Wybory parlamentarne zbliżają się szybkimi krokami, a mogą jeszcze przyspieszyć, gdy ziszczą się przepowiednie o skróceniu kadencji obecnego Sejmu. Wybory te będą szczególnie szczególne: od ich wyniku zależy dosłownie przyszłość Polski. Jeżeli PiS z przybudówkami utrzyma władzę, to czerń chmur, które już wiszą nad naszym krajem jeszcze bardziej się pogłębi, a ich gęstość zwiększy.
Partie opozycyjne postawione zostały przez PiS w bardzo trudnym położeniu. Kaczyński dokonał bowiem spektakularnego manewru okrążając prawicowe partie demokratyczne z prawej, a lewicowe z lewej flanki. W wyborach parlamentarnych opozycji wypadnie więc niejako grać na stadionie urządzonym przez PiS, według pisowskich zasad, kontrolowanych przez pisowskich sędziów i przed publicznością, która dzięki potężnej machinie propagandowej PiS jest doskonale impregnowana na jej hasła i argumenty. Czy to starcie można wygrać? W swojej kampanii PiSowi nie udało się, póki co zagospodarować dwóch przestrzeni, powiązanych zresztą ze sobą: kwestii Unii Europejskiej i kwestii wolności człowieka. Póki co, gdyż nie polegałbym zbytnio na sondażach mówiących o 80% poparciu Polaków dla Unii Europejskiej. Brak mi wyników sondażu o poparciu Polaków dla wizji UE nakreślonej przez Morawieckiego w jego słynnym wystąpieniu przed Parlamentem Europejskim. Oczywiście opozycja ma szanse pod warunkiem wymuszenia własnych reguł choćby przez wystawienia jednej, wspólnej listy. Ale czy to jest realne? Na dzień dzisiejszy liderzy opozycyjni starają się bardziej niż o porozumienie w tej sprawie zabiegać o wydarcie jak największe części elektoratu innych, opozycyjnych ugrupowań. Czas pokaże, czy zdążą się opamiętać.
Ale i na scenie opozycyjnej wiele się dzieje. Otóż z połączenia SLD, partii o zdecydowanie socjalistycznym, a nawet komunistycznym rodowodzie z partyjką „Wiosna” – bez rodowodu i będącą bardziej postępowym ruchem społecznym niż partią polityczną powstała nowa partia: Nowa Lewica.
Pojawienie się NL w miejsce SLD jest niewątpliwie wydarzeniem ważnym, zasługującym na szczególną uwagę. Ważnym dlatego, że w ostatnich dekadach pojęcie lewicowości znacznie się rozmyło i dlatego od Nowej(!) Lewicy spodziewano się odpowiedzi na pytanie: co dzisiaj znaczy pojęcie „lewica”, jak to pojęcie rozumieją liderzy największego lewicowego ugrupowania. Z tego względu z zainteresowaniem oczekiwano zapowiadanego Programu Nowej Lewicy, który, jak przystało, powinien przyjąć jej Kongres Założycielski. I tutaj pierwsze rozczarowanie: Kongres, który odbył się 9 października b.r. nie przyjął żadnej uchwały programowej. Nie przyjął również żadnej deklaracji ideowo- programowej, którą pozycjonowałby się na polskiej scenie politycznej. Rozczarowanie tym większe, że czasu było aż nadto, kongres był przecież kilkakrotnie przesuwany. Delegaci wyjechali z wręczoną im broszurką „Przyszłość jest teraz. Priorytety programowe Nowej Lewicy. Materiał do dyskusji”. Programu więc nie ma, nie ma więc podstawowego dokumentu, który odpowiadać powinien na pytanie po co Nowa Lewica weszła na scenę polityczną.
Programu nie ma, ale są „Priorytety”, więc one muszą wystarczyć za podstawę do analizy nowego bytu politycznego. Analizowanie i komentowanie tego dokumentu jest jednak rzeczą niezwykle trudną. Na 58 stronach, w pięciu rozdziałach: „Współpraca”, „Nowy zielony ład”, „Równość i szacunek”, „Odważna Europa” i „Troskliwe państwo” zawarto w sumie 437 priorytetów (postulatów, obietnic, deklaracji), z których część się powtarza, a część jest płaska jak naleśnik po przepuszczeniu przez walcarkę. Jak na priorytety przystało nie mają one określonego ani czasowego zakresu realizacji ani orientacyjnych kosztów i źródeł finansowania. Tym nie mniej ich lektura skłania do wielu refleksji i wniosków.
Sprawa podstawowa: czy z tych „Priorytetów” wyłania się postępowa partia lewicowa, która chce zmieniać Polskę, tworzyć nową, sprawiedliwą rzeczywistość, czy też partia, której ambicje ograniczają się do modyfikowani, lukrowania rzeczywistości kształtowanej do niedawna przez neoliberałów a obecnie przez nacjonalistyczno-faszyzujących populistów. Jeżeli owe „Priorytety” mają czemuś, jakiemuś strategicznemu celowi służyć, to cel ten zdefiniować należałoby po uproszczonej choćby analizie obecnej sytuacji społeczno-ekonomicznej, po wskazaniu największy zagrożeń jakie nad ludzkość nadciągają do których zaliczyć należy w pierwszym rzędzie katastrofę klimatyczną, ale również galopującą, spowodowaną kapitalistyczna gospodarką degradację ekosystemu Ziemi, niekontrolowanymi ingerencjami techniki cyfrowej w życie człowieka, narastającą presję migracyjną i gwałtownie postępujące rozwarstwienie ekonomiczne społeczeństw. Konsekwencje tych zagrożeń dla człowieka będą ogromne i obowiązkiem współczesnej lewicy jest nie tylko ich dokładna analiza, ale i prezentacja swojej drogi ku przyszłości.
Oczywiście nie każdy ruch lewicowy powinien przyjąć klasową teorię społeczeństwa za podstawę swojej lewicowości. Ale każdy ruch lewicowy powinien stosować analizę klasową do opisu stanu społeczeństwa – tym bardziej w burzliwych społecznie i ekonomicznie czasach. Próżno w dokumencie Nowej Lewicy znaleźć choćby ślady takiej analizy polskiego społeczeństwa. Chociaż sorry – jest taki ślad! Otóż na stronie 22 znajdujemy termin „zielone społeczeństwo klasy średniej”. Ale żarty na bok. Nowa Lewica swoje „Priorytety” nakreśliła bez uprzedniej analizy polskich klas społecznych i tym bardziej bez analizy przemian, które w nich zachodzą i wyzwań, jakie przed nimi stają. Nie dzieje się to – tak mniemam – przypadkowo. Materiał nie odpowiada na jedno z zasadniczych dla każdej partii pytań: kogo, jaką część społeczeństwa zamierza ona reprezentować. Koncert życzeń według zasady „dla każdego coś miłego”, za jaki uznać można zestaw „priorytetów” pokazuje, że Nowa Lewica chce być partią wszystkich Polaków. Żeby nie wyszło na to, że „wszystkich” znaczy „nikogo”.
Jest rzeczą zupełnie niezrozumiałą dlaczego nie znalazł się w dokumencie osobny rozdział poświęcony gospodarce i finansowym, dlaczego wśród 437 priorytetów programowych Nowej Lewicy nie znalazły się te, które odnoszą się do gospodarki czy systemu finansowego. Nic nie dowiemy się o postulatach NL w sprawie regulacyjnych funkcji państwa, podporządkowania gospodarki zaspokajaniu potrzeb obywateli, kwestii akcjonariatu pracowniczego czy rozwoju ruchu spółdzielczego. Chociaż spółdzielnie raz są wspominane jako „ekologiczne kooperatywy rolników”. Dlaczego tylko rolników i dlaczego tylko ekologiczne? Bark postulatów w zakresie gospodarki i finansów państwa wyraźnie wskazuje na to, że Nowa Lewica tym obszarem zajmować się nie zamierza. A więc czym? Jest to chyba pierwszy w historii przypadek, kiedy nowa partia polityczna, predestynująca do miana lewicowej, w swoim inauguracyjnym dokumencie o charakterze programowym szerokim łukiem omija kwestie ekonomii, gospodarki, finansów.
Bardzo niepokojący jest w świetle powyższego zestaw postulatów odnośnie do związków zawodowych. Po NOWEJ lewicy można było spodziewać się wyraźnego celu: zapewnienia opieki związkowej wszystkim pracownikom, zwłaszcza w małych, prywatnych zakładach i wzmocnienie pozycji związków zawodowych w sporach z pracodawcami. Tymczasem mamy tylko „zachęty do rozwiązywania sporów” kierowane jednym tchem do pracowników i do pracodawców.
Kolejny problem – kwestia katastrofy klimatycznej. Punktem wyjścia dla formułowania priorytetów programowych lewicy powinna być odpowiedź na zasadnicze pytanie: czy chcemy tylko usprawniać proponowane przez neoliberałów mechanizmy rynkowe nakierowane czy to na obniżenie poziomu emisji gazów cieplarnianych czy temperatury, czy też, z racji tego, że chodzi o być albo nie być człowieka na Ziemi, postulować mechanizmy skuteczne. Wszak większość prób urynkowienia ochrony przyrody przyniosła dotychczas marne rezultaty. W tej kardynalnej sprawie NL się nie wypowiada, a w szczegółowych deklaracjach wyraźnie zajmuje stanowisko „usprawniające”, lokując się w mainstreamie neoliberalnym.
