Polska gospodarka od szeregu lat przyspiesza. Podnosi się poziom życia i poziom płac: tych najniższych, średnich i tych najwyższych. Dynamika wzrostu konsumpcji jest na poziomie 5-8% rocznie. Tymczasem ponad dwie trzecie pytanych Polaków popiera propozycję obniżenia wynagrodzenia posłów i senatorów o 20 procent (Kantar Millward Brown SA, tvn24.pl 31.05.2018). To nie jest wiadomość dobra dla naszego kraju. Z jednej strony wynik ten koreluje z poziomem 29% pozytywnej oceny Sejmu, ale z drugiej strony może rodzić poważne obawy.
Dwie trzecie społeczeństwa opowiedziało się za ekstra populistyczną tezą Kaczyńskiego, przywódcy ugrupowania, popieranego przez nieco więcej niż jedną trzecią społeczeństwa. To groźne dla przyszłości. Kaczyński sprawę „nagród” w rządzie rozegrał po swojemu: zebrał wszystkie minusy PIS-owskiej afery, i zamienił w swój doraźny sukces. Gdyby jeszcze chodziło o prymitywne odwołanie się do tradycyjnej polskiej zawiści – to pół biedy. Skandal z ustawą zmieniającą zasady wynagrodzenia posłów polega też na tym, że powszechnie jest ona postrzegana jako wynik DECYZJI jednego człowieka! Z drugiej strony stawia ona porządek rzeczy na głowie uzależniając wynagrodzenie posła od wynagrodzenia podsekretarza stanu. – Chcesz drogi pośle podwyższyć sobie wynagrodzenie? Proszę bardzo, ale najpierw podnieś zarobki w rządzie! – tak postanowiono. Klasyczne pytanie: tabakiera do nosa czy nos do tabakiery straciło swój sens. Ale to też nie jest najważniejsze.
Wyniki podane przez Kantar Millward Brown SA mogą być natomiast zwiastunem tego, że opinia publiczna w zdecydowanej większości nie wierzy już w możliwość odbudowy merytorycznego (legislacyjnego) poziomu pracy parlamentu, że właściwie przyswoiła sobie tezę o jego fasadowości, o jego znikomej przydatności dla społeczeństwa i państwa. W przeddzień nowych wyborów parlamentarnych może się to okazać niezwykle groźne dla Polski. Negatywne skutki manewru Kaczyńskiego są oczywiste: społeczne obniżenie rangi parlamentarzysty, pogłębienie się negatywnej selekcji w doborze kandydatów, zwiększenie presji na wykorzystywanie okresu posłowania do „załatwiania” sobie przyszłości – to tylko niektóre z nich.
Dlatego uważam, że podstawowym, głównym i wspólnym punktem programu całej demokratycznej, antypisowskiej opozycji powinno stać się przywrócenie znaczenia parlamentu, jego godności i merytorycznego poziomu, jego roli kreatora standardów życia publicznego w Polsce.
Jak to zrobić? Najpierw trzeba chcieć. Ze swojej strony niewiele mam do dodania do mojej propozycji, którą zamieściłem na moim blogu http://jacekq.pl/2017/02/ pod tytułem „Kogo i jak wybierać?”. Może tylko tą propozycję, że warto by było powrócić do idei List Krajowych w wyborach do Sejmu. Dawały by one władzom ugrupowań politycznych realne szanse na tworzenie silnego, merytorycznego jądra swoich klubów poselskich.
Jeżeli nie odbuduje się polskiego parlamentaryzmu, Polska będzie zgubiona (o ile już nie jest);-(
Zgadzam się z tobą Jacku, że „… podstawowym, głównym i wspólnym punktem programu całej demokratycznej, antypisowskiej opozycji powinna stać się przywrócenie znaczenia parlamentu, jego godności i merytorycznego poziomu, jego roli kreatora standardów życia publicznego w Polsce”.
Pamiętać jednak trzeba, że za kilka miesięcy (w październiku lub w listopadzie) br. rozpocznie się seria 4. aktów wyborczych, które zdecydują o dalszych losach naszej Ojczyzny. W tym wyborczym wyścigu istotną rolę musi odegrać SLD. Bój to może być dla lewicy ostatni!
Podzielam tą opinię. Według mnie decydujące dla przyszłości SLD będą jednak wybory parlamentarne. Przykładowo: uzgodnienie z ugrupowaniem Dudkiewicza i Nowoczesną wspólnego programu wyborczego nie rozstrzyga w żaden sposób o lewicowym charakterze SLD. Jeżeli nawet ta koalicja we Wrocławiu wygra, to lewicowość SLD przez to nie zyska – i tak już nieostry wizerunek ideowy SLD rozmyje się w koalicyjnym melanżu. Polecam Ci myślowy eksperyment: czy wyobrażasz sobie, że SLD podejmuje w trakcie kadencji decyzję o wyjściu z koalicji, na przykład nie zgadzając się na rozdział dotacji wyraźnie faworyzujących instytucje kościelne? Czy wyobrażasz sobie, że wówczas osoby, które dzięki tej koalicji zajely jakieś stanowiska z nich ustąpią?. Na dzień dzisiejszy lewicowość SLD wiąże się z sentymentem do Polski Ludowej. To według mnie zdecydowanie za mało aby zaistnieć politycznie jako lewicowa partia przyszłości. Z uporem powtarzam więc pytanie: w jaki sposób wybory samorządowe wspomagać będą szanse SLD w wyborach parlamentarnych?