Trump w Polsce

6 lipca, dwa dni po amerykańskim święcie narodowym, Donald Trump przyjeżdża do Polski. Grupa trzymająca władzę w kraju puchnie z dumy o trąbi o sukcesie. Media zadają pytania typu: „o czym prezydent Trump będzie rozmawiał z prezydentem Dudą?” Pytanie raczej retoryczne, rozmowa zbliżona będzie raczej do dialogu cesarza z wasalnym księciem lub wytrawnego polityka z „pożytecznym idiotą”.

Dlaczego Donald Trump niespodziewanie dosyć nawiedza właśnie Polskę? Przecież jest tyle innych krajów na świecie! Dlaczego nie udaje się ze swoją trzecią bodajże wizytą zagraniczną do Szwecji, Japonii, Litwy czy Węgier, ale akurat nad Wisłę? Na to pytanie odpowiedź wydaje mi się jasna: sprawujące w Polsce władze elity polityczne cechują się niespotykanym gdzie indziej poziomem rusofobii i umiejętnie podsycają antyrosyjskie nastroje w społeczeństwie, a w antyrosyjskiej krucjacie Stany przyznały Polsce rolę niepoślednią.

Strategia mocarstwa to taki cel, o którym się nie mówi, a który konsekwentnie się realizuje. Ronald Reagan okrzyknął ZSRR mianem „imperium zła”. Rosja już nie jest radziecka, jest jak najbardziej prawicowa, ale dla Stanów to dalej „imperium zła” i wszelkiego, światowego nieszczęścia. Nie o ideologię więc tutaj chodzi. Jeżeli nie o ideologię, to o co? Najprawdopodobniej głównym strategicznym celem USA jest zdobycie niekwestionowanej pozycji hegemona na całej północnej półkuli ziemskiej, politycznego i gospodarczego szefa dostatniej północy.  Pozycji tej zagrażają dwa państwowe lub para-państwowe organizmy: Rosja i Unia Europejska.

Odrzucając na bok frazesy i okazjonalne bon moty a skupiając się na faktach nie sposób znaleźć zbyt wiele realnych poczynań prezydenta Obamy na rzecz Europy – matki Stanów Zjednoczonych. Niektóre – jak na przykład pominięcie Brukseli w programie pierwszego europejskiego  tourne  Obamy można wręcz uznać za wrogie. Trump, jeszcze nie został prezydentem a już nie szczędził krytyki Unii Europejskiej i NATO oraz pieniędzy na wsparcie antyeuropejskiego referendum w Wielkiej Brytanii. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej nie uronią ani jednej łzy w przypadku rozpadu Unii Europejskiej – wręcz przeciwnie – dostrzegą nowe możliwości do własnej ekspansji gospodarczej.

Z Rosją sprawa jest inna. Tutaj chodzi o zawładnięcie olbrzymim rynkiem zbytu i olbrzymim i bogactwami naturalnymi. I każda rosyjska polityka ukierunkowana na samodzielność będzie spotykała się z presją i agresją ze strony USA niezależnie od prezentowanej ideologii.

W tej sytuacji sojusznik taki jak Polska jest na wagę złota. Niby członek Unii Europejskiej, ale w praktyce realizujący strategiczne cele USA poprzez nieustanne kreowanie na międzynarodowych forach atmosfery zagrożenia ze strony Rosji. Polska już nie raz wbijała rosyjskiej polityce Uniii Europejskiej nóż w plecy, zarówno za prezydentury Lecha Kaczyńskiego jak i Bronisława Komorowskiego, wiernie stając u boku polityki amerykańskiej. Prezydent Trump wygłosi więc zapewne publicznie  kilka „okrąglasów” łechcąc polską próżność hasłami „za wolność waszą i naszą”, nazwiskami Kościuszki czy Pułaskiego, pochwali politykę zagraniczną Polski i utwierdzać będzie polskie władze w ich antyrosyjskości, być może zachęcając do dalszych zakupów uzbrojenia – najlepiej amerykańskiego. Jest mu to potrzebne zarówno z racji strategicznych celów USA jak i z własnych, aby choćby nieco osłabić oskarżenia o nadmierną sympatię do Putina. A polski rząd i polski prezydent będą się cieszyć. Tylko z czego? Z tego, że idąc z USA przeciwko Unii Europejskiej działa na szkodę Polski i Polaków?

Autor: Jacek Uczkiewicz

Szczegóły na FB: https://www.facebook.com/jacek.uczkiewicz/about?section=bio&pnref=about

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *