Trzy miesiące temu, dokładnie 16. maja opublikowałem na blogu „List otwarty do Prezydenta Wrocławia, Pana Jacka Sutryka”. Nawiązując do problemu Stadionu Miejskiego podniesionego na jednym z przedwyborczych spotkań kandydata Sutryka oraz publicznej jego deklaracji na tym spotkaniu, że jako Prezydent Wrocławia opublikuje rzeczywiste koszty budowy i utrzymania stadionu zwróciłem się tym listem o realizację przedwyborczych deklaracji. Po szczegóły odsyłam do wpisu z dnia 16. maja 2019 r. Odpowiedzi w żadnej formie do dziś nie otrzymałem i zapewne już nie otrzymam. Upewnia mnie w tym przekonaniu również to, że jak się niedawno dowiedziałem, kilkukrotne monity Gazety Wrocławskiej, która swego czasu podjęła temat „Listu…”, również nie spotkały się z żadną reakcją Urzędu Miejskiego.
Może ktoś inny na moim miejscu poczułby się obrażony takim traktowaniem przez osobę sprawującą urząd z publicznego wyboru, tym bardziej, że sprawa wcale nie jest błaha, nie tylko w wymiarze finansowym, i wcale nie jest tylko historyczna. Życie jednak utwardziło moją skórę na tyle, że takiego a nie innego zachowania Pana Sutryka nie odbieram w kategoriach osobistych. Jest jednak w tej sprawie kilka aspektów, które napawać muszą głębokim niepokojem. Zwrócę uwagę tylko na trzy z nich.
Po pierwsze wyniosłe milczenie Prezydenta Wrocławia, bliższe raczej postawie przysłowiowego wójta, boleśnie godzi w ideę społeczeństwa obywatelskiego. Obywatelskiego, a więc świadomego swoich praw i obowiązków, zdolnego nie tylko do wyboru władzy publicznej raz na jakiś czas, ale również do bieżącej kontroli jej działalności. Dużo słów popłynęło w trakcie kampanii wyborczej na temat społeczeństwa obywatelskiego i podmiotowości obywateli. Ale przecież nie słowa się liczą tylko czyny. Tymczasem społeczeństwa obywatelskiego w Polsce praktycznie nie ma i niestety w minionym ćwierćwieczu elity polityczne, na barkach których spoczywa to zadanie i odpowiedzialność nie zrobiły praktycznie nic, aby takie społeczeństwo zbudować, aby stworzyć realny, społeczny fundament pod ustrój demokratyczny. Mądre, francuskie powiedzenie mówi, że dobre rozliczenia tworzą dobrych przyjaciół. Podobnie jest z relacjami władza – obywatele. Ważne jest, w tym konkretnym, wrocławskim przypadku, czy mieszkańcy Wrocławia postrzegać będą środki, którymi dysponuje Urząd Miejski jako należące do nich i ważne jest, czy Prezydent Wrocławia obejmując urząd, uznaje swoją misję depozytariusza pieniędzy Wrocławian i gestora tych środków w ich imieniu. Podstawową i niezbywalną przy tym zasadą jest zasada przejrzystości finansów miasta. Brak tej przejrzystości od dziesięcioleci utrwala podział na MY i ONI. A przecież nie oto chodzi w idei samorządu terytorialnego w demokratycznym państwie!
Po drugie, zachowanie się Prezydenta Sutryka w tej sprawie obnaża całe zakłamanie medialnej kampanii „odcinania pępowiny”, jaka była nam serwowana na początku tego roku. W swoich wystąpieniach, w relacjach prasowych Prezydent Sutryk przedstawiany był jako ten, który wyzwolił się od wpływów swojego poprzednika, patrona i promotora – Prezydenta Dudkiewicza. Fakty jednak są nieubłagane. Odpowiedzialność za całokształt spraw stadionowych ponosi poprzednia ekipa i najlepszym dowodem na „wybicie się na niezależność” Jacka Sutryka byłoby właśnie rozliczenie tej inwestycji, tego bardzo kontrowersyjnego projekt. Nic z tych rzeczy. Nominowanie wiceprezesa spółki stadionowej na wiceprezydenta Wrocławia już zapowiadało kontynuację (ochronę?) działań poprzednika.
I wreszcie aspekt trzeci. Nieujawnianie istotnych informacji o finansach miasta niczym właściwie się nie różni od nieujawniania przez PiS list poparcia dla kandydatów do KRS. Ten sam model działania aroganckiej władzy: – nie pokażemy i co nam zrobicie? Jacek Sutryk wziął pod rękę Jarosława Kaczyńskiego. Dokąd nas zaprowadzą?
Miałem nadzieję. Miałem nadzieję, że po wyborach dojdzie we Wrocławiu, jednym z ważniejszych miast w Polsce, do dobrych zmian w zarządzaniu, w relacjach samorząd a wybrane przez niego władze. Miałem nadzieję, że rozliczenie afery stadionowej otworzy nowy, lepszy rozdział w historii Wrocławia, że Prezydent Sutryk dostrzeże w tym swoją wielką szansę. Już nie mam. Dla mnie ta sprawa jest jasna i zakończona. Nie oczekuję już żadnej odpowiedzi. Uznaję, że jako zwykły człowiek dla mojego kochanego miasta zrobiłem wszystko, co mogłem. Okazuje się jednak, że „wszystko” to za mało. Trudno.
Ale mimo to pozostanę przy swoim idealizmie i przy przekonaniu, że procedury demokratyczne przy braku społeczeństwa obywatelskiego prędzej czy później obracają się przeciw idei demokracji. Pozostanę też przy przekonaniu o odpowiedzialności elit politycznych za ten stan rzeczy. I nie dam się ponieść pojawiającym się od czasu do czasu euforycznym doniesieniom mediów, że oto udało się na 40-tysięcznym stadionie zgromadzić 15 tysięcy fanów klubu piłkarskiego.
Jacku, mnie ta postawa Prezydenta W-wia też nie dziwi. To jest to o czym m.in. pisze w swoim ostatnim słowie na nadchodzący weekend („Socjal czy socjalizm ?”). I to jest też ten aspekt który poruszył w jednym ze swoich ostatnich tekstów prof. Adam Chmielewski; paternalizm naszego społeczeństwa – tak „władzy” jak i „ludu”. W „ludzie” to wdrukowana potrzeba istnienia „Pana”, któremu „więcej wolno” (choć nie za dużo, gdy „Pan’ jest spolegliwy – tak jak to opisywał prof. Kotarbiński to „lud” mu dużo wybacza, tak jak np. proboszczowi kochankę). Hierarchii, naturalnej harmonii – jak nauczał w Chinach 500 lat p.n.e. Konfucjusz. Pan jest dobrotliwy, uśmiecha się, da jałmużnę, a i czasami Janka Muzykanta wyśle”do szkół”….. To jest dalekie echo feudalnych stosunków społecznych, konserwowanych przez polski Kościół (Kościół był zawsze – u nas szczególnie i nikt mu w tej choćby mierze kręgosłupa nie przetrącił jak we Francji Rewolucja, a w Niemczech Reformacja – był taki, a swej nauce konserwował te hierarchiczne, pionowe i podległościowe stosunki: czyli strukturę pionową, także w sferze mentalnej). Ta „pańskość” trwa w najlepsze na wszystkich szczeblach władzy w naszym kraju. A duch Dutkiewicza – oraz jego formacji mentalnej, bo o politycznym emploi Dutkiewicza trudno mówić gdyż to miszung prawicowo-chadeckiego (ale nie w stylu europejskim) klerykalizmu i post-feudalizmu, bizantynizmu itd. – unosić się będzie długo na ratuszem wrocławskim. Nawet nie Dutkiewicza – przecież Zdrojewski niewiele różni się politycznie i mentalnie od Rafała D. (a obaj mają bardzo podobne zaplecza polityczne wywodzące się z tych samych źródeł). To przede wszystkim „celebracja władzy” jako takiej. I to jest ten bizantynizm tak podkreślany w działaniach PiS-u (słusznie ale pomijany jest też podobny styl innych ludzi często wywiedzionych z „S” – Unia Wolności i jej członkowie w wielu wypadkach mieli właśnie taki styl, paternalistyczno-feudalnego traktowania „gminu”: my wiemy lepiej, my wam powiemy) więc o obywatelskim społeczeństwie, o aktywności ludzi i decentralizacji – władzy, decyzji, odpowiedzialności etc. – nie ma co Jacku mówić. Edukacja, oświata – może za dwie trzy dekady „z lekka” to się wtedy zmienić.