Dawno temu, ucząc się angielskiego z nagrań wybitnych Brytyjczyków trafiłem lekcję z Margaret Thatcher, w której wspomina radę jej ojca: „Nigdy nie rób czegoś tylko dlatego, że inni to robią”. Dewiza ta odnosi się nie tylko do czynów, ale – i to chyba ważniejsze – do myślenia.
Wina Rosji w próbie otrucia jej byłego agenta w Wielkiej Brytanii została przez międzynarodową opinię publiczną przesądzona. Politycy jak jeden mąż deklarują swoją wrogość do Rosji, zapowiadają sankcje gospodarcze i dyplomatyczne. Media też podają jeden tylko ton: Rosja. Prezentowanie rezerwy choćby do tej opinii jest podwójnie niebezpieczne: można zostać uznanym za większego czubka, niż osoba utrzymująca, że Ziemia jest płaska, ale też – co już przestaje być żartem – można zostać posądzonym o rusofilstwo, a więc o działanie wbrew polskiej racji stanu. Polska PiS-u uznała przecież Rosję za swojego największego wroga. No, ale jeżeli rozum krzyczy: „walnij się w czoło, idioto!” to co mam robić? Milczeć? Dawać sobie wciskać kit?
Można stracić wszystko, ale nie można dać sobie odebrać prawa do racjonalnego rozumowania. Nie pojmie tego osoba, której nie dane było przyswoić sobie zasad logicznego myślenia, lub zepsuty do szpiku kości, cyniczny polityk, dla którego dwa dodać dwa może być pięć albo i piętnaście. Poddanie całej afery Skripala testowi racjonalności jest jednak bardzo ważne, gdyż jej skutki polityczne i gospodarcze mogą zaciążyć na Europie na wiele lat. Ale za lat kilka wszyscy zapomną już o Skripalu, o aferze. Może nawet ktoś powie słowo „przepraszam”. Co się stanie, to się jednak nie odstanie.
W światowym mainstreamie powiązanie Rosji z próbą otrucia (polskie media nagminnie mówią o otruciu – pewnie przypadkiem) zaczęło się od słynnego wystąpienia Premier May, w którym użyła ona słowa „noviczok” dla określenia użytej trucizny i jako prawdopodobnego zleceniodawcę wskazała Rosję. Nikt nie zaprzątał sobie głowy poważnymi odpowiedziami na pytanie o cel takiej akcji Rosji w przeddzień wyborów prezydenckich, o sensowność likwidacji byłego agenta, który już dawno sprzedał Brytyjczykom i Amerykanom to co miał do sprzedania, czy o racjonalność użycia trucizny, którą ponoć posiadała tylko Rosja (to więcej niż pozostawienie kodu DNA na miejscu zbrodni). Wybór sposobu zabójstwa – użycie broni chemicznej w miejscu publicznym, a więc narażenie się na bardzo ważki zarzut działalności terrorystycznej również ma zapewne świadczyć bądź o prawdziwym obliczu Moskwy, bądź o bezdennej głupocie Rosjan, bądź o jednym i drugim. Brytyjskie władze odmówiły udostępnienia Rosji próbek do badań. Powołano ONZ-owski międzynarodowy zespół ekspertów do zbadania tej sprawy, ale bez przedstawicieli Rosji. Zespół nie rozpoczął jednak jeszcze pracy, a już sypnęły się deklaracje najważniejszych euro-atlantyckich polityków. Polska też swoją nogę do podkucia podstawia i „bezapelacyjnie” popiera stanowisko Wielkiej Brytanii, starając się jednocześnie o rolę koordynatora międzynarodowych sankcji względem naszego wschodniego sąsiada.
