejęże będę mógł uczestniczyć w posiedzeniu Zarządu Krajowego SLD w dniu 2 października br., gdyż od marca tego roku przewodniczę delegacji SLD w Parlamencie Europejskim i moja obecność na posiedzeniu tego gremium wydawała się naturalna. Skoro jednak nie otrzymałem zaproszenia postanowiłem zwrócić się do Was tą drogą kreśląc poniższe oceny i przemyślenia. 

W dniu 23 stycznia 2016 roku, podczas VI Kongresu SLD Włodzimierz Czarzasty został wybrany przewodniczącym partii na 4-letnią kadencję. Zgodnie z art. 17 ust. 4 statutu SLD, który przesądza, że kadencja władz uchwałodawczych, wykonawczych, sądowniczych i kontrolnych partii trwa 4 lata Włodzimierz Czarzasty zakończył swą kadencję 23 stycznia 2020 roku. Przewodniczący SLD, przed wygaśnięciem jego kadencji miał obowiązek doprowadzić do zwołania Kongresu SLD i przedłożenia temuż Kongresowi sprawozdania z 4-letniej działalności oraz przeprowadzenie wyborów na kolejną 4-letnią kadencję. Zgodnie z zapisami statutu obowiązek ten dotyczy zarówno przewodniczącego, jak i Rady Krajowej, Zarządu Krajowego, Krajowego Sądu Partyjnego i Krajowej Komisji Rewizyjnej. 

Zgodnie z art. 22 ust. 1 lit. d) statutu SLD, Kongres przyjmuje sprawozdanie Rady Krajowej SLD, Krajowej Komisji Rewizyjnej SLD i Krajowego Sądu Partyjnego SLD. Wbrew tym postanowieniom nie zwołano Kongresu SLD, nie przyjęto wymienionych dokumentów, nie przeprowadzono też wyboru nowych władz na kolejne 4 lata.  

W tej sytuacji zachodzi uzasadnione domniemanie, że Włodzimierz Czarzasty, jak i władze SLD podejmują swoje działania na zasadzie uzurpacji, gdyż nie mają pochodzącego z wyboru członków partii mandatu. Taki bieg rzeczy pozostaje bez precedensu nie tylko w 21-letniej historii SLD, ale w życiu politycznym naszego krajuNiedawno Adrian Zandberg i grupa znanych działaczy partii Razem wykonując postanowienia statutu odeszła z Zarządu Krajowego własnej partii po wyczerpaniu dwóch dwuletnich kadencji. Jest to przykład poważnego traktowania przepisów i norm statutowych. 

Koleżanki i Koledzy! 

W dniu 14 grudnia 2019 r. przeprowadzono Krajową Konwencję SLD, na której podjęto próbę wprowadzenia zmian do statutu SLD. Statut przewiduje bowiem dwie sytuacje, gdy partia dokonuje takich zmian. Po pierwsze – zgodnie z art. 22 ust. 1 lit. e), gdy Kongres SLD podejmuje uchwałę w sprawie zmiany statutu partii większością 2/3 głosów, w obecności co najmniej połowy uprawnionych do głosowania” oraz – po drugie – zgodnie z art. 24 lit. d), gdy Konwencja Krajowa podejmie uchwałę, by dokonać zmian w statucie. 

Jak widać, statut SLD wyraźnie rozróżnia zmianę statutu partii” od zmian w statucie. Semantycznie rzecz analizując, zmiana statutu to przeformułowanie, przebudowanie na nowo deklaracji programowych partii, jej celów, struktury, etc. Zmiany w statucie natomiast to naniesienie poprawek, zmian, uzupełnień w dotychczasowym statucie. Zmiany statutu nie mają na celu gruntownych, rewolucyjnych, pryncypialnych przebudowań konstytucji partii. Analogicznie, zmiana konstytucji państwa to nie to samo co zmiany w konstytucji państwa. Czym innym jest nowa konstytucja, a czym innym istniejąca konstytucja ze zmianami. Zmiany w mieszkaniu to nie to samo, co zmiana mieszkania. 

Zgodnie ze statutem SLD zmianę statutu partii” może przeprowadzić tylko Kongres SLD, natomiast zmiany w statucie” może przeprowadzić także Konwencja Krajowa SLD. Na grudniowej Konwencji zwracałem na to uwagę argumentując, że przedłożony projekt nowego statutu wraz z nową nazwą partii wykracza poza kompetencje Konwencji i mieści się jedynie w jurysdykcji Kongresu SLD. Te, jak i inne uwagi krytyczne zostały całkowicie zlekceważone. Złamano również procedury głosowania nie poddając pod głosowanie poprawek, które – jak i cały Statut – muszą mieć poparcie 2/3 delegatów.  

W kontekście zapowiadanego w trakcie Konwencji połączenia Sojuszu Lewicy Demokratycznej z partią Wiosna zwracałem także uwagęże art. 60 ust. 1 i 2 Statutu SLD nie pozostawia wątpliwości, iż może to się dokonać jedynie na mocy uchwały Kongresu SLD. Zgodnie z tym przepisem: Połączenie SLD z inną partią lub innymi partiami politycznymi może nastąpić na podstawie porozumienia zawartego pomiędzy zainteresowanymi. Treść porozumienia zatwierdza kongres większością 2/3 głosów, w obecności co najmniej połowy uprawnionych do głosowania. 

Te i inne nieprawidłowości towarzyszące procesowi rejestracji nowej partii i jej statutu spowodowały, że procedura rejestracji po decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie zawisła w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. W wykazie Państwowej Komisji Wyborczej partii wpisanych do ewidencji partii politycznych na podstawie prawomocnych postanowień Sądu Okręgowego w Warszawie pod numerem 8wpisany jest dalej Sojusz Lewicy Demokratycznej, natomiast nie figuruje tam Nowa Lewica. To zrozumiałe. PKW wpisuje partię do rejestru, gdy postanowienie sądu o jej rejestracji uprawomocni się. 

Stan prawny w jakim obradował Zarząd Krajowy SLD wynika z nieprawomocności orzeczenia Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 27 stycznia 2020 r. w sprawie wpisania w rejestrze prowadzonym dla SLD zmian podjętych na Konwencji w dniu 14 grudnia 2019 roku. Zostały one zaskarżone i są przedmiotem kontroli, którą przeprowadza Sąd Apelacyjny w Warszawie. Sąd Apelacyjny sprawdzi zapewne, czy zmiany Statutu SLD zostały skutecznie przyjęte przez Konwencję Krajową SLD w dniu 14 grudnia 2019 r., czy Konwencja mogła zgodnie z prawem przyjąć nowy statut partii i wyrazić zgodę na jej połączenie z inną partią. Sąd Apelacyjny rozstrzygnie, czy Sąd Okręgowy mógł, zgodnie z prawem wpisać do rejestru partii wniosek o rejestrację Nowej Lewicy. 

Próby przekonywania, że mimo stanu nieprawomocności można posługiwać się nazwą „Nowa Lewica, przyjmować uchwały, występować w jej imieniu oraz przekształcać struktury SLD – są całkowicie nieuprawnione. Sytuacja, w której posiedzenie w dniu 2 października br. rozpoczęło się jako zebranie Zarządu Krajowego SLD, a skończyło się jako zebranie Zarządu Krajowego Nowej Lewicy można traktować jedynie w kategoriach humorystycznych. Stan prawny dotyczący rejestracji Nowej Lewicy na początku posiedzenia był dokładnie taki sam, jak na jego końcu.  

W trakcie posiedzenia Zarządu Krajowego SLD w dniu 2 października, starano się forsować tezęże proces rejestracji Nowej Lewicy jest na tyle zaawansowany, że nie czekając na decyzje Sądu Apelacyjnego można oficjalnie wprowadzić do przestrzeni publicznej nową nazwę, nowe symbole i nowy statut. Uchwały podjęte na posiedzeniu zostały sygnowane już w imieniu Nowej Lewicy choć jednocześnie kongres zjednoczeniowy SLD i Wiosny został wstrzymany do czasu orzeczenia Sądu Apelacyjnego. 

Koleżanki i Koledzy! 

Zdaję sobie sprawęże partie polityczne rodzą się i kończą swoją działalność. Reguła ta dotyczy także SLD. Ważne jest jednak, aby wygaszanie działalności następowało zgodnie z prawem i normami wewnątrzpartyjnymi ujętymi w statucie. W czerwcu 1999 roku została rozwiązana Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej. Nastąpiło to mocą uchwałKongresu tej partii po wielomiesięcznej dyskusji i sporach. Wbrew spotykanym opiniom SdRP nie przemieniła się w SLD, ani nie było to połączenie dwu partii. SLD powstał jako samodzielna partia polityczna wcześniej niż nastąpiło samorozwiązanie SdRP. W związku z tym Kongres SdRP mógł zaapelować do wszystkich członkótej partii, aby na mocy indywidualnych decyzji wstępowali do utworzonej i zarejestrowanej już nowej partii lewicy – Sojuszu Lewicy Demokratycznej. SdRP schodziła ze sceny politycznej w sposób godny, w poszanowaniu jej dorobku i przy otwartej kurtynie. Zupełnie inaczej wygląda to obecnie. Rozstanie z SLD odbywa się bez uchwały Kongresu, chyłkiem, wstydliwie, w chaosie prawnym, lekceważeniu godności i dorobku tysięcy jego członków. Nie można tego akceptować. SLD dwukrotnie współtworzył rząd, wyprowadzał nasz kraj z zapaści gospodarczej i społecznej, czynnie i owocnie uczestniczył w jego reformowaniu, w budowie i rozwoju samorządu terytorialnego, w wejściu Polski do Unii Europejskiej, gdzie odegrał rolę decydującą. Jeśli obecne władze, a przede wszystkim członkowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej uznająże czas tej partii wyczerpał się, statut SLD wyraźnie określa co należy czynić, aby zakończyć jej byt. 

Koleżanki i Koledzy! 

Skala nieprawidłowości ma duży ciężar gatunkowy.  Rzutuje to na wiarygodność SLD w debacie i w życiu publicznym. Nie można miarodajnie krytykować rządzącej większości za łamanie Konstytucji RP – gwałcąc jednocześnie konstytucję własnej partii, czyli statut SLD. Nie można domagać się przestrzegania prawa, jeśli samemu się go nie przestrzega. Jestem przekonany, że podzielacie ten punkt widzenia. 

 

Ze słowami szacunku. 

Leszek Miller 

Czerwcowa katastrofa

Pierwsza tura wyborów prezydenckich jest dla polskiej lewicy, a zwłaszcza tej skupionej wokół SLD katastrofą. Nie tylko z uwagi na wynik kandydata lewicy.  2% – 3% to zjazd w dół „na krechę” wobec niespełna 13% poparcia w ubiegłorocznych, niedawnych w sumie, wyborach do Sejmu. Również jednak dlatego, że na trzecią siłę polityczną w Polsce wyrasta partia skrajnie nacjonalistyczna, ksenofobiczna, a lewica zepchnięta zostaje na margines błędu statystycznego badań sondażowych. Ten społeczny awans skrajnej prawicy możliwy jest również dzięki wieloletniej, niemal chronicznej atrofii ideowej i programowej partii roszczącej sobie tytuł „największej partii polskiej lewicy”, dzięki oficjalnemu priorytetowi pragmatyzmu, kombinatoryki i politycznego sprytu nad twórczą, odważną myślą programową..

