„Stanęliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy duży krok naprzód!” – to oklepane powiedzenie pasuje jak ulał do harców PiS wokół polskiego wymiaru sprawiedliwości w ostatnich godzinach. Na te harce składają się niedopuszczalne, obraźliwe ataki prezydenta Polski na polskie środowisko sędziowskie, które PAD przypuścił w czasie swojej wizytacji antypodów. Stworzył się nam egzotyczny duet: Premier i Prezydent, Duda i Morawiecki, który nie szczędzi wysiłków w dyskredytowaniu, szkalowaniu wręcz tysięcy polskich sędziów, czynienia z nich przestępców, których poskromić może tylko podległa faktycznie Ministerstwu Sprawiedliwości Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego. Skandal jakiego świat nie widział dawno i nie prędko zobaczy.
Najważniejsze jednak wydarzenie to nadzwyczajne przyspieszenie prac nowoutworzonej KRS nad powołaniem nowych sędziów Sądu Najwyższego. Jest oczywiste dla każdego, że jeden jest powód tego przyspieszenia: zdążyć z faktami dokonanymi przez zajęciem stanowiska w kwestii praworządności w Polsce przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
Wycinka KRS i Sądu Najwyższego to jednak nie wycinka Puszczy Białowieskiej – z całym dla niej szacunkiem. W puszczy drzewa odrosną, skutki dewastacji polskiego wymiaru sprawiedliwości przyniosą natomiast morze deformacji i patologii rozsianych po całym kraju, których skutki będą dawać o sobie nawet wówczas, gdy Puszcza zapomni o niejakim ministrze Sz.
Wciskając pedał gazu na drodze niszczenia niezależności polskiego sądownictwa PiS demonstruje wobec Unii Europejskiej, ale również wobec niemal całego prawniczego świata swoją determinację i ostentację jednocześnie. Gdyby polskie władze chciały być rzeczywistym członkiem europejskiej wspólnoty, to, pomne casusu Puszczy, poczekałyby spokojnie na stanowisko ETS. Ale pisowskie władze takiej woli nie mają, stąd ta ostentacja.
Jawne zlekceważenie przez PiS Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w podstawowej dla Unii kwestii: praworządności jest pierwszym, praktycznym krokiem na drodze wyprowadzania Polski z Unii. Plexit właśnie się zaczął.
Kolejnym krokiem będą wybory do Europejskiego Parlamentu. Jeżeli górę w nich weźmie PiS, to sprawa będzie przesądzona. Wbrew buńczucznym, ksenofobicznym okrzykom Morawieckiego Polska nie narzuci swojej wizji Unii Europejskiej Niemcom, Francuzom, Hiszpanom, Holendrom czy nawet Włochom. Polski kurs na wyjście z Unii będzie miał natomiast taki skutek, że przyspieszeniu ulegnie proces podziału dotychczasowej UE na dwie część: coraz mocniej zintegrowanego wokół strefy Euro jądra i luźnych elektronów, które gdzieś tram krążyć będą po dalekich, nieprzewidywalnych orbitach, ale które zarówno przez Unię, jak i przez jej przeciwników (USA, Rosja) nie będą mogły być inaczej traktowane niż jako wdzięczny przedmiot do politycznych manipulacji.
I taka będzie prawdziwa cena gry pod tytułem „Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019”.
Jacku – uważam, iż formalnego Polexitu (jak w przypadku Wielkiej Brytanii) raczej nie będzie. Wątpię mocno aby ogłoszono referendum w tej sprawie. Mimo działań które noszą znamiona Polexitu. Unia też nie ma – wiesz o tym lepiej ode mnie – praw czy prerogatyw aby kogokolwiek „wyrzucić” ze wspólnoty. Zawiesić, ograniczyć prawa, obciąć dopływ „kasy” – to i owszem. Nic poza tym. Może co najwyżej – tzw. twarde jądro, czyli ci którzy zaczęli jednoczenie rynku: Niemcy, Beneluks, Francja, może Włochy (choć to w obecnej sytuacji mocno wątpliwe), pewnie Austria, dalej to nie wiem – rozpocząć „ucieczkę do przodu” zostawiając resztę towarzystwa na obrzeżach, w sferze „satelitarnej”, coś na kształt „pierścieni Saturna” krążących luźno i w różnych odległościach od tej planety. „Pierścienie Saturna” – to określenie najlepiej oddawać może ten stan rzeczy o którym piszę. Na ten temat napisałem taki >eseik<, chyba ze dwa-trzy lata temu (oto link do niego, jeśli Cię Jacku to zainteresuje: http://racjonalista.tv/europa-karolinska-miraz-czy-realna-alternatywa/).
Bardziej groźną sytuacją może być inna, w kontekście polskich "kopulacji" z Waszyngtonem (jakie ujawniła ostatnio prasa) na temat sankcji wobec Niemiec z tytułu ich handlu z Rosja i projektu NS-2. Ponieważ w Europie – nie wnikam słusznie czy nie słusznie, zasadnie czy nie etc. – wzbiera taka niechęć czy powodowana zazdrością alergia do Niemców (nie taka jak oczywiście u nas, którą ta władza i te elity stymulują – zresztą wobec naszych głównych dwóch sąsiadów, z którymi musi się "dobrze żyć" i współpracować) może dojść do takiej sytuacji, kiedy Niemcy (a de facto – ich biznes i elity) powiedzą: a mamy was dosyć i tak "łożymy na Unię najwięcej ze wszystkich"(fakt, iż przy tym zarabiają, ale to insza inszość, "lud" widzi tylko wszędzie koszty takich przedsięwzięć), zostawiamy was, róbcie sobie co chcecie. Niemcy – to wiadomo z historii – bardzo dobrze współpracowały zawsze z Rosją, mimo przeciwieństw i zadrażnień, różnic i tarć. Obie te zbiorowości mają się, że tak powiem "zawsze ku sobie": i jest to nie tylko w pragmatyzmie – charakterystycznym dla obu elit kierujących tymi krajami, ale w mentalności ludzi. Nie czas i miejsce aby roztrząsać co przyciąga mentalnie Rosjan ku Niemcom, a Niemców ku Rosji. Długo by na ten temat dyskutować – może kiedyś będzie ku temu okazja ….. Najgorsze są spustoszenia jakie obecna narracja czyni w świadomości i mentalności "ludu" nad Wisłą, Odrą i Bugiem. Przez 30 lat czyniono tak (demo-liberalne media) wobec Rosji i Rosjan, zajmując absolutnie nie racjonalne i emocjonalne, bazującą na uprzedzeniach, fobiach i "fantazmatach" stanowisko, budując wizję wschodniego sąsiada w każdym calu na "NIE" z pogardą i obśmianiem włącznie, a teraz ten sam proces przebiega w pisowskich mediach i narracji wobec Niemiec i Niemców. No i jednocześnie – wstrętny, niski i godny potępienia serwilizm wobec Jankesów. Tak irracjonalny, tak prymitywny, że aż wstyd. Myślę, że pragmatycznym do bólu Amerykanom jest też "głupio" (choć nie mówię tego tu o ich obecnym prezydencie) za takiego "najbliższego sojusznika" w Europie.
Raz jeszcze – Polexitu jako takiego raczej (podkreślam – raczej) nie należy się spodziewać.
I jeszcze jedno – uważam, iż jeśli pewne obszary polityki i dyplomacji "elit PiS-u" sprawiają wrażenie iż są na rękę Kremlowskiej elicie i zamiarom tamtych elit politycznych to wcale nie oznacza iż obecnie rządzący w Polsce są "pro-rosyjscy". A tak się en bloc u nas uważa. PiS-owska ekipa (i ich "mentalne przybudówki") niosą sobą genetyczną myśli kontr-reformacyjną – i wszystko co z nią się wiąże: post-sarmatyzm, klerykalizm, megalomanię, rusofobię – czyli "nawracanie" schizmatycznych prawosławnych na naszą polską wiarę (oczywiście dziś to jest inny wymiar choć źródła są te same), paternalizm, irracjonalizm, wańkowiczowskie "chciejstwo" które stoi na antypodach pragmatyzmu oraz krytycznego myślenia i "wsobność" (to za Stanisławem Lemem).
Pozdrawiam.
W sensie formalno-prawnym pewnie masz rację: kopii Brexitu nie będzie. Nie ta kultura polityczna. W sensie praktycznym, faktycznym, niestety tak. Polska sama ustawia się na obrzeżach Unii. Taka cwaniacka metoda: to wszystko ich (Brukseli, Luksemburga) wina! My przecież chcemy integracji!
Zważ na zawirowanie wokół tzw. Trójmorza. Jak podały media Niemcy wyraziły zainteresowanie uczestnictwem jako obserwatorzy w najbliższym spotkaniu. „Nasi” pieją z zachwytu: sukces! Jak się jednak dokładniej przyjrzeć, to na to spotkanie znowu nie został zaproszony nikt z Parlamentu lub Komisji Europejskiej, będzie natomiast przedstawiciel rządu USA(sic!). USA doceniają rozłamową inicjatywę Polski i przyjęli zaproponowany przez Polskę patronat polityczny. Niemcy natomiast, najprawdopodobniej, chcą mieć wgląd w tą aferę – i bardzo dobrze. Będą okiem i uchem „starej” Unii, z której Polska chce się wyplatać. itd, itp