Gdy okazało się, że podobną bronią chemiczną dysponują inne kraje, w tym USA i Wielka Brytania, władze brytyjskie stanowczo odrzuciły tezę o wątku brytyjskim, stwierdzając, że „ich broń przechowywana jest z zachowaniem najwyższych standardów bezpieczeństwa”. Przyznały więc, że taką broń mają. A inne kraje? Wyniośle milczą. Być może Rosja, albo ktoś z Rosji, stoi za tymi wydarzeniami. Skala jednak zapowiadanych sankcji i ich skutków wymaga jednak bezspornego wykazania, że tak jest. Tym bardziej, że już wiele razy nasze społeczeństwa były po prostu oszukiwane. Przypomnieć można choćby trwającą dwa lata amerykańską prowokację z lat 1981 -83, polegającą na mistyfikacji penetracji wód przybrzeżnych Szwecji przez radzieckie okręty podwodne. Sprawa została szczegółowo przedstawiona w dokumencie filmowy „Tajna wojna Reagana” D. Pohlmanna. Ciekawostką w tym dokumencie jest wzmianka o tym, że powołana przez Reagana do podobnych prowokacji przeciwko ZSRR tzw. Komisja d.s. Dezinformacji nie została rozwiązana. Działa nadal? Pod zmienioną nazwą?
Nie można też zapominać o świadomym okłamywaniu europejskich mężów stanu przez USA w sprawie broni masowego rażenia będącej rzekomo w posiadaniu Husajna, w celu przyłączenie się do amerykańskiej interwencji w Egipcie i nadanie jej międzynarodowego charakteru. Kajał się przez to publicznie Tony Blair, kajał się też Prezydent Kwaśniewski. I co? Żadnych wniosków?
W swojej ostatniej wypowiedzi, uzasadniającej stanowisko Francji, prezydent Macron stwierdził, że „nie ma bardziej racjonalnego wytłumaczenia próby zabójstwa Skripala niż prze Rosję”. Jeżeli tak jest, to argumenty za tym powinny zostać upublicznione, w przeciwnym razie, wśród ludzi nawykłych do racjonalizmu, zrodzi się podejrzenie, że chodzi o coś zupełnie innego, a opinia publiczna podlega masowej manipulacji. A chodzić może o wiele rzeczy. Na przykład o pretekst do dalszej politycznej i militarnej integracji Europy (nic tak nie integruje jak wspólny wróg), o powód do akceptacji zwiększonych wydatków na zbrojenia, o doraźne odwrócenie uwagi opinii publicznej od innych, bieżących problemów. Może też chodzić o wytworzenie atmosfery, w której polegnie projekt Nord Stream 2, eliminując konkurencję dla dostaw amerykańskiego gazu do Europy.
O co by nie chodziło, to cena za taką manipulację będzie ogromna. A będzie nią wyeliminowanie z życia publicznego zasady racjonalnego myślenia. Zasada ta i tak poważnie została ostatnio nadwyrężona między innymi przez ujawnienie amerykańskich manipulacji wyborczych, ale publiczne osądzenie jakiegoś państwa bez materialnych dowodów, na podstawie bardzo słabych poszlak może ostatecznie zamknąć pewien ważny rozdział w historii stosunków międzynarodowych.
Dodatkowego smaczku sprawie dodają dzisiejsze doniesienia z Wielkiej Brytanii, jakoby Skripal miał prowadzić korespondencję z Prezydentem Putinem w sprawie swojego powrotu do kraju. Może się więc okazać, że swoją nadgorliwością w antyrosyjskich działaniach Polska jeszcze bardziej utrwali swoją już i tak określoną pozycję międzynarodową.
Jacku, tej racjonalności i w krajowej i w międzynarodowej (choć w mniejszym stopniu niż nad Wisłą ten uszczerbek jest widoczny) polityce już od dawna nie ma. „Stronniczość nie ma bystrego wzroku, niechęć zaś wcale nie widzi” napisał 1600 lat temu św. Izydor z Peluzjum w liście do patriarchy Aleksandrii Cyryla. I ten bon mott wyjaśnia prawie wszystko. Emocje, afekty, ochy i achy (trwające sekund pięć, no może 10) zawładnęły życiem publicznym. I to źle wróży na przyszłość. Zgadzam się z tym co napisałeś. Racjonalnie trzeba wpierw zadać (i spróbować odpowiedzieć) pytanie kto na tym zyskuje. Jaki miał cel i jakie (ewentualnie) są przyczyny tego zamieszania. I czy w ogóle podtruty eks-szpieg jest w tym wszystkim zagadnieniem najważniejszym. I tu jak piszesz odpowiedzi jest wiele. Nie można też wykluczyć, iż była to jakaś rozgrywka wewnątrz-rosyjska przed prezydenckimi wyborami. Ale na jeszcze jeden aspekt nie zwracasz uwagę; otóż na dniach (ten news przemknął mi kiedyś przez monitor czy ekran smartfonu) ma zostać otwarta giełda ropy i jej pochodnych bodajże w Szanghaju, gdzie transakcji dokonywać się będą w juanach, rublach lub złocie (inicjatywa rosyjsko-chińska). To w jakimś sensie pierwszy krok – Ty się lepiej na tych sprawach znasz (jesteś fachowcem) – do powstania petro-juana i powolnego ograniczania roli dolara i euro w skali światowego rynku. Chiny stały się ostatnio największym importerem ropy i jej konsumentem także (dot. to też produktów ropo-pochodnych). Nie wiem czy to ma związek (ale zaostrzenie sytuacji na Morzu Południowochińskim – statek wojenny USA naruszył granice Chin – jest też znamienne) z tym wydarzeniem, ale cła na chińskie produkty (na razie chyba stal i coś tam jeszcze) wprowadzone przez Trumpa są moim zdaniem na pewno decyzją związaną z powstawaniem i rozpoczęciem działalności owej petro-giełdy. Zaangażowany w to jest też Iran i w jakimś sensie – Wenezuela i chyba Angola. Czyli poważni producenci ropy.
I jak ktoś powiedział (nie pamiętam już kto) wojna – jeśli do niej dojdzie – rozpocznie się na Morzu Południowochińskim. I Rosja jest tu nie celem, a środkiem do przyszłego starcia dwóch super-hegemonów USA i Chin. Starcia w każdym elemencie. Gra idzie o to po czyjej stronie Rosja będzie. Na razie – moim zdaniem – Zachód nie daje jej wyboru. O tym pisał kilka lat temu Siergiej Karaganow (nie-kremlowski guru politologii rosyjskiej); o tym mówił, kilkakrotnie – na pewno nie pro-putinowski – były gen-sek KPZR Michaił Gorbaczow, szanowany na Zachodzie, zwłaszcza w Niemczech. Rosjanie mają żal i gorycz, bo uważają iż Zachód ich chciał skolonizować (co w erze Jelcyna się prawie udało)…….ale to temat na odrębny tekst i materiał przekrojowy, analizę politologiczną.
Brak zdystansowania i irracjonalne, „chciejskie” (jak określał takie działania Wańkowicz), pod wpływem chwili reakcje i decyzje, prorokują jak najgorzej. Klimat światowy się pogarsza – i to nie tylko z racji nadmiaru emisji dwutlenku węgla, wycinki lasów czy efektu cieplarnianego. Przede wszystkim napięcie rośnie. Jest może nawet większe niż w szczytowych okresach „zimnej wojny”. Przede wszystkim uważam, iż bardzo złą robotę czynią tu media wyolbrzymiając i przesadzając celowo pewne sprawy – goniąc za sensacją (czyli zyskiem) – urabiając opinię publiczną. Choć to nieodpowiedzialni politycy i pozostające na ich smyczy „publikatory” postępują tak jak opisał to w swym testamencie Tony Judt:” …. Dziś debata publiczna wygląda tak, że demagodzy mówią tłumowi co ma myśleć. Gdy ludzie odbijają echem ich frazesy oni śmiało, ogłaszają, iż wyrażają tylko powszechne nastroje”. Pozdrawiam.
Twoja analiza, którą przedstawiłeś w w/w poście jest precyzyjna, logiczna i chyba wyczerpująca sprawę próby zabójstwa bronią chemiczną podwójnego, rosyjsko – brytyjskiego szpiega i jego córki. Ich nazwisko szybko zostanie przez czytelników prasy, słuchaczy radowych i widzów różnych stacji telewizyjnych w Europie i w Polsce zapomniane, lecz problem zostanie. Ogłaszanie, że sprawa ta jest początkiem nowej zimnej wojny jest przedwczesne, gdyż to o czym dowiaduje się opinia publiczna w USA, Unii Europejskiej i innych państwach naszego kontynentu jest oparte tylko na przypuszczeniach bez materialnych dowodów. Sprawa ta potrwa wiele tygodni i miesięcy br. i skończy się niczym. Jedyni, którzy stracą na niej to dyplomaci rosyjscy, uznani za persony non’grata i wydaleni z ambasad USA, Kanady, UE i innych krajów oraz pracownicy tych państwa, których w rewanżu z placówek dyplomatycznych w Moskwie wydali Rosja. I to wszystko!