Ale tymczasem jeden z prominentnych aktywistów SLD  publikuje powyborczy komentarz, w którym stara się udowodnić, iż tragiczny, jakże odbiegający od buńczucznie zapowiadanego, wynik Roberta Biedronia wziął się stąd, ponieważ „wyborcy lewicowi utopili lewicę”. Kuriozalność tego „wytłumaczenia” nieodparcie przywodzi na myśl popularny niegdyś, prześmiewczy aforyzm, że „władza zawiodła się na społeczeństwie postanowiła więc zmienić społeczeństwo”. Jeśli Sojusz Lewicy Demokratycznej w prestiżowej kampanii politycznej nie potrafił zmobilizować swojego elektoratu oznacza, należy rzecz nazwać po imieniu, utracenie przez SLD zdolności do działań politycznych.

Mam nadzieję, że ten wynik zakończy erę „czystego pragmatyzmu politycznego” w SLD. Mam nadzieję, że czerwcowa katastrofa SLD przesądzi o rozpoczęciu poważnej debaty w polskich środowiskach lewicowych o istocie lewicy XXI wieku, o wyzwaniach, jakie ten wiek stawia przed ludzkością i o lewicowej alternatywie gospodarczej i społecznej dla Polski i dla Unii Europejskiej.

Czerwonym moherem nie będę

Jest dzień 3 maja 2020 r. – Święto Konstytucji. 7 dni przed dniem wyborów na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej, terminem wyznaczonym zgodnie z przepisem Ustawy Zasadniczej przez Marszałka Sejmu RP. Doskonała pora do paru osobistych refleksji o aktualnym stanie naszej „konstytucyjności”. Naszej, to znaczy zarówno w ujęciu formalnym jak i indywidualnym, osobistym stosunkiem obywateli do ustrojowych fundamentów państwa, jakimi są zapisy Konstytucji.

Wybory prezydenckie w Polsce Anno Domini 2020 z pewnością będą przedmiotem badań naukowych i wykładów akademickich na wydziała prawa i nauk politycznych uniwersytetów na całym świecie. Oto bowiem rozgrywa się wielopłaszczyznowy dramat: mordowanie ustroju demokratycznego przez politycznych przestępców mieniących się obrońcami demokracji, wykorzystującymi – jako narzędzie mordu – połamane, ponaginane przepisy demokratycznej konstytucji.

Na dzień dzisiejszy nie ma jeszcze w prawnym porządku RP ustawy regulujących zasady wyborów prezydenckich, według nowej, rewolucyjnej jak na polską tradycję, powszechnej i jedynej zasadzie korespondencyjności.  Będzie ona mogła być podpisana przez Prezydenta za kilka dni, na 2, 3 dni przed dniem wyborów. Ustawy nie ma, ale już na jej podstawie uruchomiono potężną machinę drukowania tzw. pakietów wyborczych, czyli kart, oświadczeń i kopert. Dzisiaj wyczytałem w Internecie, że ich rozprowadzanie przez (sic!) pocztę rozpocznie się w dniu jutrzejszym.

Swoje generalne zastrzeżenia do forsowanej przez PiS farsy wyborczej wyraziłem we wpisie „Ćwiek” z dnia  19 kwietnia b.r., nie będę więc ich tutaj powtarzać. Dodam tylko jedną, nową, poważną wątpliwość. Jak się okazuje nastąpił przeciek wzorów pakietów wyborczych i każdy względnie obznajomiony z programami graficznymi może sobie taki pakiet (pakiety) wydrukować. Teraz wystarczy znać PESEL jakiejś osoby, aby w dowolnej skrzynce pocztowej umieścić jej głos. Który będzie ważny? W przypadku ujawnienia fałszerstwa (bardzo mało prawdopodobne), kto będzie ścigany?

Ale teraz nie chcę rozwijać wątku akonstytucyjności tych „wyborów”, wątku wałkowanego w systemie 24/7 w mediach. Największy od 1989 roku kryzys demokracji w Polsce, z którym mamy do czynienia, jest niewątpliwie skutkiem kryzysu partii politycznych. To właśnie te partie, odwołujące się do zasad demokracji, przez swoją słabość dopuściły do tego, że Polską rządzi partia autorytarna.

Konstytucja podmiotowo i bardzo ogólnie odnosi się do partii politycznych w dwóch tylko artykułach: Art.11 i Art.100 oraz w Art. 13, mówiącym o zakazie działalności partii politycznych w zakładach pracy. Praktyka jednak jest taka – i nic w tym dziwnego, jest to zgodne z tradycjami europejskiej kultury politycznej – że to właśnie partie polityczne odgrywają przemożną, decydującą rolę w kształtowaniu społecznej, gospodarczej i oczywiście politycznej rzeczywistości. Najbliższa mi jest rzecz jasna partia o nazwie (póki co) Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Świat, Europa i Polska wstrząsane są w ostatnich latach, a ostatnich miesiącach w szczególności, najpoważniejszymi od dziesięcioleci torsjami ekonomicznymi, gospodarczymi, społecznymi i politycznymi. Pandemia sars-cov-2 przyspieszyła oczekiwania na głębokie zmiany oraz spotęgowała obawy o bezpieczne jutro miliardów ludzi na świecie. Dzieje się więc bardzo wiele i bardzo szybko. Czy jednak ktoś jest w stanie wskazać na jakieś oficjalne stanowisko partii politycznej o nazwie Sojusz lewicy Demokratycznej, odnoszące się do aktualnych problemów Polski i świata? W poszukiwaniach sięgam do źródła, czyli internetowej strony SLD. Na całej stronie nie ma zakładki typu: „Stanowiska SLD w wobec aktualnych problemów Polski i Polaków”. Są natomiast publikowane uchwały Rady Krajowej. I tak, na przestrzeni lat 1916 -2020 Rada Krajowa przyjęła ogółem 13 uchwał, z których 9 dotyczyło spraw wewnątrzpartyjnych. Te odnoszące się do spraw ogólnopolskich to:

– uchwała RK z czerwca 2017 r. w sprawie członkostwa Polski w Unii Europejskiej;

– uchwała RK z września 2017 r. w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości;

– uchwała RK z grudnia 2018 r. w sprawie ustawy represyjnej,

– uchwała RK z marca 2019 r. w sprawie rocznicy uchwalenia Konstytucji RP.

