Skok na nasze pieniądze

Na swojej stronie internetowej Bankowy Fundusz Gwarancyjny prezentuje  różnego rodzaju raporty. Najświeższy raport dotyczący  wypłacanych w ramach bankowych gwarancji kwot sprawozdaje za rok 2015. Oto kilka wyimków.

1.W latach 1995 (początek BFG) – 2015 Fundusz wypłacił gwarancje klientom 5 banków komercyjnych, 90 banków spółdzielczych i 2 SKOK-ów.

  1. Do 2000 r. Fundusz wypłacił gwarancje klientom 5 banków komercyjnych i 98 banków spółdzielczych. W latach 2000 – 2015 Fundusz wypłacił gwarancje klientom 2 banków spółdzielczych i 2 SKOK-om.
  2. W latach 1995 – 2015 BFG wypłacił ogółem kwotę 2851,4 mln zł dla 352 tys klientów banków, oraz kwotę 3063,9 mln zł dla 119,5 tys klientów 2 SKOK-ów.
  3. Wewnętrzny fundusz gwarancyjny SKOK-ów partycypował w tej kwocie kwotą 53,5 mln. zł co stanowi 1,7% ogólnej kwoty gwarancji wypłaconych klientom kas.
  4. Statystycznie BFG wypłacił średnio 8tys. zł klientowi banków komercyjnych i 25 tys. klientowi SKOK.

Na stronie BFG pomieszczono jeszcze raportu za 2016 r. Wiadomo już jednak, że na dzień dzisiejszy klientom upadłych SKOK wypłacono prawie 5 md zł.

Wiadomo również, że na dzień dzisiejszy upadło ogółem 9 SKOK-ów a w kolejnych 6 działa zarząd komisaryczny. Jednak zdaniem Ministerstwa Finansów i KNF  „sytuacja w SKOK-ach jest zróżnicowana i nie należy jej uogólniać”. Właśnie, że należy uogólniać i należy wskazać twórców i beneficjentów tego mega-przekrętu, za który płacą wszyscy klienci polskich banków.

SKOK długo opierały się przed objęciem ich działalności nadzorem KNF. Nastąpiło to dopiero w 2012r, dzięki nowelizacji ustawy o nadzorze finansowym. Tak się jednak dziwnie złożyło, że uchwalając tą nowelę koalicja PO – PSL zapomniała (?) obwarować wprowadzenie nadzoru KNF i związanego z tym objęciem SKOK-ów Bankowym Funduszem Gwarancyjnym zewnętrznym audytem kas. Chociaż już wówczas pełno było doniesień medialnych o dziwnych operacjach finansowych koncernu SKOK. Czy nie było więc tak, że ośrodki decyzyjne koncernu SKOK już wówczas świadome było nieuchronności upadku przynajmniej niektórych z nich i ochoczo przystąpiło do BFG dla zwrotu kasy?

I od 2014 r. się posypało! Wszyscy teraz  płacimy za SKOK-i jak za zboże, a końca nie widać!

Afera Amber Gold dotknęła około 19 tys. Polaków. Za aferę SKOK, za którymi stali czołowi politycy PiS Prezydenta RP nie wyłączając, płacimy my wszyscy – klienci banków komercyjnych.  Dlatego niezbędna jest parlamentarna komisja śledcza. Ale oczywiście nie w tej kadencji, gdyż nie ma co liczyć na to, że PiS pójdzie w ślady SLD w przypadku afery Rywina i ustąpi miejsca w komisji opozycji.

P.S. W mediach spotkać można ostatnio wiele doniesień o zamiarach PiS złagodzenia form nadzoru KNF nad SKOK.

Popieram Prezydenta Macron

Popieram Prezydenta Macron dlatego, że odważnie stanął w obronie europejskich wartości, które są i moimi wartościami, a które tak ostentacyjnie i z zapamiętaniem deptane są przez elity przejściowo kierujące krajem.

Stało się to, co przewidywałem i przed czym przestrzegałem w wielu moich poprzednich wpisach: Europa upomina się o respektowanie swoich wartości. Najpierw włoski wiceminister odpowiedzialny za integrację europejską, a teraz nowy Prezydent Francji powiedzieli: „Dość! Albo – albo!” Europa ma dosyć Polski i innych krajów z naszego otoczenia, które Unię Europejską traktują jak dojną krowę, lub, jak to określił Macron, jak supermarket. Albo razem, albo osobno. Postawa Macron, który teraz jest politykiem Nr 1 Europy, jest w pełni zrozumiała, uzasadniona a w sumie może yć dla \polski bardzo korzystna. Może, ale nie musi.

