Mój wpis na blogu „Sepuku” (z japońskiego nigdy nie byłem dobry) spotkał się z reakcją w postaci artykułu Zygmunta Tasjera „Harakiri z tym seppuku” w dzisiejszej Trybunie. I bardzo dobrze – spodziewałem się tego. W końcu artykuły są po to, aby wywoływały dyskusję. Z tym jednak związana jest szczególna historia. Wpis „Sepuku” popełniłem 20.listopada. Wpis na blogu jest zawsze bardziej osobisty i emocjonalny niż regularny artykuł publicystyczny w gazecie. Tak się utarło, że dziennik „Trybuna” przedrukowuje niektóre moje wpisy. Nie mam nic przeciwko, gdyż w końcu to coś takiego jak internetowe „udostępnianie”, tym bardziej, że z racji moich publikacji w „Trybunie” nie pobieram żadnych wynagrodzeń.
W przypadku „Sepuku” było jednak inaczej. Doszedłem otóż do wniosku, że jest to wpis nazbyt osobisty i emocjonalny jak na publikację gazetową, toteż uzgodniłem z naczelnym, że nie będą go zamieszczać. W zamian przesłałem inny artykuł na ten sam temat: „Przed Konwencją SLD”, który opublikowany został przez dziennik. Był to artykuł mniej emocjonalny, a przede wszystkim pogłębiony o kwestię amerykanizacji polskiego życia politycznego na przykładzie przemian jakie przechodzi SLD. Ta amerykanizacja ma się w Polsce bardzo dobrze. Jej przejawem jest komercjalizacja kampanii wyborczych, a ostatnio, za przykładem USA, próby ogłupiania wyborców narzędziami informatycznymi rodem z Ameryki. Teraz stajemy przed nową dla nas, a starą w USA formułą partii politycznych, która sprowadza się po pierwsze petryfikowania aktualnego system społeczno-gospodarczy, po drugie zaś do uczynienia z wyborów systemu reelekcji, a w wielu przypadkach dziedziczności mandatów parlamentarnych. Jakież było moje zdziwienie, gdy w następnym numerze „Trybuny” ukazał się jednak mój wpis „Sepuku”. Widocznie redakcja przeżywała kryzys materiałów i musiała czymś wypełnić łamy.
Tak czy inaczej w dzisiejszej „Trybunie” Z. Tasjer usiłuje pryncypialnie „przejechać się z góry na dół” właśnie po tym wpisie analizując każdy niemal jego akapit. Niemal, gdyż pominął kilka bardzo istotnych tematów. Nie zamierzam polemizować z każdym akapitem artykułu Z.Tasjera, chociaż gotowy jestem do takiej szczegółowej debaty. Do kilku kwestii trudno mi się jednak nie odnieść a zwłaszcza do najważniejszej konstatacji Z.Tasjera pomieszczonej na samym końcu. Swój komentarz do artykułu „Harakiri z tym seppuku” zamieściłem w elektronicznym wydaniu „Trybuny”. Ponieważ jednak nie wszyscy czytelnicy „Trybuny” sięgają tą wersję elektroniczną dziennika, treść mojego komentarza zamieszczam poniżej:
„Jacek Uczkiewicz pisze:
- Nie wdając się w szczegóły zacznę od końca, od sprawy dla mnie i – jak się okazuje – dla autora artykułu najważniejszej. Choć oceny mamy różne. Właśnie prowadzenie partii „w nieznane”, czego autor nie kwestionuje, ja uważam za najprostszą drogę do zbiorowego hara-kiri, czy też seppuku polskiej lewicy.
2. W pełni podtrzymuję swoją tezę, że obecny stan (określę go jako stan terminalny) SLD jest rezultatem wielu lat kierowania partią w sposób, w którym tzw. pragmatyzm polityczny całkowicie przesłonił wartości ideowe. Służę konkretnymi przykładami mojej tezy, że pragmatyzm polityczny, który nie służy realizacji idei prowadzi do politycznego oszustwa. Ktoś kiedyś przejmował odpowiedzialność za partię na różnych szczeblach. Obecny stan SLD obciąża przede wszystkim kierownictwa tej partii. I właśnie z historii SLD wyciągać należy wnioski na przyszłość polskiej lewicy, aby prowadzić partię dokądś.
3. Tak, program „Polska jutra” jest dobry… – na jutro. Ale nie wychodzi naprzeciw najpoważniejszym wyzwaniom, jakie dla człowieka niesie współczesność. Nie jest programem strategicznym, nie prezentuje lewicowej wizji państwa pojutrza, a w związku z tym nie ma szans na akceptację „lewoskrętnej” młodzieży. Bardzo ważne treści obyczajowe, społeczne i ekologiczne nie są wystarczające, zwłaszcza gdy nie są powiązane z wizją gospodarki.
4. Sugestie, że nie lubię Czarzastego są nieuprawnione i nie na miejscu. Autor próbuje otworzyć nową, personalną płaszczyznę dyskusji. Osobiste uczucia są tu zresztą bez znaczenia. Od kilku lat obserwuję natomiast, i daję temu wyraz, że idea likwidacji SLD przesłoniła inne obszary myślenia i działania Przewodniczącego. Wyraźnie piszę: „likwidacji” a nie przekształcenia.
5. Na koniec. Wiele swoich publikacji poświęciłem konkretnym, konstruktywnym w moim odczuciu propozycjom dla SLD i polskiej lewicy. Odsyłam autora do nich.