Czerwonym moherem nie będę

Jest dzień 3 maja 2020 r. – Święto Konstytucji. 7 dni przed dniem wyborów na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej, terminem wyznaczonym zgodnie z przepisem Ustawy Zasadniczej przez Marszałka Sejmu RP. Doskonała pora do paru osobistych refleksji o aktualnym stanie naszej „konstytucyjności”. Naszej, to znaczy zarówno w ujęciu formalnym jak i indywidualnym, osobistym stosunkiem obywateli do ustrojowych fundamentów państwa, jakimi są zapisy Konstytucji.

Wybory prezydenckie w Polsce Anno Domini 2020 z pewnością będą przedmiotem badań naukowych i wykładów akademickich na wydziała prawa i nauk politycznych uniwersytetów na całym świecie. Oto bowiem rozgrywa się wielopłaszczyznowy dramat: mordowanie ustroju demokratycznego przez politycznych przestępców mieniących się obrońcami demokracji, wykorzystującymi – jako narzędzie mordu – połamane, ponaginane przepisy demokratycznej konstytucji.

Na dzień dzisiejszy nie ma jeszcze w prawnym porządku RP ustawy regulujących zasady wyborów prezydenckich, według nowej, rewolucyjnej jak na polską tradycję, powszechnej i jedynej zasadzie korespondencyjności.  Będzie ona mogła być podpisana przez Prezydenta za kilka dni, na 2, 3 dni przed dniem wyborów. Ustawy nie ma, ale już na jej podstawie uruchomiono potężną machinę drukowania tzw. pakietów wyborczych, czyli kart, oświadczeń i kopert. Dzisiaj wyczytałem w Internecie, że ich rozprowadzanie przez (sic!) pocztę rozpocznie się w dniu jutrzejszym.

Swoje generalne zastrzeżenia do forsowanej przez PiS farsy wyborczej wyraziłem we wpisie „Ćwiek” z dnia  19 kwietnia b.r., nie będę więc ich tutaj powtarzać. Dodam tylko jedną, nową, poważną wątpliwość. Jak się okazuje nastąpił przeciek wzorów pakietów wyborczych i każdy względnie obznajomiony z programami graficznymi może sobie taki pakiet (pakiety) wydrukować. Teraz wystarczy znać PESEL jakiejś osoby, aby w dowolnej skrzynce pocztowej umieścić jej głos. Który będzie ważny? W przypadku ujawnienia fałszerstwa (bardzo mało prawdopodobne), kto będzie ścigany?

Ale teraz nie chcę rozwijać wątku akonstytucyjności tych „wyborów”, wątku wałkowanego w systemie 24/7 w mediach. Największy od 1989 roku kryzys demokracji w Polsce, z którym mamy do czynienia, jest niewątpliwie skutkiem kryzysu partii politycznych. To właśnie te partie, odwołujące się do zasad demokracji, przez swoją słabość dopuściły do tego, że Polską rządzi partia autorytarna.

Konstytucja podmiotowo i bardzo ogólnie odnosi się do partii politycznych w dwóch tylko artykułach: Art.11 i Art.100 oraz w Art. 13, mówiącym o zakazie działalności partii politycznych w zakładach pracy. Praktyka jednak jest taka – i nic w tym dziwnego, jest to zgodne z tradycjami europejskiej kultury politycznej – że to właśnie partie polityczne odgrywają przemożną, decydującą rolę w kształtowaniu społecznej, gospodarczej i oczywiście politycznej rzeczywistości. Najbliższa mi jest rzecz jasna partia o nazwie (póki co) Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Świat, Europa i Polska wstrząsane są w ostatnich latach, a ostatnich miesiącach w szczególności, najpoważniejszymi od dziesięcioleci torsjami ekonomicznymi, gospodarczymi, społecznymi i politycznymi. Pandemia sars-cov-2 przyspieszyła oczekiwania na głębokie zmiany oraz spotęgowała obawy o bezpieczne jutro miliardów ludzi na świecie. Dzieje się więc bardzo wiele i bardzo szybko. Czy jednak ktoś jest w stanie wskazać na jakieś oficjalne stanowisko partii politycznej o nazwie Sojusz lewicy Demokratycznej, odnoszące się do aktualnych problemów Polski i świata? W poszukiwaniach sięgam do źródła, czyli internetowej strony SLD. Na całej stronie nie ma zakładki typu: „Stanowiska SLD w wobec aktualnych problemów Polski i Polaków”. Są natomiast publikowane uchwały Rady Krajowej. I tak, na przestrzeni lat 1916 -2020 Rada Krajowa przyjęła ogółem 13 uchwał, z których 9 dotyczyło spraw wewnątrzpartyjnych. Te odnoszące się do spraw ogólnopolskich to:

– uchwała RK z czerwca 2017 r. w sprawie członkostwa Polski w Unii Europejskiej;

– uchwała RK z września 2017 r. w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości;

– uchwała RK z grudnia 2018 r. w sprawie ustawy represyjnej,

– uchwała RK z marca 2019 r. w sprawie rocznicy uchwalenia Konstytucji RP.

Do tych uchwał „ponadpartyjnych” dodać należy jeszcze uchwałę Zarządu Krajowego z grudnia 2016 r. „Ręce precz od generała”. TO WSZYSTKO

To wszystko, ale to i tak, jak się okazuje, za dużo. O ile bowiem statut SLD określa (na marginesie bardzo ogólnie, hasłowo) cele partii, to w ogóle nie odnosi się do metod ich realizacji. Tak też w statucie  nie mam mowy o wypracowywaniu, zajmowaniu i rozpowszechnianiu stanowisk SLD wobec aktualnych problemów. W świetle zapisów statutowych nawet wymienione wyżej dokumenty zdają się nie mieć wystarczającej podstawy. Tylko bowiem Kongresowi SLD (zwoływanemu sporadycznie) przyznaje on prawo do „uchwalania apeli i stanowisk”. Konwencja Krajowa, Rada Krajowa, jako i Zarząd mogą, zgodnie ze statutem podejmować uchwały, ale tylko: „w najważniejszych dla partii sprawach”.  Dla partii – nie dla Polski i Polaków.

Z oczywistych względów do tych stanowisk nie można zaliczyć stanowisk Klubu Parlamentarnego Lewica – Razem. Klub ten tworzony jest przez trzy odrębne podmioty polityczne, a ponadto z żadnym ze stanowisk Klubu nie jest związane żadne stanowisko chociażby Zarządu Krajowego SLD.

Pozwoliłem sobie na tą wiwisekcję po to, aby pokazać jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniła się najbardziej mi znana partia polityczna. Trudno jest mi uznać za przypadek, że w statucie SLD brak jest zadań bieżącego reagowania na ważne wydarzenia polityczne, społeczne czy gospodarcze zarówno przez władze krajowe jak i lokalne. Gros swojej energii partia kieruje na sprawy wewnętrzne, na przygotowywanie się do kolejnych kampanii wyborczych. Uchwały „ponadpartyjne” są okazjonalne. Potwierdza to moją tezę, wyrażoną w szeregu wcześniejszych publikacji, że w przeciągu ostatnich lat władze SLD dążą do przekształcenia tej partii, wywodzącej się z europejskich tradycji politycznych, a więc ściśle związanych z bieżącymi problemami ludzi, w partię komitetową, w strukturę wyborczą na wzór amerykański.

I tutaj dochodzimy do dnia dzisiejszego. We wpisie „Ćwiek” podzieliłem się swoimi poważnymi wątpliwościami odnośnie udziału w przygotowywanym przez PiS teatrzyku pod nazwą „wybory”. Moje główne zastrzeżenia dotyczyły legalizacji przeze mnie  bezprawia przez udział w tych „wyborach”. Będąc przekonanym, że to nie tylko mój problem, wyraziłem przy tym nadzieję, że władze partii pomogą mi i innym się z nim uporać. Nie oczekiwałem oczywiście odpowiedzi imiennej – wystarczające byłoby jednoznaczne odniesienie się do tego dylematu. Nic takiego nie nastąpiło, prócz niezłomnej deklaracji  kandydata lewicy udziału w wyborach i oczekiwaniach, że elektorat nie zawiedzie. A przecież w tej tak doniosłej kwestii partia mogła o zdanie zapytać się swoich członków. Mogła – ale tego nie zrobiła. Ale jutro, może pojutrze znajdę w skrzynce pocztowej lub na schodach „pakiet wyborczy” od nadkomisarza wyborczego – Sasina. Co mam z nim zrobić?

Po raz pierwszy ja i wielu innych stajemy przed tak poważnym problemem. Raz na trzydzieści lat. Po raz pierwszy i zapewne po raz ostatni, gdyż jeżeli zwyciężą ciemne moce z Nowogrodzkiej, to druga taka sytuacja nie będzie potrzebna. Jeżeli natomiast Kaczyński przegra, to – mam nadzieję – nowi liderzy wyciągną z tej lekcji właściwe nauki, tak by podobna trauma się nie powtórzyła.

Pora na decyzję. Nie wesprę swoim działaniem bezprawia Kaczyńskiego ani 10 maja 2020 r., ani w żadnym innym terminie „wyborów” podług przeforsowanej wbrew prawu i przyzwoitości ustawy o wyborach korespondencyjnych. Nie przyczynię się do tego, aby mógł mówić, że „suweren poparł jego sposób obchodzenia się z prawem”, choćbym miał narazić się na szykany administracyjne lub partyjne konsekwencje. Chcę być obywatelem świadomym ważności i wartości swojego głosu, swojej cegiełki w budowaniu demokratycznego państwa. I dlatego w tej nadzwyczajnej, krytycznej sytuacji nie będę głosować „bez względu na wzgląd”. Nie zamierzam być czerwonym moherem.

P.S.

Konstytucja nie jest „świętą księgą” i powinna być modyfikowana. Oczywiście nie na kolanie, na potrzeby chwili lub pojedynczego człowieka. Jeżeli do takiego spokojnego, odpowiedzialnego namysłu kiedyś dojedzie, to jednym z problemów, który powinien być w Ustawie Zasadniczej  doprecyzowany, to rola i odpowiedzialność partii politycznych w politycznym i społecznym życiu kraju. Jednoznacznie określić w niej należy, czy partie polityczne są trwałym elementem systemu politycznego, czy też, na wzór zza oceanu, są tylko komitetami wyborczymi, których głównym celem jest reelekcja posłów i senatorów.

Autor: Jacek Uczkiewicz

Szczegóły na FB: https://www.facebook.com/jacek.uczkiewicz/about?section=bio&pnref=about

2 myśli w temacie “Czerwonym moherem nie będę”

  1. 4 czerwca 1989r w snach trzeźwych czy sponiewieranych napojem patriotów c2h5oh, nie wyobrażałem sobie ,że mały podły człowiek z dumnego narodu zrobi pośmiewisko XXI w.Jakież do dojmująco smutne,że tak łatwo ten proces przebiega.Że tak daliśmy się podejść,że nie mamy prawnego,społecznego przede wszystkim remedium na branie po twarzy.

  2. Popieram Jacku. Też podjąłem taką decyzję, już wcześniej. W farsie najszerzej mówiąc brać udziału nie chcę i po prostu nie mogę. Nikogo ani nie namawiam do podobnych działań ani nie oceniam. I tak powinno uczynić kierownictwo Partii Lewicowej czy konglomeratu Partii Lewicowych, zasiadającego dziś w Sejmie. Z kandydatem na Prezydenta na czele. Apele tak, oceny – nie.
    I jeszcze jedno. Ten kryzys ideowości, zamknięcie się do swoich wąsko-kuluarowych problemów, brak przyjaznych mediów ogólnopolskiego wymiaru (ale to problem ścigający „lewicę” w Polsce od lat) a przede wszystkim – jak pisał Marks (choć przy innej okazji) – alienacji od zasadniczych zagadnień współczesnego świata i ludzi pracy najemnej dziś skutkuje tym co jest. Zresztą, droga do sceny politycznej a’la w USA czyli partię jako nieformalne związki „lobbystów” przeróżnych „biznesów”, interesów, grup wpływów etc. zbierające się li-tylko na kampanie wyborcze, prowadzi do…….widać do czego. A najgorszym jest to, iż niestety gremia kierownicze nadal tkwią w syndromie twiterowo-konferencyjnej (codzienne komentowanie wszystkiego w formie konferencji prasowej). Takie uprawianie polityki to prosta droga do całkowitej anihilacji. Grają wszyscy na szachownicy ustawianej przez PiS i wedle jego reguł. Reaktywność bez własnych pomysłów co po odsunięciu pislamistow od władzy jest po prostu tragiczna. Dlatego ja osobiście jestem przygnębiony i niezwykle pesymistycznie widzę przeszłość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *