Grupa trzymająca władzę w Polsce rozhulała się na dobre. To nic, że premier Szwecji natrzaskał publicznie po szanownym obliczu polskiego Prezydenta za zagrożenie demokracji w Polsce, to nic, że Sąd Najwyższy skompromitował wręcz alfę i omegę obecnego wymiaru sprawiedliwości w Polsce, ministra Ziobrę – wszystko jak woda po kaczce (sic!). Grupa trzymająca władzę wprawdzie zrobiła – pod presją zdaje się międzynarodowej opinii publicznej, gdyż krajowa w ogóle jej nie interesuje – pół kroku wstecz w sprawie ustawy o zgromadzeniach publicznych, to jednak sam zamiar przeprowadzenia takiej ustawy, przegłosowanie jej w Sejmie, stanowi nazbyt jasną ilustrację rzeczywistych intencji Grupy. „Za mordę wszystkich nie naszych, a naszych bronić do upadłego”.
W prasie (np. dzisiejsza Rzeczpospolita) znaleźć można komentarze pod hasłem: „Kaczyński cofa Polskę do PRL!” Wypraszam sobie. Przyrównywanie Kaczostanu do Polski Ludowej jest obrazą dla 45 lat historii naszego kraju. Aby móc porównywać się z osiągnięciami PRL Kaczyński musiałby dokonać czynów na miarę odbudowy Polski z totalnych zniszczeń wojennych, przeprowadzenie cywilizacyjnej rewolucji na polskiej wsi i w polskich miastach, zbudować potężny system powszechnej oświaty i służby zdrowia, zbudować tysiące zakładów pracy, stworzyć niemal od podstaw polski przemysł i polską naukę, stworzyć warunki do bezprecedensowego rozwoju polskiej kultury. Nie bez racji wybitny polski aktor Andrzej Seweryn mówił kilka lat temu: „Mówcie co chcenie o PRL, ale to były złote czasy dla polskiej kultury”. Wreszcie Polska Ludowa nie otwierała bram (nawet drzwiczek) dla polskich ruchów nacjonalistycznych i faszyzujących. Kaczostan do Polski Ludowej ma się mniej więcej tak, jak kaczka do orła.
Oczywiście, PRL nie była państwem idealnym, nie przystawała do standardów społeczeństwa demokratycznego drugiej połowy XX wieku, że w obronie porządku konstytucyjnego sięgała czasami po metody naganne. Ale kreowanie okresu Polski Ludowej jako czarnej dziury, jako czasu wszelkiego zła, powszechnej nędzy itp., jest nieuprawnione i bardzo źle służy Polsce. Tym bardziej, że nie wiadomo, po jakie metody gotowa jest sięgnąć obecna władza w obronie porządku konstytucyjnego. Na razie sama porządek demokratyczny niszczy i przygotowuje narzędzia do działań w warunkach wyższej konieczności. Odrzucenie przez Sejm projektu poprawki do przepisów powołujących Wojska Obrony Terytorialnej, zakazującej używania tych wojsk przeciwko obywatelom polskim wpisuje się na czarną listę jednoznacznych intencji GTW.
Dezawuowanie Polski Ludowej, odsądzanie tego okresu od czci i wiary, to plucie w twarz milionom Polaków. Historia PRL dopełniła się w czerwcu 1989r. Czerwona kartka pokazana władzy przez większość wyborców była jednoznaczna. Ale i w tych wyborach na bezpartyjne listy obozu rządzącego (co jest chyba najlepszym miernikiem zaufania do schodzącego ze sceny ustroju) głosowało w poszczególnych okręgach wyborczych od 10 do ponad 30%. Można przyjąć patrząc na mapę wyborczą, że około 25% wyborców wspierało w 1989 r. PZPR i jej sojuszników. Nie bez znaczenia jest też fakt, że przeciwnicy PZPR w czerwcu 1989r nie głosowali bynajmniej za reformą Sachsa-Balcerowicza z jej wszystkimi skutkami gdyż ta przyszła zaraz po wyborach. Ale jak widać nie potrafimy uczyć się nawet na własnych błędach – zbyt łatwo przychodzi nam wyrzucanie ludzi – milionów ludzi – na śmietniki historii i nie potrafimy doceniać własnych osiągnięć. A efekt jest – jak każdy widzi. Uproszczone, wręcz prostackie oceny Polski Ludowej źle służą ojczyźnie, przede wszystkim jej przyszłości. Polska Ludowa nie tylko zasługuje na obiektywną, wszechstronną ocenę, ale taka ocen jest niezbędna, jeżeli z historii naszej wyprowadzać chcemy właściwe wnioski.
Kaczyński nie cofa Polski do czasów Polski Ludowej. Być może jego instynkt polityczny podpowiada mu, że czasy „mody” na demokrację się kończą zarówno w Polsce jak i na świecie i dlatego cynicznie dążąc do rozszerzenia i umocnienia swojej władzy absolutnej sięga po uniwersalne narzędzia dyktatorskie. Daje tym samym asumpt od porównań z najciemniejszymi aspektami okresu lat 1945 – 1989. Ale to tylko część tamtej, minionej rzeczywistości.
Protest przeciwko praktyce nadużywania demokracji przez PiS jest ze wszech miar potrzebny. Każdego dnia, przy każdej sposobności pokazywać należy, piętnować i zapisywać poczynania GTW. W zapowiadanych na 13 grudnia manifestacjach części opozycji po hasłami obrony demokracji nie pójdę, chociaż miałbym do tego pełne prawo. Reprezentuję bowiem tę część polskiego społeczeństwa, która drogę od systemu mono partyjnego ku demokracji przeszła w sposób bardzo świadomy, po niezliczonych debatach i sporach i nie po to, aby teraz z tej drogi zawracać. W Polsce dzieje się źle. Ale PiS ze swoją polityczną praktyką jest tylko historyczną kontynuacją „dzieła” poprzedników. I o autorach „kamieni kupy” historia nie zapomni. Dlatego nie wezmę udziału w ulicznych demonstracjach 13. grudnia, gdyż nie zamierzam uczestniczyć w zawodach kto głośniej: PiS czy PO krzyczeć będzie „precz z komuną” i kto soczyściej pluć będzie na Polskę Ludową. Drugim Piotrowiczem nie będę.