Do tych uchwał „ponadpartyjnych” dodać należy jeszcze uchwałę Zarządu Krajowego z grudnia 2016 r. „Ręce precz od generała”. TO WSZYSTKO

To wszystko, ale to i tak, jak się okazuje, za dużo. O ile bowiem statut SLD określa (na marginesie bardzo ogólnie, hasłowo) cele partii, to w ogóle nie odnosi się do metod ich realizacji. Tak też w statucie  nie mam mowy o wypracowywaniu, zajmowaniu i rozpowszechnianiu stanowisk SLD wobec aktualnych problemów. W świetle zapisów statutowych nawet wymienione wyżej dokumenty zdają się nie mieć wystarczającej podstawy. Tylko bowiem Kongresowi SLD (zwoływanemu sporadycznie) przyznaje on prawo do „uchwalania apeli i stanowisk”. Konwencja Krajowa, Rada Krajowa, jako i Zarząd mogą, zgodnie ze statutem podejmować uchwały, ale tylko: „w najważniejszych dla partii sprawach”.  Dla partii – nie dla Polski i Polaków.

Z oczywistych względów do tych stanowisk nie można zaliczyć stanowisk Klubu Parlamentarnego Lewica – Razem. Klub ten tworzony jest przez trzy odrębne podmioty polityczne, a ponadto z żadnym ze stanowisk Klubu nie jest związane żadne stanowisko chociażby Zarządu Krajowego SLD.

Pozwoliłem sobie na tą wiwisekcję po to, aby pokazać jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniła się najbardziej mi znana partia polityczna. Trudno jest mi uznać za przypadek, że w statucie SLD brak jest zadań bieżącego reagowania na ważne wydarzenia polityczne, społeczne czy gospodarcze zarówno przez władze krajowe jak i lokalne. Gros swojej energii partia kieruje na sprawy wewnętrzne, na przygotowywanie się do kolejnych kampanii wyborczych. Uchwały „ponadpartyjne” są okazjonalne. Potwierdza to moją tezę, wyrażoną w szeregu wcześniejszych publikacji, że w przeciągu ostatnich lat władze SLD dążą do przekształcenia tej partii, wywodzącej się z europejskich tradycji politycznych, a więc ściśle związanych z bieżącymi problemami ludzi, w partię komitetową, w strukturę wyborczą na wzór amerykański.

I tutaj dochodzimy do dnia dzisiejszego. We wpisie „Ćwiek” podzieliłem się swoimi poważnymi wątpliwościami odnośnie udziału w przygotowywanym przez PiS teatrzyku pod nazwą „wybory”. Moje główne zastrzeżenia dotyczyły legalizacji przeze mnie  bezprawia przez udział w tych „wyborach”. Będąc przekonanym, że to nie tylko mój problem, wyraziłem przy tym nadzieję, że władze partii pomogą mi i innym się z nim uporać. Nie oczekiwałem oczywiście odpowiedzi imiennej – wystarczające byłoby jednoznaczne odniesienie się do tego dylematu. Nic takiego nie nastąpiło, prócz niezłomnej deklaracji  kandydata lewicy udziału w wyborach i oczekiwaniach, że elektorat nie zawiedzie. A przecież w tej tak doniosłej kwestii partia mogła o zdanie zapytać się swoich członków. Mogła – ale tego nie zrobiła. Ale jutro, może pojutrze znajdę w skrzynce pocztowej lub na schodach „pakiet wyborczy” od nadkomisarza wyborczego – Sasina. Co mam z nim zrobić?

Po raz pierwszy ja i wielu innych stajemy przed tak poważnym problemem. Raz na trzydzieści lat. Po raz pierwszy i zapewne po raz ostatni, gdyż jeżeli zwyciężą ciemne moce z Nowogrodzkiej, to druga taka sytuacja nie będzie potrzebna. Jeżeli natomiast Kaczyński przegra, to – mam nadzieję – nowi liderzy wyciągną z tej lekcji właściwe nauki, tak by podobna trauma się nie powtórzyła.

Pora na decyzję. Nie wesprę swoim działaniem bezprawia Kaczyńskiego ani 10 maja 2020 r., ani w żadnym innym terminie „wyborów” podług przeforsowanej wbrew prawu i przyzwoitości ustawy o wyborach korespondencyjnych. Nie przyczynię się do tego, aby mógł mówić, że „suweren poparł jego sposób obchodzenia się z prawem”, choćbym miał narazić się na szykany administracyjne lub partyjne konsekwencje. Chcę być obywatelem świadomym ważności i wartości swojego głosu, swojej cegiełki w budowaniu demokratycznego państwa. I dlatego w tej nadzwyczajnej, krytycznej sytuacji nie będę głosować „bez względu na wzgląd”. Nie zamierzam być czerwonym moherem.

P.S.

Konstytucja nie jest „świętą księgą” i powinna być modyfikowana. Oczywiście nie na kolanie, na potrzeby chwili lub pojedynczego człowieka. Jeżeli do takiego spokojnego, odpowiedzialnego namysłu kiedyś dojedzie, to jednym z problemów, który powinien być w Ustawie Zasadniczej  doprecyzowany, to rola i odpowiedzialność partii politycznych w politycznym i społecznym życiu kraju. Jednoznacznie określić w niej należy, czy partie polityczne są trwałym elementem systemu politycznego, czy też, na wzór zza oceanu, są tylko komitetami wyborczymi, których głównym celem jest reelekcja posłów i senatorów.

30 lat temu

W dniach 27 – 30 stycznia 1990 r. w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki obradował kongres założycielski nowej partii lewicowej, wyłaniającej się z rozwiązanej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Miałem honor uczestniczyć w tym ważnym dla Polski wydarzeniu. Po długich dyskusjach przyjęliśmy nazwę Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej (SdRP). Powołanie do życia SdRP i utworzenie struktur tej partii w całym kraju było niewątpliwie największym procesem transformacji ideowej polskiej lewicy w XX wieku. Procesem trudnym, długim, ale skutecznym. Z pewnością niezasługującym na zapomnienie. W naszej kulturze przyjęte jest celebrowanie okrągłych rocznic ważnych wydarzeń. To również nie powinno zostać zapomniane – tym bardziej, że następca i spadkobierca SdRP w zamieszczonym na swojej oficjalnej stronie internetowej dokumencie „Niezbędnik historyczny lewicy” nie zauważa w ogóle istnienia takiej formacji. Powstanie i losy SdRP stanowią źródło wielu różnych refleksji. Ponieważ wpis ten nie aspiruje do opracowania naukowego ograniczę się do zasygnalizowania kilku, moim zdaniem najważniejszych.
Stosunek do SdRP jest więc surowym, ale rzetelnym weryfikatorem wszelkiego rodzaju sloganów, deklaracji o polityce historycznej lewicy, o obronie osiągnięć Polski Ludowej i ludzi, których były dziełem. Prawica oraz postsolidarnościowa lewica szybko obłożyły nową partię swoistą anatemą, czyniąc z niej organizację ponoszącą odpowiedzialność za zbrodnie reżimu stalinowskiego i wszelkie zło okresu Polski Ludowej. Pomimo wielokrotnych publicznych przeprosin głoszonych w imieniu partii przez jej przewodniczącego Aleksandra Kwaśniewskiego, który nota bene przyszedł na świat po śmierci radzieckiego satrapy, szybko zdobyła popularność teza, że „SdRP mniej wolno”. Teza wygłoszona z trybuny sejmowej ochoczo podjęta została przez media dając sygnał, że owszem, mamy już demokrację, ale nie dla wszystkich. Skutki tego fatalnego błędu elit, które w 1989 r. przejęły odpowiedzialność za Polskę dramatycznie wręcz odczuwamy dzisiaj, kiedy z tej wyśnionej demokracji zostały już strzępy, kiedy demokracji pozbawiono jej jądra to jest woli większości jej obrony, kiedy pozbawiono demokrację jej istoty, to jest poszanowania dla mniejszość, kiedy zwulgaryzowano procedury demokratyczne do zasad: zwycięzca bierze wszystko i zwycięzcy nikt nie sądzi.
Wbrew utartemu przez mainstream poglądowi powstanie SdRP nie było aktem „przemalowania”. W istocie było finałem wewnątrzpartyjnych dyskusjach, jakie w PZPR toczyły się zawsze, w różnych formach, które, po tragicznych wydarzeniach 1970 roku, przybrały formę tak zwanych „poziomek”, czyli poziomych porozumień i spotkań dyskusyjnych organizacji partyjnych poza oficjalną pragmatyką. Spotkania i struktury poziome uaktywniły się w momencie zalegalizowania NSZZ „Solidarność”, które było oczywiście przełomowym wydarzeniem dla polskiej sceny politycznej. Jako przedstawiciel Komitetu Uczelnianego PZPR Politechniki Wrocławskiej uczestniczyłem w spotkaniach dwóch takich struktur: akademickiej i akademicko-przemysłowej. To były niezapomniane spotkania między innymi na SGH w Warszawie czy w Hucie Miedzi Głogów, spotkania otwarte dla wszystkich, przesiąknięte głęboką troską o Polskę. I trzeba jasno powiedzieć: idea podzielenia się władzą, zasada tyle socjalizmu ile akceptacji w demokratycznych wyborach wcale nie była dominującą. Tym większy szacunek należy się Mieczysławowi Rakowskiemu, który podjął się dzieła gruntownych reform systemu politycznego i gospodarczego Polski. To z tych ruchów poziomych wyłoniły się główne postaci Kongresu Założycielskiego SdRP.
Tylko niewielka część członków PZPR wstąpiła do nowej partii – z pewnością, z różnych względów, nie wszyscy ci, którzy popierali ustrojowe przemiany. Ale też wstąpienie było aktem indywidualnym, aktem deklaracji poparcia dla demokratycznych zmian i ustroju kraju. Do SdRP wstępowali też ludzie młodzi – pracownicy, studenci. Szybko we Wrocławiu powstała młodzieżowa organizacja: Socjaldemokratyczna Frakcja Młodych, która wnet stała się organizacją ogólnokrajową. Atmosfera tych pionierskich lat była wspaniała. Nikt nie liczył czasu ani wysiłku. Organizowaliśmy kampanie wyborcze, demonstracje – w tym pierwszomajowe, wydawaliśmy ulotki, broszury, gazetki. Rada Wojewódzka wydawała miesięcznik TAMA, który w nakładzie 3000 – 6000 egzemplarzy rozchodził się w województwie i poza nim. Młodzi wydawali swoją BIBUŁĘ. To właśnie ci ludzie przyjęli na siebie, „na klatę” wściekłe ataki postsolidarnościowych „zwycięzców”. Ataki bezpardonowe.
Dzisiaj, kiedy postsolidarnościowe elity doprowadziły do krytycznego kryzysu demokracji w Polsce, kiedy odradzają system autorytarny, członkowie-założyciele SdRP mogliby czuć się oszukanymi – przecież nie oto chodziło! Ale tak z pewnością nie jest. Demokracja w Polsce wymaga dzisiaj obrony i jestem pewien, że członkowie – założyciele stoją po właściwej stronie. Dlatego dzisiaj nie można w wiarygodny sposób kreować się na obrońcę dorobku Polski Ludowej bez docenienia wysiłków tych liderów PZPR, którzy do transformacji doprowadzili jak również wysiłku i poświęceń tysięcy ludzi polskiej lewicy, którzy nową, socjaldemokratyczną partię tworzyli.
Niedawna zaproponowałem w Internecie utworzenie Grupy „SdRP 001”, zrzeszającej członków-założycieli, noszących legitymacje o jednakowym numerze 001. O przyjęcie do grupy zaczęli wnosić również koledzy, którzy wprawdzie nie byli delegatami na Kongres, ale którzy czynnie angażowali się w tworzenie struktur nowej partii w 1990 r. Swoją prośbę o członkostwo grupy jeden z kolegów, wówczas młody student, dzisiaj uznany autorytet naukowy prośbę swoją uzasadnia tym, że jego zdaniem „SdRP była jedyną, prawdziwą organizacją lewicową lat 90-tych”. 30-ta rocznica utworzenia SdRP powinna być okazją nie tylko do przypomnienia samego Kongresu, ale i do przypomnienia tych trudnych, pionierskich dla nowej polskiej lewicy lat. Proponuję, aby Sojusz Lewicy Demokratycznej zorganizował w najbliższym możliwym terminie ogólnopolskie seminarium poświęcone powstaniu Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej, by zaprosić na nie zarówno członków – założyciel partii, oraz tych, którzy w jej tworzenie czynnie się zaangażowali. Z pewnością nie będzie takie seminarium spotkaniem nostalgicznym. My, członkowie-założyciele SdRP zawsze patrzymy w przyszłość.

Wielki sukces i co dalej?

Każdy naród ma taki rząd , na jaki zasługuje. Ta stara sentencja ultrakonserwatywnego filozofa i polityka Josepha de Maistre’a jak ulał pasuje do powyborczej sytuacji w ultrakonserwatywnym kraju, jakim dzisiaj jest Polska. Nie udało się odsunąć PiS od władzy – mało tego, Kaczyński w Sejmie się umocnił. Wygraną PiS trudno trafniej skomentować niż uczynił to Adam Michnik stwierdzając, że spełnił się najczarniejszy scenariusz. Nie jest już ważne, czy patrząc wstecz zdobył się Michnik na refleksję na temat swojego udziału w doprowadzeniu do tego co się stało. Stało się. Na nic zdała się lawina afer gospodarczych i obyczajowych z udziałem prominentów pisowskiej władzy, z których każda z osobna, w każdym, w miarę normalnym kraju zmiotłaby z powierzchni rządzącą partię. Nie w Polsce. Wybory pokazały przyzwolenie znacznej części społeczeństwa dla aferzystów – o ile dają. Wygrana PiS to przede wszystkim wygrana Kościoła. PiS wygrał w tych rejonach i w tych grupach wiekowych, w których Kościół ma tradycyjnie największe wpływy. Kościół, nie potępiając żadnej z ujawnionych afer udzielił tym samym ich sprawcom szczególnego rozgrzeszenia, pozbawiając skrupułów przy oddawaniu głosów na PiS wahającym się. Wybory ujawniły pogłębiające się rozdarcie polskiego społeczeństwa. Na antagonizmy natury ideologicznej nałożyły się jaskrawe różnice w postrzeganiu państwa przez mieszkańców średnich oraz dużych miast i mieszkańców wsi. Co te wybory oznaczają dla lewicy?

Zasadnym jest pytanie, czy powszechna, anty-pisowska koalicja byłaby w stanie położyć kres rujnowaniu kraju i społeczeństwa przez „naczelnika”. Propozycję taką, pod nazwą „Koalicja Konstytucyjna” proponował onegdaj Włodzimierz Cimoszewicz. Nie podzielałem tego poglądu, uważając, że SLD powinno w wyborach wystartować w czytelnej, lewicowej koalicji. Uważałem – i nadal uważam, że Parlament powinien odzwierciedlać polityczne preferencje Polaków. Źle przeprowadzone przez KO kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego pogrzebała ostatecznie koncepcję  Koalicji Konstytucyjnej: odłączyło się PSL. SLD trwał przy niej jednak wiernie – do czasu, gdy Grzegorz Schetyna uznał, że sojusz z Sojuszem mu ciąży. Proste sumowanie procentów poparcia uzyskanych przez poszczególnych potencjalnych członków takiej koalicji w wyborach sejmowych mogłoby wskazywać na słuszność pomysłu powszechnej koalicji antypisowskiej.  Czy jednak proste sumowanie procentów jest w tym przypadku uzasadnione?  A może właśnie fakt, że partie poszły do wyborów  pod własnymi szyldami stał się przyczyną wyższej frekwencji? Osobiście znam wiele osób, które deklarowały, że nigdy na PO głosować nie będą.

Właściwie wszystkie partie, które wprowadziły swoich przedstawicieli do Parlamentu mają powody do satysfakcji. Wszystkie – z wyjątkiem Platformy Obywatelskiej. To jej wynik zaważył głównie na tym, że przez kolejne 4 lata będziemy pod butą pisowskiego rządu, pisowskiego Sejmu i dyrygenta z Nowogrodzkiej.  Na szczęście marszałek Karczewski będzie musiał wyprowadzić się ze swojej willi i ze swojego gabinetu na Wiejskiej a Senat przestanie być maszynką w rękach adiutanta „naczelnika państwa” do klepania ustaw przyjętych przez Sejm. Kryzys PO jest jednak wielopłaszczyznowy i bezsprzeczny. Właściwie to na dzisiaj istotne jest jedno tylko pytanie: na ile sfrustrowana PO będzie łatwym łupem dla managerów transferowych z innych ugrupowań.

Tym nie mniej wdzięczność ludzi lewicy dla Platformy powinna być ogromna. Wystarczy pomyśleć jak wyglądała by dzisiaj sytuacja, gdyby PO wytrzymała do końca w sojuszu z SLD. Być może kilku działaczy SLD weszłoby do Sejmu, ale z pewnością nie weszłaby Wiosna, a prawdopodobnie i Razem. SLD-owcy posłowie szybko zostaliby zmarginalizowani w klubie KO, a sam Sojusz uległby przyspieszonemu procesowi sublimacji. Przewaga PiS byłaby zapewne jeszcze większa, a co za tym idzie i większa frustracja w opozycji. Na szczęście dla lewicy Grzegorz Schetyna rozpaczliwie poszukując nowej tożsamości swojej partii postanowił podziękować (w mało parlamentarny sposób) SLD za współpracę na kilka miesięcy przed wyborami. To właśnie zmusiło liderów SLD do nagłej i radykalnej zmiany strategii wyborczej i do poszukiwania wraz z liderami dwóch innych, wyraźnie „tonących” partii o lewicowym charakterze wyborczego porozumienia. Udało się i chwała im za to.  Ale trudno odmówić zasług (pewnie niezamierzonych) Grzegorza Schetyny dla konsolidacji polskiej lewicy.

Lewica ma prawo uznawać się za największego wygranego wyborów parlamentarnych. Będzie trzecim co do wielkości ugrupowaniem w Sejmie. Głos lewicy wróci na sejmową trybuną i na łamy mediów. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że jest to sukces taktyczny, ad hoc zawarte małżeństwo z rozsądku, które wpisało się w oczekiwania sporej części społeczeństwa na zmianę w tym kierunku. Czy Lewica zdoła utworzyć wspólny klub parlamentarny? Jeśli tak, kto zostanie jego przewodniczącym? Kogo Lewica desygnuje na funkcję Marszałka Sejmu? Po opublikowaniu pełnych wyników wyborczych pojawią się z pewnością analizy który z „koalicjantów” ilu przysporzył Lewicy głosów. Nie będzie to pytanie nieuzasadnione zwłaszcza z perspektywie wyboru Przewodniczącego Klubu Parlamentarnego „Lewica”   Podstawowym problemem Lewicy będzie teraz przełożenie tego wielkiego sukcesu taktycznego na trwały sukces strategiczny – na stworzenie realnych podstaw do uzyskania jeszcze większego poparcia społecznego w następnych wyborach. Potencjał jest ogromny. Wystarczy spojrzeć na olbrzymią rozpiętość poparcia dla Lewicy w różnych częściach Polski: od 4.5% w Tarnowie do 20% w Łodzi i  22,5% w Katowicach. Sufit jest więc dzisiaj dla lewicy zawieszony wysoko. Co zatem zrobić, a czego nie robić, aby sukces w wyborach do Sejmu i do Senatu utrwalić? Oczywiście nie podejmę się wysiłku udzielenia odpowiedzi na to pytanie – to temat na głęboką, poważną dyskusję. Jest jednak jedna rzecz, której pominąć nie sposób. Lewica osiągnęła sukces dzięki splotowi dwóch okoliczności: koalicji trzech, różnych przecież partii, które określane są jako lewicowe oraz przestrzeni dla lewicy, która po czterech latach rządów PiS pojawiła się w świadomości wyborców w sposób niemal naturalny. Innymi słowy lista Komitetu Wyborczego SLD – LEWICA uzyskała w znacznej mierze poparcie na kredyt. Zaistniała możliwość, aby politycy wyłonieni z tej listy w krótkim okresie czasu wypracowali taką formułę polskiej lewicy, która będzie miała szansę na jeszcze większy sukces wyborczy w kolejnych kampaniach. Za cztery lata koncert „trzech tenorów” nie zabrzmi już wiarygodnie. Wyborcy oczekiwać będą oferty lewicowej na jutro, na pojutrze. Partie, które desygnowały swoich kandydatów do listy KW LEWICA oraz wybrani parlamentarzyści stają więc przed nadzwyczaj odpowiedzialnym zadaniem: wypracowania takiej formuły polskiej lewicy, która uznana zostanie przez istotną część społeczeństwa za wiarygodną szansę na lepszą przyszłość. Przypomnę tylko, że historycznie patrząc, lewica swoje szerokie poparcie społeczne uzyskiwała zawsze przez głoszenie odważnych idei społecznych i gospodarczych i odważnych, często na miarę utopii programów. Bycie „walczącą opozycją”  w Sejmie to o wiele za mało.  Wypracowanie formuły nowoczesnej polskiej lewicy, jakkolwiek konieczne,  nie będzie sprawą prostą. Wystarczy spojrzeć na Wrocław – jeden z największych ośrodków kulturalnych i naukowych kraju. Lista SLD – Lewica uzyskała tutaj nadzwyczaj dobry wynik – ponad 15 % głosów, nie wprowadzając do Sejmu żadnego posła – członka SLD. Jest to więc w tym przypadku wielki sukces SLD bez SLD.

Pytania o przyszłość lewicy polskiej  uzasadnia również niedawna wypowiedz Leszka Milera, osoby zazwyczaj bardzo dobrze poinformowanej, w której Miller de facto zapowiedział kres formacji pod nazwą Sojusz Lewicy Demokratycznej. Tylko pióra są wieczne – nic poza tym, jak mawiał klasyk. Jeżeli jednak nie SLD to co? To kto? Z jakim bagażem wartości, ideałów, postulatów ekonomicznych, gospodarczych i społecznych zwróci się o poparcie do społeczeństwa? Odpowiedź zna pewnie tylko wiatr.

Na lewo patrz!

Nie ukrywam satysfakcji. To, o czym pisałem od niemal dwóch lat zdaje się przybierać realne kształty. Chodzi oczywiście o jasny w politycznym i społecznym przekazie udział lewicy w wyborach parlamentarnych. Nareszcie powstaje lewicowa koalicja wyborcza. Wprawdzie jest to dla SLD rozwiązanie „drugiego wyboru”, ale jestem przekonany, że w dłuższej, a może i w bardzo krótkiej perspektywie zbawienne.

Kierownictwo SLD w Warszawie zafascynowane było taktyką „przyklejania” się SLD do silniejszego. Wybory samorządowe, zwłaszcza we Wrocławiu, w kąt odesłały wszystkie inne opcje. Obowiązywało rozumowanie: udało się w wyborach samorządowych we Wrocławiu – uda się w wyborach parlamentarnych w kraju. Nie uda się – i bardzo dobrze.

