Umiera polski parlament. Umiera w męczarniach. Nie mordują go żadne wraże siły, żadni najeźdźcy, żaden układ sił międzynarodowych, żadni hakerzy posługujący się „rosyjsko brzmiącą mową”. Parlament polski mordowany jest polskimi rękami.
Gdy w październiku 1993 r. składałem w Sejmie ślubowanie poselskie byłem w euforii. Być posłem na Sejm! Współdecydować o sprawach Polski i Polaków! Zaszczyt i zobowiązanie ogromne. A Sejm był wówczas świątynią niemal politycznej kultury, gdzie wzajemny szacunek posłów obecny był nie tylko na sali, ale i w kuluarach.
Posłem byłem krótko – niecałe 3 lata. Mandat poselski był nie do pogodzenia ze stanowiskiem wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli. Ale w różnych rolach, z polskim parlamentem, z Sejmem, z Senatem przyszło mi współpracować w sumie przez 20 lat: jako poseł, wiceprezes NIK, wiceminister finansów i polski członek Europejskiego Trybunału Obrachunkowego. Przez te 20 lat patrzyłem na postępującą erozję polskiego systemu parlamentarnego, na wszechobecną selekcję negatywną, na coraz niższy poziom merytorycznych dyskusji. Ale to, co wczoraj wydarzyło się na Wiejskiej jest zupełnie nową, nawet dla mnie – wieloletniego wycirucha sejmowych korytarzy – jakością. To olbrzymie tąpnięcie, nowy stan, z którego powrót do normalności będzie bardzo trudny. Wczoraj Sejm obdarty został z resztek swojej siły wewnętrznej, z powagi, z autorytetu.
Żeby sprawa była jasna. Zdecydowanie staję po stronie posłów opozycji, którzy powiedzieli DOSYĆ! totalitarnym praktykom większości sejmowej, którzy zdecydowali się na krok desperacki, ale jedyny, jaki im pozostał. A sprawa, o którą walczą jest wagi ogromnej – chodzi o praktyczny wymiar naszej demokracji, o podstaw tej demokracji, którą jest dostęp obywateli do informacji o działaniach władzy publicznej.
O sprawności Sejmu decyduje jakość posłów i procedury podejmowania decyzji. Regulamin Sejmu nie jest bardzo szczegółowy. I dobrze, gdyż wiele spraw w Izbie toczy się dzięki dobrym obyczajom. Dobrym obyczajom politycznym oczywiście. Ale o sile Sejmu decydują właśnie jego obyczaje, tradycja. To właśnie dobre obyczaje sejmowe determinowały jedną z podstawowych wartości demokracji, jaką jest stosunek parlamentarnej większości do opozycji. Dzisiaj dobre obyczaje sejmowe zostały zmieszane z błotem i z przytupem wyrzucone na śmietnik..
Jaka fatalną drogę przeszedł nasz Sejm od marszałków takich jak Małachowski, Zych czy Oleksy do Kuchcińskiego! Marszałek Sejmu Kuchciński zademonstrował, że jedynym językiem jakim arytmetyczna większość w Parlamencie rozmawiać potrafi z opozycją jest tylko język siły. PiS na każdym kroku emonstruje wobec opozycji postawę: „Przegraliście wybory, to teraz siedźcie cicho! Nie macie tu nic do gadania!” Agresja PiS wobec mniejszości parlamentarnej była nie tylko merytoryczna – odrzucanie z zasady wszelkich wniosków opozycji – ale i werbalna. Nikt w czasami nawet wulgarnych atakach na posłów opozycji nie przebije pani poseł Pawłowicz, której próbki kultury parlamentarnej wielokrotnie mogliśmy oglądać w transmisjach sejmowych. Ale to już chyba czas przeszły…
Sala obrad Sejmu widziała wiele incydentów bardziej drastycznych, niż zachowanie posła Szczerby. Szczerba zademonstrował tylko dwa słowa. Przypomnieć tu jednak trzeba skandaliczne – z punktu widzenia i procedury i obyczajów parlamentarnych zachowanie Kaczyńskiego, kiedy podczas debaty nad wotum nieufności dla Premiera Tuska, stojąc na sejmowej mównicy zaprezentował z trzymanego w rękach tabletu wystąpienie osoby nie będącej posłem. Prezes Kaczyński „odstąpił” swoje prawo do występowania z mównicy sejmowej, w trakcie sejmowej debaty, osobie nie mającej mandatu posła. Czy nie była to profanacja Sejmu jako całości?
Wczorajsze dramatyczne wydarzenia w Sejmie i pod budynkiem Wysokiej Izby, gdzie spontanicznie zebranych kilka tysięcy warszawiaków demonstrowało przeciw zakusom PiS radykalnego ograniczenia mediów do codziennej pracy parlamentu, użycie siły wobec nich przez policję jest kolejnym dowodem na rozkład polskiego państwa. Podpisywanie przez ministra sprawiedliwości listy na „kolumnowym” posiedzeniu partii rządzącej już po głosowaniach (co ujawniły media) jest jedną z przesłanek do uznania tego zebrania za niekonstytucyjne i prawnie nieważne. I na tym polega prawdziwy polski dramat. Jeżeli bowiem PiS wyjdzie z tego zwarcia zwycięsko, to mając na sumieniu bezprawne działania nasilać tylko będzie kurs opresyjny, we wszystkich dziedzinach życia społecznego. I zrobi wszystko, aby nie oddać władzy i nie zostać rozliczonym za deprawację polskiego parlamentu, za czarną plamę na historii polskiego parlamentaryzmu.
Polski Sejm nie będzie nigdy już taki, jak przed 16 grudnia 2016r i Polska nie będzie taka sama.
4 grudnia pisałem cyt:Z gangsterami walczyć trzeba ich metodami, jeżeli chce się zwyciężyć. Nie ma inne drogi,inaczej zawsze łobuzy będą górą. Odwoływanie się do etyki w tym i innych przypadkach nie ma sensu.
13 grudnia br Władysław Frasyniuk pod siedzibą PiS przy Nowogrodzkiej podzielił się więziennymi wspomnieniami jak przez lipo krzyczeli je…….je……. i się nie bać. Po 35 latach emblematyczna postać Solidarności wraca do trzewi, bo z tego samego pnia ludzie demokrację pojmują siłowo przewracając dotychczasowy porządek prawny. To generalnie jest klęską elit solidarnościowych , które po 27 latach bez przymiotnikowej demokracji wchodzimy w mroki satrapii jednego gościa z ogromnymi deficytami na wielu polach.