Polscy przywódcy, głównie ci z PiS ale też i niektórzy z PO wielokrotnie demonstrowali swój dystans do wartości, które legły u podstaw zjednoczonej Europy. Zwłaszcza politycy PiS dramatycznie źle przysłużyli się strategicznym interesom naszego kraju czyniąc z prób grania na nosie Unii Europejskiej jednym z głównych filarów wsparcia swojego elektoratu. Zakładali, że „Europa się nie odważy!’, że „Europa nic nam zrobić nie może!”, że to my (Szydło, Duda, Waszczykowski i inni) trzęsiemy Europą i rozdajemy karty. Czar prysł, mleko się rozlało.

Z dwuletniego starcia z Unią Europejską, po wielu potyczkach i bitwach, od Komisji Weneckiej po „przejściową konstytucję” wychodzimy jako państwo ośmieszeni. Wspaniałą ilustracją jest tutaj ingerowanie w wybory prezydenckie polskiego rządu przez współne fotografowanie się polskiego ministra spraw zagranicznych z kandydatka francuskich nacjonalistów  na prfezydenta Francji, aby po zwycięstwie Macron wspaniałomyślnie zaproponować mu, ustami tegoż ministra, „wyzerowanie relacji”. No to mają odpowiedź. Błazenada i kompromitacja Polski na całej linii.

Znamienna będzie w tym kontekście stanowisko Kanclerz Merkel. Z jednej strony pojawi się pokusa przybrania togi „adwokata polskich spraw”, ale z drugiej trudno wyzbyć się będzie kandydatce Merkel świadomości, że między innymi taka właśnie fala obrony europejskich wartości i sprzeciwu wobec „polskich zdrajców”, wyniosła Macron do władzy i pogrążyła francuskich nacjonalistów. Nie wydaje mi się jednak prawdopodobne, aby Merkel chciała zburzyć podstawy Unii na rzecz Jarosława Kaczyńskiego.

Oświadczenie Macron, które jest wyrazem opinii wielu europejskich polityków, mieć będzie dla Polski bardzo duże znaczenie. Być może jest to ostatnia szansa dla polskiego społeczeństwa, aby upomniało się o respektowanie przez rządzących jego zdania. Polski paradoks polega i na tym, że mając najbardziej antyeuropejski rząd, Prezydenta, Parlament, Polacy są narodem prezentującym największe poparcie dla Unii Europejskiej. Czy wystarczy sił i determinacji temu społeczeństwu, aby powstrzymać szaleńców, których działania profesor Sadurski określił jako noszące znamiona „modus operandi zorganizowanej grupy przestępczej”?

A jaka w tym wszystkim rola SLD? Jaka rola partii, której Prezydent, Premier i Minister Spraw Zagranicznych podpisywali ze strony Polski dokumenty akcesyjne, partii, która przeprowadziła wielkie, proeuropejskie referendum, partii, która tak skutecznie roztrwoniła później wynikający z tych historycznych osiągnięć kapitał?

Tak, deklaracja Macron jest według mnie kołem ratunkowym dla polskiej lewicy a dla SLD zwłaszcza. Czy SLD upomni się o swoje wartości, o swoje miejsce na politycznej scenie? Czy stanie na czele tej części społeczeństwa, które wierne chce zostań wartościom Unii Europejskiej, i które przyszłość Polski postrzega w silnym związku z pozostałymi państwami europejskimi?

SLD ma szansę. Za dwa dni zbierze się jego Rada Krajowa. Tematem zapowiedzianym mają być kwestie samorządowe, ale sytuacja, w jakiej Polska znalazła się po włoskich i francuskich deklaracjach jest sytuacja nadzwyczajną. SLD nie może przejść obok tej sprawy obojętnie. Nie może udawać, że deszcz pada. Oczekuję, że rada Krajowa stanie na wysokości zadania. Oczekuję jasnego stanowiska Sojuszu wobec przyszłości Polski w Unii Europejskiej i planowanych w tym obszarze działaniach Sojuszu.

Szczyt zaszczycony

Motto: „Oni (Kaczyńscy) nadają się tylko do niszczenia” – Wałęsa o braciach Kaczyńskich wiele, wiele lat temu.

Ciekawie zapowiada się przebieg „Szczytu trójmorza” zapowiadanego początkowo we Wrocławiu, a przeniesionego do Warszawy, gdyż wystąpić na nim wyraził ochotę przeprowadzający akurat w tym terminie wizytację Polski prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Jak oświadczył prezydencki minister Ścierski:  „ integracja regionu Europy Środkowej przyczyni się do lepszej integracji całej Europy, współpracy gospodarczej”. Wszystko to jeszcze bardziej gmatwa i zaciemnia sprawę owego szczytu.

Po pierwsze niejasny był (do wizyty Trumpa) a jeszcze bardziej niejasny jest teraz program i cele tego szczytu. Oficjalne rządowe media wybijają jako cel zasadniczy „zwiększenie integracji gospodarczej”. Jednakże pierwsza część szczytu dotyczyć ma „problemów integracji politycznej”. Ma ja podobno prowadzić polski prezydent wraz z prezydent Chorwacji. Dopiero druga część, prowadzona przez ministra Szczerskiego dotyczyć ma problemów integracji gospodarczej. O co więc chodzi?

Polski prezydent i rząd uzasadniają wystąpienie Trumpa na spotkaniu poświęconemu ponoć zwiększeniu integracji gospodarczej (sic!) realną obecnością wojsk amerykańskich w Polsce. O co chodzi?

Po trzecie. Polska władza pęka z dumy, że szczyt, mający przyczyniać się do zwiększenia integracji Europy” zaszczyca sam prezydent USA. Nic jednak nie wiadomo o obecności na tym spotkaniu przedstawiciela Parlamentu Europejskiego, Rady czy Komisji Europejskiej. Czy Unia Europejska była zaproszona? Jeżeli tak, przez kogo będzie reprezentowana? Jeżeli nie zapraszano nikogo, to dlaczego z takim zapałem zaprasza się prezydenta nie europejskiego mocarstwa? Są to moim, zdaniem pytania zasadnicze, gdyż odnoszą się do zasadniczej sprawy: jest szczyt „trójmorza” w istocie i w intencjach inicjatorów inicjatywą pro- czy anty-europejską?

Z oglądu sprawy poprzez medialne doniesienia na dzień dzisiejszy, w moim przekonaniu, jest to inicjatywa ukierunkowana na tworzenie europejskiej alternatywy dla Unii Europejskiej. Mało tego, najprawdopodobniej strona polska zaproponowała prezydentowi Stanów Zjednoczonych objęcie politycznego patronatu nad tą imprezą. Stąd decyzja Trumpa o „ zrobieniu krótkiego postoju w Warszawie, w drodze na G-20”. Polityczny patronat USA nad rozbijacką inicjatywą wewnątrz europejską świetnie wpisuje się w antyunijną i antyrosyjską strategią USA. Dlaczego nie skorzystać z okazji? W każdym bądź razie zapowiadane z dużym zapałem „bardzo ważne oświadczenie Prezydenta USA na Szczycie regionalnym” godne będzie uwagi.

Paradoksalnie rzecz ujmując ta ewidentnie rozbijacka w stosunku do idei wspólnej Europy polska inicjatywa  może spotkać się z przychylnością wielu autorytatywnych polityków europejskich. Nie można bowiem zapominać, że droga Polski (a za nią i innych państw regionu” do Unii Europejskiej) nie była łatwa ani  do końca przesądzona. Wśród wielu polityków europejskich dominował pogląd (i rady płynące w naszym kierunku), że „ powinniśmy (kraje Europy Środkowej) przed przystąpieniem do UE, zintegrować się najpierw w organizacji na kształt Beneluxu (czyli takiego RWPG pod auspicjami Banku Światowego), aby dopracować się właściwych standardów państwa demokratycznego i wolnorynkowej gospodarki. Dopiero po jakimś okresie, gdy będziecie moralnie, instytucjonalnie i gospodarczo  gotowi do integracji z Europą, wasze członkostwo będzie uzasadnione”. Mieliśmy więc jako naród duże szczęście, że stało się inaczej i w ostatniej niemal chwili przeważyła opcja o szybkiej integracji.

