Rozliczyć Polską Fundację Narodową!

Apel do posłanek i posłów Nowej Lewicy

W tej unikalnej „chwili rozliczeń” z mroczną pisowską przeszłością nie można zapomnieć o Polskiej Fundacji Narodowej. Przypomnę, że została ona powołana z inicjatywy rządu Beaty Szydło w 2017 r. a głównym źródłem  jej finansowania były „dobrowolne” darowizny spółek Skarbu Państwa, takich jak Orlen, PZU itp.

Ile pieniędzy „przerobiła” fundacja do dnia dzisiejszego? Tego nikt poza jej Zarządem Nie wie. Fundacja z hukiem i ostentacyjnie zatrzasnęła drzwi przed inspektorami NIK. Izba szacuje tę kwotę na około 600 mln złotych polskich. Nie w kij dmuchał.

Ale czy ktoś ma jakąś wiedzę o efektach wydawania takich zawrotnych kwot? Przecież gdyby takie były pisowska propaganda trąbiła by o nich dzień i noc. Tymczasem cisza. Ale w toczącej się dzisiaj dyskusji żaden z dziennikarzy, żaden z parlamentarzystów nie stawia publicznie tego pytania.

Apeluję więc do P.T. posłanek i posłów Lewicy, aby dopilnowali, by w tym właśnie okresie ujawniania pisowskich przekrętów nie zapomnieć o Polskiej Fundacji Narodowej.

Na moim blogu https://jacekq.pl „Jacka Uczkiewicza wołania na puszczy” problem PFN podnosiłem wielokrotnie. Do najważniejszych wpisów należą:

  1. „Rozrzutność pod płaszczykiem patriotyzmu” z dnia 02.04.2018
  2. „PFN – Polska Fundacja Naciągaczy?” z dnia 11.04.2018 r. We wpisie tym pokazywałem kuriozalną drogę powołania tej fundacji.
  3. „Zawiadomienie” – z dnia 27.06 2018 r., w którym publikowałem moje zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa wyłudzenia ze spółek SP kwot znacznej wartości poprzez Polską Fundację Narodową.
  4. „Harce pisowskiej prokuratury”, w którym opisałem jak w podręcznikowy niemal sposób prokuratura ukręciła sprawie łeb.

 

Być może te wpisy oraz publikacje prasowe (niestety, bardzo nieliczne) ułatwią decyzję w tej sprawie. Nie chodzi tylko o rozliczenie wieleset milionowych kwot za które w sumie zapłacili klienci spółek państwowych, Należy ujawnić cały, ohydny mechanizm dojenia spółek skarbu państwa przez pisowską kamarylę.

Przy tej okazji ponawiam inny mój wielokrotnie już zgłaszany wniosek. Chodzi o to, aby w krajowym systemie finansowym nadać szczególny status pieniądzowi publicznemu. Pieniądz publiczny nie może być traktowany jak pieniądz w obiegu bankowym czy giełdowym. Wynika to z dwóch oryginalnych cech tego pieniądza. Po pierwsze jego dysponent jest najpewniejszym płatnikiem spośród wszystkich innych. Jego bankructwo jest prawie niemożliwe. Drugą cechą jest to, z racji tego, że jest właśnie publicznym, że planowanie jego wydatkowania i kontrola uzyskanych efektów jest (powinna być) pod bieżącą kontrolą parlamentarną. Dlatego postuluję, aby w imię przejrzystości wydatków publicznych zdjąć klauzulę poufności kontraktów podmiotów gospodarczych zawartych z dysponentami pieniędzy publicznych. Nikt podmiotów gospodarczych nie zmusza do zawierania kontraktów z rządem czy samorządem terytorialnym. Jeżeli jednak taki podmiot decyduje się realizować zadania finansowane z  w całości lub części z publicznych środków, to powinien liczyć się z tym, że wydatkowanie tych pieniędzy musi być kontrolowane przez parlament, w imieniu którego i na rzecz którego działa Najwyższa Izba Kontroli.

To, że podmiot gospodarczy współpracuje z dysponentami środków publicznych, a przez to w tym zakresie podlega kontroli niezależnej, najwyższej instytucji kontrolnej państwa powinno sprzyjać budowaniu prestiżu, zaufania i wiarygodności tego podmiotu.

Zawiadomienie

Przeglądając wpisy w Krajowym Rejestrze Sądowym dotyczące Polskiej Fundacji Narodowej zaskoczony zostałem zakresem i kalendarium zmian celów statutowych Fundacji. Lektura wpisów, wzbogacona o doniesienia medialne nieodparcie prowadzi do  podejrzenia, że zmiany te były nieprzypadkowe, a intencją zgłoszenia do KRS prowizorycznej wersji celów Fundacji mogło być uczynienie decyzji o finansowym zaangażowaniu się spółek skarbu państwa  w to przedsięwzięcie bardziej „strawnymi ” dla ich organów i udziałowców. Aby to zweryfikować należy przejrzeć dokumentację Fundacji, umowy z fundatorami i protokoły posiedzeń właściwych organów spółek podejmujących decyzje finansowe. Ponieważ dostępu do tych dokumentów nie mam, a podejrzenia działalności na szkodę spółek skarbu państwa wydają się zasadne – zdecydowałem się powiadomić o nich właściwą prokuraturę. W końcu idzie o niebagatelną kwotę około 200 mln zł. Chodzi mi również o to, aby w przypadku potwierdzenia się podejrzeń, tego rodzaju praktyka nie mogła stać się rodzajem „patentu” na drenowanie spółek skarbu państwa,  których wielu jestem klientem.

Poniżej treść zawiadomienia.

Rozrzutność pod płaszczykiem patriotyzmu

W 2004 r. Europejski Trybunał Obrachunkowy prowadził kontrolę wykorzystania środków pomocowych z programu TACIS w Rosji. Jednym z warunków udzielenia pomocy Unii Europejskiej na realizację konkretnych projektów jest visibility (widoczność), czyli zamieszczenie publicznych informacji o tym, że UE współfinansuje dany projekt w takiej to a takiej wysokości. Jeden z projektów dotyczył oznakowania morskiej drogi wodnej w okolicach Petersburga. Audytorzy z ETO nie bez zdziwienia ustalili, że w tym wypadku warunek visibility spełniony został przez umieszczenie na małych bojach (finansowanych przez Unię), kołyszących się na morskich falach kilkaset metrów od lądu niewielkich tabliczek ze stosownym tekstem. Był ten incydent asumptem do wielu żartów w Trybunale. Prawie o nim zapomniałem, ale potwierdza się, że inwencja ludzka jest nie do ogarnięcia. Oto „visibility” a la polacca.

Jak donoszą otóż media, za marne 20 milionów PLN Rząd RP, za pośrednictwem Polskiej Fundacji Narodowej,  zapewni visibility naszego kraju na morzach i oceanach całego świata! Wieloryby, rekiny, tuńczyki, śledzie a nawet miałki plankton kłuty będzie w oczy wspaniałym, czerwonym jachtem „Polska 100” z białym orłem (bez korony!) dzielnie prującym fale. Ten sarkazm jest tylko częściowy. Kilka miesięcy zajmie jachtowi „czyste” pływanie po morzach i oceanach. Ile dokładnie? Trudno powiedzieć. W wyścigach regatowych opłynięcie kuli ziemskiej na dystansie około 25.000 mil zajmuje około 3 miesięcy. „Polska 100” zamierza przepłynąć 40.000 mil, a więc minimum pół roku pływania. Reszta: wizyty w portach i udział w ważnych regatach. Jeżeli założyć, że postój w porcie trwa min. 4 dni (efektywnie dwa dni na prezentację polskiej historii, kultury, innowacyjnej gospodarki, itp.) to ponad rok jacht będzie stał przy nabrzeżach.

A teraz poważnie. Moim zdaniem jest to idea z gruntu chybiona.  W projekcie wartym – na dzień dzisiejszy – 20 mln zł nie przewidziano żadnych kryteriów oceny jego efektywności. Ot, popływamy sobie i będzie dobrze! Musi być dobrze bo popływamy w narodowych barwach z orłem na kadłubie, pod wodzą złotego medalisty olimpijskiego! Oczywiście reżimowe media staną na głowie, aby ich odbiorcom prezentować jacht „Polska 100” kilka razy dziennie (bezkosztowo?) i przekonywać o niebywałym sukcesie propagandowym. Ale będzie to tylko propaganda skierowana do tych, którzy na ogół wiedzą, że Polska w 1918 r. niepodległość odzyskała. Jednak kosztorys musi być otwarty, gdyż nie da się przewidzieć niespodziewanych napraw, remontów uzupełnień. Obsadę osobową stanowić ma: „25 członków załogi i kilka osób do obsługi na lądzie”. Ale z pewnością bez mocnego zaangażowania się polskich ambasad, konsulatów się nie obejdzie. Oczywiście bezkosztowo.

Nie wiadomo co ma być głównym celem tych wypraw morskich. Z jednej strony mówi się o uczestnictwie i sukcesach w najbardziej prestiżowych regatach morskich, ale z drugiej o opłynięciu kuli ziemskiej i zawinięciu w ciągu dwóch lat do 100 portów. Moim zdaniem cele te są nie do pogodzenia, chyba, że starty w regatach będą wyłącznie po to tylko, aby w nich „zauczestniczyć”. W regatach takich bierze udział zwykle ponad setka najlepszych jachtów i najlepszych załóg. Wszystkie rzecz jasna mają sponsorów i z każdym związana jest potężna kampania marketingowa. Firma finansuje jacht, załogę i ekipę PR, aby zdjęciami i filmami z regat wzbogacić swoja kampanię marketingową POZA miejscem i czasem regat. Tam bowiem, w portach, wśród setki nie mniej wspaniałych jachtów, żadnej skutecznej, na szerszą skalę promocji się nie przeprowadzi. Polskiej też.

Jedyną okolicznością sprzyjającą, w ograniczonej jednak skali, promocji Polski będzie wyłącznie wygranie którychkolwiek z największych regat. Czy są na to jednak realne szanse? Po pierwsze – jak już zostało powiedziane cel ten kłóci się z innym celem, którym jest „zawijanie jachtu do portów”. Po drugie jacht „Polska 100” to używany jacht SFS II, zbudowany prawdopodobnie w 2011r. Nie wygrał do tej pory żadnych z najbardziej prestiżowych wyścigów żeglarskich. Po trzecie wreszcie jachtem „Polska 100” dowodzić ma wielce zasłużony dla polskiego żeglarstwa, złoty medalista olimpijski Mateusz Kusznierewicz – szacunek. Czy jednak podoła on zadaniu? Wszak największe swoje triumfy święcił w jednoosobowej klasie Finn, oraz – mniejsze – w dwuosobowej klasie Star. Czy będzie w stanie stawić czoła starym wyjadaczom z Sydney-Hobart czy Newport – Bermuda dowodzącym sprawdzonymi, doświadczonymi załogami? Zobaczymy. Póki co wiemy jedno: z kasy takich spółek Skarbu Państwa jak Enea, Energa, PGE, Lotos, Tauron, PKN Orlen, PGNiG, PZU, PKO BP,KGHM czy PKP) wypłynie plus minus 20 milionów złotych. To oczywiście kropelka w ich budżetach i zwykły obywatel, klient tych spółek nawet ich nie zauważy w cenach płaconych za usługi.

Na zakończenie jeden z wpisów na forum.multimedia.pl:

Żądam, ŻĄDAM wstrzymania tej dotacji. Gdzie ta promocja będzie, w portach? Czy którykolwiek dziad borowy z PFN był kiedykolwiek w porcie?! Ja byłem: zbiry, szmuglerzy, kur…, Filipińczycy, zalani marynarze, Rosjanie, Polacy, zgraja ludzi, którzy mają wywalone na kraj i banderę, byle kasa na koncie się zgadzała. Wśród nich ma być promocja? Co to w ogóle za nonsensowny pomysł? Co to za bzdury?!