Nieoczekiwanie przed polską lewicą pojawiła się unikalna szansa powrotu na arenę polityczną. Główna zasługa w tym jest udziałem partii prawicowych: PO, PiS, PSL oraz takich tuzów polskiej lewicy jak Cimoszewicz, Miller, Belka, Liberadzki, chociaż tych ostatnich z odmiennych oczywiście powodów.

Koalicja Europejska przegrała wybory do PE wyłącznie na własne życzenie. Nie prowadziła wspólnej kampanii wyborczej zadowalając się przekonaniem, że ujawnienie paru afer z udziałem PiS wystarczy do wyborów. Aż trudno mi uwierzyć, że nikt w Koalicji Europejskiej nie dostrzegł tego, że PiS do mistrzostwa opanował technikę przekuwania każdego swojego niepowodzenia, każdej afery ze swoim udziałem w sukces w oczach swojego elektoratu. Bo dla PiS tylko ten elektorat się liczy – reszta: opozycja, międzynarodowa opinia publiczna – nie mają żadnego znaczenia. Koalicja nie wykorzystała potencjału wyborczego, który wytworzyła, nie przekonała obywateli, że tworzy się oto nowa jakość na scenie politycznej.

Jedyną partią opozycyjną, która mogła ogłosić sukces był Sojusz Lewicy Demokratycznej, a to głównie za sprawą „czterech tenorów”. Sukces SLD spowodował wielką popularność w środowisku PO tezy, że nie można dopuścić do tego, aby SLD wygrywał „na plecach Platformy”. Może jeszcze Schetyna zacisnąłby zęby i zgodził się na szeroką Koalicję Obywatelską w krajowych wyborach parlamentarnych, gdyby nie przekonanie, że Koalicja tych wyborów wygrać nie zdoła. Schetyna oddał wygraną Kaczyńskiemu już na początku kampanii i powrócił do głoszonej niegdyś koncepcji przemodelowania, wspólnie z PiS, polskiego parlamentu podzielonego na dwa główne, trwałe bloki polityczne: PiS i PO.

Po przegonieniu SLD nikt nie wierzy w szczerość umizgów PO do lewicowego elektoratu. Propagując się jako zalążek bloku centro-prawicowego PSL też odciąć się musiało od lewicy, co uczyniło nadzwyczaj medialnie spektakularny.  O stosunku PiS do lewicy wspominać nie trzeba. Pojawił się więc nieoczekiwanie rodzaj próżni na polskiej scenie politycznej: od hasła „lewica” odsunęli się wszyscy ci, którzy jeszcze niedawno na wyprzódy kokietowali lewicowych wyborców.

I w tej sytuacji powstaje wyborcza koalicja LEWICA. W tym układzie: SLD, Wiosna, Razem jako trzon LEWICA jest nową jakością na polskiej scenie politycznej. Znowu – jak w wyborach do Parlamentu Europejskiego – pojawia się możliwość wykorzystania efektu synergii, to jest powiększenia elektoratu ponad arytmetyczną sumę elektoratów poszczególnych koalicjantów. Koalicja powstaje i jednocześnie staje wobec olbrzymiej odpowiedzialności za przyszłość polskiej lewicy, ale także przed olbrzymią szansą. LEWICA mam moim zdaniem szansę sięgnąć nie tylko po część „lewoskrętnego” elektoratu PO, ale również PSL – jeżeli odwoła się do lewicowych tradycji ruchu ludowego. Zamiast więc wylewać gorzkie żale na PO i PSL powinna koalicja nawiązywać kontakt ze wszystkimi, którzy dostrzegają konieczność powrotu lewicy do parlamentu, a którzy nie dostrzegają takiej możliwości w dotychczasowym układzie partyjnym. Ma też szansę LEWICA zmobilizować tą część lewicowego elektoratu, który do tej pory, nie mając wiary w skuteczność, pozostawał w dniu wyborów w domu.

Aby jednak wykorzystać efekt synergii spełnione być muszą pewne warunki. Podstawowym jest ten, że koalicja LEWICA musi udowodnić, że tworzona nowa jakość polityczna nie będzie efemerydą, że będzie rozwiązaniem trwałym – przynajmniej w perspektywie najbliższej kadencji parlamentu. Stąd kwestia klubu parlamentarnego, jego kierownictwa i relacji z poszczególnymi partiami winna być szybko ustalona i ogłoszona.

Drugim warunkiem jest przekaz programowy. Na trzy miesiące przed wyborami trudno będzie prawdopodobnie o kompleksowy, wspólny, lewicowy program alternatywny dla Polski. Spodziewam się, że program koalicji LEWICA nie wykroczy poza horyzont najbliższych czterech lat. Jednakże w trakcie kampanii LEWICA musi zadeklarować podjęcie wspólnych działań na rzecz przygotowania i zaprezentowania Polakom swojej wizji społeczeństwa i państwa, w obliczu wewnętrznych i zewnętrznych wyzwań.

I trzecia wreszcie sprawa. Obecna chwila jest prawdopodobnie ostatnią, w której lewicowa koalicja ma szansę na przekroczenie zaczarowanych 8 %. Dlatego musi być jak najszersza. Nie powinna być zamknięta na żadną opcję, która uważa się za lewicową i demokratyczną. W tym kontekście niepokoić musi brak w dotychczasowej koalicji Polskiej Partii Socjalistycznej. Kto nie chce? PPS czy koalicja?

Próżnia polityczna w którą wkracza koalicja LEWICA spotyka się ze społecznym zapotrzebowaniem na autentyczną lewicę w polskim parlamencie. Tej szansy nie wolno zmarnować. Na lewo patrz!

Aneks

Jak dzisiaj (22.07.2019) się dowiedziałem Polska Partia Socjalistyczna przystąpiła do koalicji LEWICA. To bardzo dobra wiadomość.