A miało być tak ładnie. Gorszy sort na urlopach, pod osłoną podwyżki cen paliw, pod osłoną nocy miał się odbyć zamach na polską Konstytucję. W nieznanym dotąd ekspresowym tempie miał zostać uchwalony pakiet ustaw demolujących dotychczasowy system sądownictwa w kraju z oczywistym naruszeniem szeregu konstytucyjnych artykułów. I został uchwalony. „kto za, kto przeciw, kto się wstrzymał” – to bodaj najczęstsze sformułowania powtarzające się w trakcie parlamentarnych „debat”. Piszę debat w cudzysłowie, jako że z prawdziwymi debatami miały pisowskie procedury sejmowe nic wspólnego – bez przesady można je nawet nazwać jawną, przed obiektywami kamer kpiną z zasad parlamentaryzmu. Kiedyś już o tym pisałem, ale dzisiaj warto powtórzyć. Demokracja w Polsce, ta demokracja „zaszyta” w umysłach wielu polityków ma prymitywny charakter. Jej istotą jest założenie, że zwycięzca, choćby jednym głosem, bierze wszystko, że zwycięzcy nikt nie sądzi, a przegrany ma siedzieć cicho i nie przeszkadzać władzy. Prymitywna polska demokracja w zasadniczy sposób różni się od współczesnej zachodnioeuropejskiej. W tej ostatniej wygrany nie może sobie pozwolić na lekceważenie pokonanych. Wręcz przeciwnie – na każdym kroku podkreślać musi, że biorąc odpowiedzialność za państwo, bierze odpowiedzialność i za tych, którzy na niego głosowali. . U nas natomiast wybory „demokratyczne” są legitymacją do sprawowania władzy, a nie mandatem do ponoszenia odpowiedzialności za CAŁY kraj. Trochę nam brakuje.
Miało przejść gładko – nie przeszło. Skala protestów społecznych przeciw przyjętym ustawom zaskoczyła zamachowców. „Była ładna pogoda, więc ludzie wyszli na spacer” – tak bezczelnie minister od spraw administracji publicznej, jeden z najbliższych współpracowników naczelniczka komentował idące w dziesiątki tysięcy uczestników manifestacje w stolicy. Być może i ten bezprzykładny pokaz arogancji władzy jeszcze bardziej zwiększył determinację „gorszego sortu”. „Spacery” nie tylko nie ustają, ale rozlewają się po całym kraju. I już nie chodzi tylko o trzy ustawy sądownicze. Demonstranci wyciągają sprawy wycinki Puszczy Białowieskiej, prawa antyaborcyjnego, a przede wszystkim bronią Polski w Europie.
Z pewnością jesteśmy świadkami Polskiego Lata 2017. Ludzie masowo występują na ulicę, gdyż co raz głębiej dociera do nich, że zamach na Konstytucję, to zamach na bezpieczeństwo obywateli, na ich prawa. I wiedzą, że brak protestu oznaczać będzie przyzwolenie na dalsze tego rodzaju praktyki. Polacy występują na ulicę ponieważ coraz bardziej dociera do nich antyeuropejski kurs grupy trzymającej władzę. A Polacy nie chcą być poza Europą..
Polskie Lato uzyskało niebywałe wsparcie z zagranicy. Zagraniczni prawnicy, politycy, dziennikarze prawie jednym chórem wołają: „stop dewastacji konstytucji w Polsce!”. Nawet brytyjski „Obsrever” apeluje, w imię ratowania Unii Europejskiej, do podjęcia przez Unię kroków, które powstrzymają konstytucyjna demolkę w Polsce.
Władza znalazła się w pułapce. Już Premier zmienia ton. Jeszcze niedawno „Jesteśmy zdecydowani doprowadzić reformy sądownictwa do końca!”, dzisiaj już o potrzebie dialogu, rozmów, o tym, że wszyscy mieszkamy pod jednym dachem. Ani na jotę nie wierzę w szczerość tej transformację. Władzy w oczy zajrzał strach. Strach przed tym, że to „spacerowicze” weźmą sprawy w swoje ręce. Strach przed polskim majdanem.
Niespotykana rozmachem, przekrojem demograficznym, powszechna mobilizacja Polaków w obronie trójpodziału władzy, w obronie przed dyktaturą rodzi nadzieję. Nie wiem, czy Prezydent okaże się strażnikiem Konstytucji, czy strażnikiem jej łamania. Ale Polska już nie będzie taka jak jeszcze miesiąc temu. Lud poczuł się zagrożony. Lud poczuł swoją siłę. Władza poczuła strach. Wszystko się może zdarzyć.