Dzisiaj jednak, w obliczu narastających, silnych tendencji do europejskiej integracji wokół europejskich wartości społecznych, cywilizacyjnych i wokół wspólnej waluty europejskiej, hasła o przedwczesnym przyłączeniu polski do zachodniej Europu mogą odżyć. A polskie władze, jak nikt inny dostarczały i wciąż dostarczają argumentów uzasadniających takie myślenie.

Bardzo realnie grozi więc nam w najbliższej przyszłości geopolityczna pozycja państwa pomiędzy Unią Europejską a Rosją, państwa wrogo nastawionego do obydwu potężnych sąsiadów, za to pod politycznym i wojskowym parasolem zamorskiego mocarstwa, które do perfekcji opanowało sztukę wyciągania z ognia kasztanów cudzymi rękami.

Swego czasu Mojżesz wyprowadzał naród wybrany z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Najwidoczniej Jarosławowi K. zamarzyła się podobna rola, ale zadanie o wiele trudniejsze: wyprowadzenie narodu wybranego z ziemi obiecanej. Tylko dokąd?

Na koniec wisienka. Oto cytat z materiału poświęconego wizycie Trumpa w Warszawie:

„Onet widział list jednej z osób bliskich polskiemu rządowi w sprawie wizyty Trumpa w Polsce. W notatce dla bliskiego współpracownika Trumpa osoba  ta (jak rozumiem Polak. J.U.) tłumaczy dokładnie to, że bliski ideowo Trumpowi polski rząd okaże mu wszelkie względy, a entuzjastycznie nastawiony do amerykańskiego lidera naród polski zapełni ulice”

Jak oni to zrobią? Przecież szkoły już nie pracują. OTK też jeszcze nie utworzona.  Urzędnicy będą oczywiście musieli entuzjastycznie okazywać entuzjazm, ale czy to wystarczy do „zapełnienia ulic”? Pozostaje lepsza część społeczeństwa: RM.

O tyranii

Ukazała się wspaniała książeczka Timothy Syndera „O tyranii – dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”  (www.sklep.polityka.pl). Książeczka niewielka, broszura prawie, ale jakże esencjonalna! Jak bardzo potrzebna zwłaszcza obywatelom średniej wielkości państwa nad Wisłą.

Już sam Prolog  fascynuje. Pisze autor o ojcach-założycielach konstytucji amerykańskiej:

Budując swoją demokratyczną republikę na fundamentach prawnych i ustanawiając trójpodział władzy, ojcowie-założyciele starali się zapobiec złu, które – podobnie jak wielu filozofów – zwali tyranią. Rozumieli przez nią uzurpację władzy przez jednostkę lub grupę  bądź obchodzenie prawa przez rządzących dla własnej korzyści” (podkr. JU)

Dalej jest tylko lepiej. Zamiast recenzji przytoczę tylko tytuły pierwszych kilku lekcji wraz ze skrótowymi rozszerzeniami.

  1. Nie bądź z góry posłuszny. Władza autorytarna w większości jest dana dobrowolnie…
  2. Broń instytucji. To instytucje pomagają nam zachować przyzwoitość. One też potrzebują pomocy… Instytucje nie obronią się same. Jeżeli nie będziemy chronić każdej z nich od samego początku, runą jedna po drugiej…
  3. Strzeż się państwa jednopartyjnego.
  4. Weź odpowiedzialność za oblicze świata. Zwracaj uwagę na swastyki i inne oznaki nienawiści. Nie odwracaj wzroku i nie przyzwyczajaj się do nich. Usuwaj je sam i dawaj przykład innym.

Itd. itp.  aż do dwudziestego:

  1. Bądź odważny jak potrafisz. Jeżeli nikt z nas nie będzie gotowy zginąć za wolność, wszyscy umrzemy w tyranii

Polecam – zwłaszcza w przeddzień wizytacji Polski przez spadkobiercę ojców-założycieli.

Jest jednak pewna kwestia. To jest dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku. Ale mamy już wiek dwudziesty pierwszy. Czy on nie niesie z sobą nowych lekcji? Oczywiście, że tak. Ze swojej strony dodałbym następujące:

21. Strzeż się tych, którzy usiłują ci wmówić, że jesteś lepszą lub gorszą częścią społeczeństwa.

Zachęcam do formułowania innych lekcji na XXI wiek.

Trump w Polsce

6 lipca, dwa dni po amerykańskim święcie narodowym, Donald Trump przyjeżdża do Polski. Grupa trzymająca władzę w kraju puchnie z dumy o trąbi o sukcesie. Media zadają pytania typu: „o czym prezydent Trump będzie rozmawiał z prezydentem Dudą?” Pytanie raczej retoryczne, rozmowa zbliżona będzie raczej do dialogu cesarza z wasalnym księciem lub wytrawnego polityka z „pożytecznym idiotą”.

Dlaczego Donald Trump niespodziewanie dosyć nawiedza właśnie Polskę? Przecież jest tyle innych krajów na świecie! Dlaczego nie udaje się ze swoją trzecią bodajże wizytą zagraniczną do Szwecji, Japonii, Litwy czy Węgier, ale akurat nad Wisłę? Na to pytanie odpowiedź wydaje mi się jasna: sprawujące w Polsce władze elity polityczne cechują się niespotykanym gdzie indziej poziomem rusofobii i umiejętnie podsycają antyrosyjskie nastroje w społeczeństwie, a w antyrosyjskiej krucjacie Stany przyznały Polsce rolę niepoślednią.

Strategia mocarstwa to taki cel, o którym się nie mówi, a który konsekwentnie się realizuje. Ronald Reagan okrzyknął ZSRR mianem „imperium zła”. Rosja już nie jest radziecka, jest jak najbardziej prawicowa, ale dla Stanów to dalej „imperium zła” i wszelkiego, światowego nieszczęścia. Nie o ideologię więc tutaj chodzi. Jeżeli nie o ideologię, to o co? Najprawdopodobniej głównym strategicznym celem USA jest zdobycie niekwestionowanej pozycji hegemona na całej północnej półkuli ziemskiej, politycznego i gospodarczego szefa dostatniej północy.  Pozycji tej zagrażają dwa państwowe lub para-państwowe organizmy: Rosja i Unia Europejska.

Odrzucając na bok frazesy i okazjonalne bon moty a skupiając się na faktach nie sposób znaleźć zbyt wiele realnych poczynań prezydenta Obamy na rzecz Europy – matki Stanów Zjednoczonych. Niektóre – jak na przykład pominięcie Brukseli w programie pierwszego europejskiego  tourne  Obamy można wręcz uznać za wrogie. Trump, jeszcze nie został prezydentem a już nie szczędził krytyki Unii Europejskiej i NATO oraz pieniędzy na wsparcie antyeuropejskiego referendum w Wielkiej Brytanii. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej nie uronią ani jednej łzy w przypadku rozpadu Unii Europejskiej – wręcz przeciwnie – dostrzegą nowe możliwości do własnej ekspansji gospodarczej.

Z Rosją sprawa jest inna. Tutaj chodzi o zawładnięcie olbrzymim rynkiem zbytu i olbrzymim i bogactwami naturalnymi. I każda rosyjska polityka ukierunkowana na samodzielność będzie spotykała się z presją i agresją ze strony USA niezależnie od prezentowanej ideologii.

W tej sytuacji sojusznik taki jak Polska jest na wagę złota. Niby członek Unii Europejskiej, ale w praktyce realizujący strategiczne cele USA poprzez nieustanne kreowanie na międzynarodowych forach atmosfery zagrożenia ze strony Rosji. Polska już nie raz wbijała rosyjskiej polityce Uniii Europejskiej nóż w plecy, zarówno za prezydentury Lecha Kaczyńskiego jak i Bronisława Komorowskiego, wiernie stając u boku polityki amerykańskiej. Prezydent Trump wygłosi więc zapewne publicznie  kilka „okrąglasów” łechcąc polską próżność hasłami „za wolność waszą i naszą”, nazwiskami Kościuszki czy Pułaskiego, pochwali politykę zagraniczną Polski i utwierdzać będzie polskie władze w ich antyrosyjskości, być może zachęcając do dalszych zakupów uzbrojenia – najlepiej amerykańskiego. Jest mu to potrzebne zarówno z racji strategicznych celów USA jak i z własnych, aby choćby nieco osłabić oskarżenia o nadmierną sympatię do Putina. A polski rząd i polski prezydent będą się cieszyć. Tylko z czego? Z tego, że idąc z USA przeciwko Unii Europejskiej działa na szkodę Polski i Polaków?