Niebezpieczna dziecinada

Mundial co raz bliżej, ołtarzyki piłkarskie w wielu sklepach i na każdej stacji Orlenu a tu media donoszą o bojkocie piłkarskich rozgrywek w Rosji przez polityków PiS.  Oni do Rosji nie pojadą i już. Nasi herosi zielonej murawy, tam na dzikim wschodzie, pozbawieni zostaną emanującego głęboką inteligencją i ojcowskimi uczuciami uśmiechu Pana Prezydenta czy przedmeczowego błogosławieństwa ministra od sportu. PiS do Rosji nie pojedzie! To rodzaj sankcji, jakie ta organizacja nałożyła na Prezydenta Putina. Ciężko pewnie będzie Putinowi łykać ten dyplomatyczny policzek, ale dostanie za swoje! Nie zdziwiłbym się, gdyby przed każdym meczem naszym zawodnikom puszczano w szatni na laptopie albo na indywidualnych smartfonach specjalne przesłanie Prezydenta Dudy, może Premiera Morawieckiego, a może ich wspólne. A prezes to od macochy?  Niech chłopaki wiedzą, że władza jest z nimi i że cierpi, że nie może być fizycznie. Ale służba dla kraju wymaga wyrzeczeń i poświęceń…

Teraz poważnie. Ogłaszając  bojkot Mundialu PiS postępuje jak zawsze w podobnych przypadkach: pręży muskuły przed swoim elektoratem nie bacząc na to jakie szkody przynosi to krajowi.  A jest przecież druga strona  problemu. Ogłaszając bojkot Mundialu PiS raz jeszcze urbi et orbi potwierdza, że priorytetem jego polityki zagranicznej jest ESKALACJA napięcia z Rosją – a to już, moim zdaniem,  zakrawa o zdradę polskich interesów narodowych.

Państwa europejskie: Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i inne mają za sobą bardzo burzliwą historię wzajemnych stosunków. Mówiąc w skrócie, wyciągając wnioski z tych tragedii postanowili o powołaniu Unii Europejskiej, która zmieniła zwrotnice w ich politykach: z kierunku konfrontacyjnego na współpracę. Potrafili wzbić się ponad narodowe animozję, morza przelanej krwi, indywidualne aspiracje – w imię wspólnego dobra. Otworzyli wrota do swojej idei dla innych europejskich państw, w tym dla Polski. I dzisiaj polskie władze wychodzą ze skóry, aby tą historyczną europejską ideę storpedować.  Kreowanie Polski jako terenu konfrontacji pomiędzy Unią, NATO a Rosją w żaden sposób nie koreluje z unijnym systemem celów i wartości.

Rok temu we wpisie „Szczyt zaszczycony” pisałem o kuriozalnej inicjatywie pisowskiego prezydenta i pisowskiego rządu tzw. „Szczytu trójmorza”.  Oficjalna propaganda przedstawiała go jako inicjatywę zmierzającą do umocnienia Unii, lecz nie zaproszono na spotkanie żadnego z unijnych liderów, ani Prezydenta, ani przewodniczącego Komisji, żadnego z 27 komisarz, przewodniczącego Parlamentu czy choćby kogokolwiek z jego kilkunastu zastępców. Zaproszono natomiast i ostentacyjnie celebrowano nowo wybranego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa. Pisałem wtedy między innymi: „Z oglądu sprawy poprzez medialne doniesienia, na dzień dzisiejszy, w moim przekonaniu jest to inicjatywa ukierunkowana na tworzenie europejskiej alternatywy dla Unii Europejskiej. Mało tego, najprawdopodobniej strona polska zaproponowała prezydentowi Stanów Zjednoczonych objęcie patronatu nad tą imprezą.”

Minął rok, wydawało by się, że bez echa, a tu nagle, miesiąc temu,  Stany ogłaszają, że polską inicjatywę rozbijackiego względem UE „trójmorza” wpisują na listę priorytetów amerykańskiej polityki zagranicznej.

Niedawno uraczeni zostaliśmy nową polską inicjatywą „ugoszczenia” w naszym kraju większej liczby amerykańskich żołnierzy. Póki co inicjatywa zaskoczyła NATO-wskie dowództwo, ale nie wiadomo, czy nie jest ona z rodzaju tych inicjowanych przez USA kanałami dyplomatyczno – wywiadowczymi, do których Stany nigdy oficjalnie się nie przyznają.  Polska woła o zwiększenie amerykańskiej obecności militarnej w naszym kraju. Polska chce być 51 stanem lub choćby terytorium zależnym od USA typu Portoryko czy Samoa!  Rząd mówi o koszcie 2 miliardów zł tej inicjatywa. Warto się będzie jednak jej przyjrzeć z bliska. Chociaż suma ta ma się nijak do dziesiątków i setek miliardów, którymi ostatnio rząd szasta niemal co dnia, to jednak wart by wiedzieć, jak wyliczono te koszty, czy są to koszty jednorazowe, czy stałe (coroczne) itp. Tak czy inaczej mając do wyboru: Unia Europejska czy Stany Zjednoczone, polskie władze wybrały tą drugą opcję i ze swojej dobrowolnej roli amerykańskiego wasala wywiązywać się chce jak najgorliwiej.

Swego czasu Prezydent Lech Kaczyński wybrał się w groteskową podróż do Gruzji, by tam wypowiadać Rosji wojnę akurat w momencie, w którym przywódcy europejscy udali się do Moskwy by militarny konflikt gruziński rozwiązać metodami dyplomatycznymi.  Dzisiaj PiS ideę Lecza Kaczyńskiego twórczo rozwija, tymczasem Polsce i Europie potrzebny jest rząd i prezydent, którzy wspólnie doprowadzą do normalizacji stosunków z Rosją i którzy będą wiarygodnymi dla Unii Europejskiej partnerem w rozmowach z tym mocarstwem.

Pisowski bojkot Mundialu świetnie wpisuje się natomiast w ramy antyrosyjskiej, konfrontacyjnej strategii USA, której elementem jest stałe podgrzewanie granicy Unia Europejska – Rosja. Być może na Mundial uda się niewielu europejskich polityków, ale taka tromtadracka ostentacja rządzącej partii politycznej jest wbrew europejskiemu kursowi, ukierunkowanemu na szukanie porozumienia.  Deklaracja: „my do Rosji nie pojedziemy!” to  czysta dziecinada, ale to dziecinada, która skrywa poważne dla Polski niebezpieczeństwa.

Autor: Jacek Uczkiewicz

Szczegóły na FB: https://www.facebook.com/jacek.uczkiewicz/about?section=bio&pnref=about

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *