Będąc fanem tenisa przymierzałem się do obejrzenia bezpośredniej relacji spotkania polskiej tenisistki Magdy Linette z tenisistką rosyjską Ekateriną Aleksandrową w ramach rozgrywanego w Charleston (USA) turnieju WTA. Tenisistki walczyły o wejście do półfinału turnieju, transmisję prowadził Canal+ Sport. Dwójka polskich sprawozdawców, dziennikarzy sportowych rozpoczęła swoją „robotę” z przytupem. Zapowiedziała ni mniej ni więcej, że w swojej relacji zajmować się będzie wyłącznie polską tenisistką. Jej partnerką nie, gdyż jak wytłumaczyli na antenie: „państwo rozumiecie, to są takie nasze sankcje”. I rzeczywiście, nazwisko Aleksandrowej nie przechodziło przez usta „dziennikarzy”. Oponentki Magdy Linette w swojej „relacji” nie zauważali, traktowali ją dosłownie jak szczególny rodzaj powietrza, które odbija piłki tenisowe.
Nie mogę nazwać tego zachowania inaczej jak przejawem zdziczenia polskiego dziennikarstwa, jak otwieraniem przez pseudodziennikarzy, będących bądź co bądź osobami publicznymi wrót faszyzmowi.
Ekaterina Aleksandrowa, 54 tenisistka świata została zaproszona do udziału w turnieju oraz wpuszczona na terytorium USA. Nie angażuje się w żadne działania polityczne, ciężko pracuje, jak każda profesjonalna tenisistka nad technika i kondycją. Nie znajduje się na żadnej liście obywateli Rosji objętych sankcjami czy to politycznymi czy finansowymi. Swoistą karą za rosyjskie obywatelstwo jest dla tej zawodniczki usunięcie przez WTA flagi Rosji sprzed jej nazwiska w oficjalnych materiałach turniejowych.
Ale nasi polscy „dziennikarze” postanowili (musieli?!) wykazać się „prawidłową” postawą patriotyczną i na rosyjską tenisistkę nałożyli dodatkowe sankcje własne. Z jednej strony to oczywista kpina, gdyż te „sankcje” polskich „dziennikarzy” nie są wcale wymierzone ani w Aleksandrową ani tym bardziej w Rosję – nie będą mieć dosłownie żadnego wpływu na politykę Kremla – nie są więc żadnymi sankcjami. Jeżeli więc nie są sankcjami przeciwko Rosji to czym są? W istocie są sankcjami przeciwko Polakom, przeciwko osobom takim jak ja, które późna nocą chcą obejrzeć sportowe widowisko, i którym to widowisko usiłuje się zepsuć, obrzydzić. Jest jednak inny, o wiele ważniejszy aspekt tej nowej dziennikarskiej praktyki. Postawa „dziennikarzy” Canal+ Sport jest nie tylko mową nienawiści w ich ustach, jest również nienawistnym działaniem wymierzonym w sportowca, jest wręcz próbą publicznej dehumanizacja tej osoby. Czy ci „dziennikarze” zdają sobie sprawę z tego, że prezentując takie postawy nawołują publicznie do nienawiści wobec innego narodu, że dają przykład, zachęcają telewidzów do ogłaszania własnych „sankcji”: dziś na tych, jutro na innych, dziś takich jutro takich – wedle uznania, możliwości i determinacji? A przecież tak właśnie rodzi się faszyzm.
Jacku, to jest intelektualne „zbydlęcenie”. Ale jeśli znana dziennikarka POLSAT-u, top polskiego telewizyjnego show nawołuje we wpisach na FB do „mordowania wszystkich Rosjan i Rosjanek” to o czym tu mówić, pisać, rozumować. Była moją znajomą na FB ale po takim „dictum” usunąłem ją z „hukiem” spośród grona moich znajomych. P……ę takie znajomości bez względu na topowość nazwiska . Gdy opadnie „kurz emocji” i afetów w związku z toczoną wojną na wschodzie Europy mój zestw tzw. znajomych na FB / MS wyraźnie się skurczy: mając kilkunastu przedstawicieli „top żurnalistyki” czy „akademików” w tym zestawie oczekiwałem i jeszcze oczekuję w ich wpisach zbalansowania, dystansu, zrozumienia dziejacego sie wokół mnie, „szaraczka”, świata. Jakiejś pomocy i poszerzania płaszczyzny pojmowania tego co mnie otacza. Albo przynajmniej prób takiego opisu. Tak jak przystało na „intelektualistów” czy tych którzy do tego miana aspirują. Od tej kategorii ludzi – jeszcze mi znajomych – nie oczekuję emocji, afektów czy prostackich wpisów. Takich jak debaty PO/KO vs PiS. Widzę jednak, że syndrom tej debaty politycznej i kulturowej (bo de facto o to chodzi), jej „bagienność” i mizerna jakość programowa (wynikająca z obu stron tego toksycznego zwarcia w polskim życiu publicznym właśnie z ograniczeń tak intelektualnych jak i szerszych wizji na przyszłość, a nade wszystko – emocje i uprzedzenia „ueber alles”) jest immanencją naszego całego życia publicznego. I m.in. nie chcę przez to czynnie w nim uczestniczyć (udział w tzw. wyborach o kandydowaniu gdziekolwiek nie wspominając). To co podnosisz w swym wpisie i o czym też ja wspominam – immaginarium indywidualne i zbiorowe – utwierdza mnie jedynie w mniemaniu iż Polki i Polacy zasługują na rządy PiS (oraz pośrednio PO – POPiS rządzi tu już 17 lat: gdyż elity obu asocjacji politycznych niewiele w szerszych wizjach i rozumieniu świata różnią się od siebie)
PS: a odnosnie „intelektualistów”; prawicowy, absolutnie „nie z mojej lewicowej bajki” publicysta i pisarz Paul Johnson napisał kiedyś (lata 80-90. ?) iż współcześni intelektualiści to intelektualne prostytutki. Na kanwie tego – w mini skali (przyznaję) – co obserwuję i o czym napomknąłęm w tym wpisie jestem skłonny przyznać mu rację. Choćby w naszym, nadwiślańskim wymiarze. Tym większa atencja wobec postawy G.Kołodki który w tym klimacie zaszczucia, plwocin i złych emocji potrafi napisać, iż tylko światowe, ogólne rozbrojenie (zmniejszenie wydatkow na militarne zabawki) oraz dyplomacja – odzyskanie plaszczyzny rozmowy i wymiany myśli, intencji, poglądów itd. – pozwolą ludzkości uniknąć Armagedonu.
Racja. 😰😰😰🤣
W pełni popieram stanowisko dra. Jacka Uczkiewicza
Romuald Będziński