Szpital powiatowy w Kłodzku wystosował właśnie apel do mieszkańców powiatu o wsparcie go finansowo i materialnie w związku z dodatkowymi zadaniami nałożonymi na niego z tytułu walki z pandemią sars-cov-2. Brakuje mu właściwie wszystkiego: materacy, kołder, koców, środków czystości itp. Przypadek kłodzki najkrócej skomentować można w jeden tylko sposób: KLINICZNY PRZYKŁAD BANKRUCTWA PAŃSTWA. Ile jeszcze takich szpitali jest w Polsce?
Ale Polska nie kończy się w Kłodzku. Mamy wszak stolicę, a tam pomnik – co tam pomnik: monument skuteczności rządu: tymczasowy szpital COVID-wy na Stadionie Narodowym. Otwierano go z wielkim propagandowym hukiem. „Rząd dba o Polaków!” – taki przekaz płynął z dziesiątków konferencji prasowych, jakie Premier polskiego rządu niemal codziennie urządzał na terenie nowej placówki. Telewizja Partyjna miała materiału do nadawania pod dach.
Dzisiaj widzimy drugą, smutna stronę tej kolejnej propagandowej hucpy PiS. Szpital Narodowy – propagandowe oczko w głowie premiera – musiał mieć rzecz jasna najlepszy sprzęt, najlepsze i najliczniejsze kadry. Kadry szybko zostały skompletowane za szczególnie wysokie stawki (lekarz: 150 – 200 zł za godzinę, 12,5 tys. zł za tydzień). Personel zakwaterowano w apartamentach najbardziej luksusowych hoteli stolicy.
Jest szpital, jest personel, jest sprzęt, tylko pacjentów jak na lekarstwo. Dlatego, że w zgodnej opinii lekarzy to nie szpital, ale co najwyżej izolatorium, w którym bezużytecznie stoi bardzo drogi sprzęt. Relacje lekarzy, którzy zaangażowali się tam do pracy, którzy nudzą się w luksusie wyposażenia i zakwaterowania są przerażające. Najbardziej wymowna jest opinia jednego z nich: „Jest mi wstyd, że w czasie pandemii tutaj pracuję”.
Jak podaje „Rzeczpospolita” koszty funkcjonowania Szpitala Narodowego ponoszone są nie przez NFZ, ale wprost z budżetu państwa. Stawki zostały przy tym ustalone przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji i wynoszą 21,5 mln zł miesięcznie. Ponieważ przebywa w tym szpitalu około 25 pacjentów wychodzi, że każdy z nich (a są to najlżejsze przypadki COVID-19) kosztuje około 1 mln zł miesięcznie. Jak tam w Kłodzku? Dobrze się czujecie?
Kosztom budowy, funkcjonowania, a kiedyś i likwidacji Szpitala Narodowego należy przyglądać się bardzo uważnie. W końcu są to nasze, podatników pieniądze. Ciekawym pytaniem jest to, czy w tych kosztach uwzględniono czynsz dzierżawny pomieszczeń Stadionu Narodowego od spółki Skarbu Państwa Polska.2012+, która stadionem administruje. Spółka podlega przepisom o działalności gospodarczej, lecz raczej nie chwali się swoimi sukcesami finansowymi (w Monitorze Polskim B brak jest danych o jej wynikach finansowych). Czyżby więc lokalizacja szpitala na SN miała jednocześnie służyć ratowaniu finansów tej spółki z pieniędzy na walkę z epidemią sars-cov-2?
Wszystko na to wskazuje, gdyż jakże inaczej wytłumaczyć to, że rząd nie przyjął propozycji Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, aby szpital tymczasowy ulokować w budynku nowo wybudowanego szpitala miejskiego, który, wprawdzie nie oddany jeszcze do użytku, ale już wyposażony stoi wpusty?
Zlokalizowanie tam tymczasowego szpitala COVID-owego byłoby całkowicie uzasadnione: niskie, prawie żadne koszty adaptacyjne, właściwe warunki dla chorych i personelu. Opcja ta, z punktu widzenia PiS-owskich władz miała jednak poważne mankamenty. Po pierwsze nie mógłby to być szpital „narodowy”, po drugie do kampanii informacyjno-propagandowych należałoby zaangażować właściciela, czyli Prezydenta Trzaskowskiego – a to przecież dla PiS jest nie do przyjęcia. I w ten sposób racjonalność, oszczędność, zdrowy rozsądek przegrały z potrzebą propagandy rządzących. Ale przegrali przede wszystkim pacjenci „covidowi” z innych szpitali, którym to placówkom, chociaż maksymalnie przeciążonym, szpital na Stadionie Narodowym ulgi nie niesie.
Szpital na Stadionie Narodowym w Warszawie wpisuje się na długą listę propagandowych kampanii rządzącej partii opłacanych z pieniędzy wszystkich obywateli. Sztandarowym przykładem jest Polski Fundusz Narodowy, który nie wiadomo co robi, ale który dosłownie doi spółki skarbu państwa na grube miliony. Podobnych afer jest wiele: Orlen z 50 milionami rocznie na promocję marnej klasy sportowca, KGHM z maseczkami przywiezionymi Antonowem itp. itd.
Ale jak widać dla rządzących „narodowość” nie ma ceny i gotowi są za nią zapłacić każde pieniądze. Szkoda tylko, że nie ze swojej kieszeni.
Czyny ich zostaną zapamiętane i starannie przed obliczem Temidy osądzone.