Opozycyjne media ekscytują naród wartą ponad 1 milion złotych polskich ekstrawagancją polskiego parlamentu. Rzecz oczywiście o słynnym, białym namiocie, postawionym na Placu Zamkowym w Warszawie, aby w nim Sejm i Senat mogli uroczyście obejść (dosłownie i w przenośni) 550. rocznicę polskiego parlamentaryzmu. Sypią się gromy na głowy decydentów, że to Bizancjum, rozrzutność, itp.
Pozwalam sobie mieć odmienne zdanie. Postawienie tego namiotu to nowa jakość, to dobra, ba – bardzo dobra zmiana!
Przyjrzyjmy się obecnemu parlamentowi. Merytorycznie nic w nim się nie dzieje. Wyniki głosowań znane są przed napisaniem projektu ustawy, dyskusję się ogranicza lub wręcz eliminuje. Słowne awantury, pomimo nadzwyczajnych starań posłów aby były one co raz bardziej brutalne, wulgarne stają się zwyczajnie nudne, interesują szybko malejącą grupę koneserów i ewentualnie adwokatów. Co raz częściej daje się słyszeć zdroworozsądkowych głosów suwerena : – po co nam w ogóle ten parlament?
Ale parlament jako taki władza musi mieć. Jako atrapę demokracji, dla pozorów. Aby odczepiła się Unia i inne takie, aby można było bić kolejne rekordy Guinnessa w szybkości procedowania ustaw.
W tej sytuacji taki namiot stwarza zupełnie nowe możliwości. Cechą charakterystyczną namiotu jest mianowicie to, że jest on rozbieralny i można go powtórnie, w dowolnym miejscu rozbić. Taki więc namiot (Namiot) może stać się Polskim Parlamentem Obwoźnym! Dlaczego obrady Sejmu czy Senatu mają odbywać się tylko w stolicy? A w Suwałkach nie łaska? Albo w Kłodzku, Płocku czy Starym Sączu? Rozbije się taki namiot na błoniach dajmy na to starosądeckich. Zjadą się posłowie, ministrowie. Zaczną się jak zwykle kłócić i wyzywać, ale w trosce o głosy starannie nawiązując do lokalnych realiów. Miejscowa publika, która zazwyczaj nie włącza telewizora na transmisje, będzie miała nie lada atrakcję i uciechę po pachy. Przed namiotem kolorowe stragany z lokalnymi wyrobami, balonikami na druciku, grille z kiełbaskami i karkówką, chleb ze smalcem. Wielkie lokalne święto polskiego parlamentaryzmu! Władza idzie do ludu! Dosłownie! Czy to nie piękne? I będzie bezpiecznie. Straż marszałkowska otrzymała niedawno prawo noszenia broni z ostrą amunicją. Niektórzy zastanawiali się – bezsensownie – przeciwko komu taka broń miała by być potencjalnie użyta. Przed pożal się Boże ulicznymi demonstrantami czy innymi terrorystami strzeże wszak wybrańców Narodu jawna i tajna policja więc chyba tylko przeciwko posłom i dziennikarzom. No, może jeszcze przeciwko niepełnosprawnym. A w trakcie terenowych obrad Sejmu taka broń mogła by się przydać, gdyby na przykład ktoś chciał sprzedawać inną niż wyborcza kiełbasę. Byłoby jeszcze piękniej, gdyby bryła namiotu była okrągła – nawiązując oczywiście do kształtu sali obrad Sejmu (żadnych innych skojarzeń!). Ale i tak jest dobrze!
fot. fakt.pl
Lokale przy Wiejskiej okażą się przy tym zbyteczne. Będzie je można przekazać na jakiś zbożny cel – Ojciec Dyrektor już zadba, aby to był cel jedynie słuszny. Same oszczędności.
Jest jeszcze jedna charakterystyczna cecha namiotu – jest on symbolem budowli nietrwałej, tymczasowej. Wzbogacenie obchodów 550 rocznicy polskiego parlamentaryzmu o symbol nietrwałości, przejściowości w niezamierzony sposób demaskuje postrzeganie demokracji parlamentarnej przez naczelniczka państwa. Jest też inny aspekt nietrwałości namiotu jako symbolu władzy. Przykładem niech będzie Mu’ammar al-Kaddafi, który w zagraniczne podróże udawał się wyłącznie z własnym namiotem. I jak skończył?