Już analiza tych choćby programów uzasadnia tezę, że być może Nowa Lewica jest partią lewicową, ale jej lewicowość jest bardzo rozmyta i w dodatku jakoś tak prawoskrętną.
Prócz tych generaliów na kilka spraw warto dodatkowo zwrócić uwagę. I tak, w zupełnie dobrze opracowanym rozdziale „Odważna Europa” chociaż wiele się w nim mówi o współpracy z Ukrainą (kuriozalne: „służenie naszym ukraińskim partnerom pomocą, zawsze gdy będą tego oczekiwać”) czy z białoruską opozycją demokratyczną, nie znalazł się ani jeden priorytet współpracy z lewicowymi partiami europejskimi oraz z Grupą Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim w celu wspólnego budowania sprawiedliwszej społecznie Europy. Zupełnie niezrozumiałe jest również, dlaczego w tym rozdziale znalazły się fundamentalne dla Polski kwestie niezależności sądownictwa i praworządności.
Niestety, wśród priorytetów NL nie znalazł się generalny priorytet rozwoju samorządności jako podstawy państwa demokratycznego, a więc postulaty rozwoju samorządności gospodarczej, zawodowej, artystycznej itp. Natomiast w dobrze na ogół opracowanym podrozdziale „Dobry i obywatelski samorząd terytorialny” zdecydowanie spłycono problem budownictwa komunalnego. Budownictwo komunalne powinno być przedmiotem rządowo-samorządowego programu, a samorządy powinny zostać zobowiązane do sporządzenia i wdrażania własnej polityki mieszkaniowej.
Fatalnie „Priorytety” prezentują NL w kwestiach realizacji przez państwo konstytucyjnego zadania zapewnienia obywatelom opieki zdrowotnej. Stwierdzając, że (mimo ciągłego wzrostu nakładów na służbę zdrowia. J.U.) „system jest coraz mniej wydajny” Nowa Lewica za najważniejszy priorytet uznaje pompowanie w ten niewydajny system kolejnych, wielkich pieniędzy. Razi brak postulatu, aby z publicznej służby zdrowia uczynić główne narzędzie państwa realizacji swojego konstytucyjnego obowiązku w tym zakresie. Dlaczego postuluje się, aby absolwenci uczelni medycznych mieli obowiązek czasowej pracy w Polsce a nie w publicznej służbie zdrowia? Itp., itd. W tym jakże wrażliwym społecznie obszarze Nowa Lewica konserwuje neoliberalny, skompromitowany, nieskuteczny system urynkowienia opieki zdrowotnej.
Nie sposób odnieść się do wszystkiej, prawie pół setki postulatów i obietnic. Tym bardziej, że zupełnie dobre i słuszne pomieszane są w nim z miałkimi i kontrowersyjnymi. Nie zdziwiłbym się, gdyby w publicznej debacie wyszło na to, że Nowa Lewica przebić zamierza swymi priorytetami PiS w populizmie. Czy z tego powstanie program Nowej Lewicy? Jakiś pewnie w końcu powstanie, ale czy wyjdzie naprzeciw oczekiwaniom lewicowego elektoratu? I nie znosi się na to, aby program Nowej Lewicy opracowany na podstawie tych priorytetów był jakimś programem strategicznym, żeby stanowił zapowiedź nowej jakości dla Polski w obliczu nowych, bardzo trudnych wyzwań. Odnieść można wrażenie, że podporządkowany on będzie bieżącym potrzebom kampanii wyborczej, a ze swoimi 437 priorytetami NL pozostaje na scenie politycznej urządzonej już przez PiS.
Cóż Jacku dodać ? Rozwalcowany naleśnik jest niezjadliwy, a koncert życzeń i pobożnych westchnień nigdy nie był i nie będzie nawet w części konkretnym programem będącym celem poważnej partii politycznej chcącej zmieniać kraj i społeczeństwo. A to jest konieczne nie tylko „po władzy” PiS-u ale i tych sił które swym dogmatyzmem i krótkowzrocznością doprowadziły do władzy JarKacza wraz z akolitami. Neolib umarł, dogmatyzm rynkowy także, wizja państwa jako „nocnego stróża” jak chciała guru polskich demo- liberałów (także o zgrozo na lewicy ) Margareth T. – również. To widzi wielu na świecie i w Europie, niestandardowo i”do przodu” widzących i myślących polityków oraz myślicieli. NL okopuje się na pozycjach dających jej 12-14 % z górą poparcia. Nie tego oczekuję od lewicy …..
PS. po raz kolejny powtarzam, że program anty-PiS a potem zobaczymy – nie jest żadnym programem. Ja tego nie kupuję. A po drugie – może nawet ważniejsze – ten program NL jest zarówno programem pt. *pobożne życzenia* jak i schematem grania na – jak napisałeś Jacku – szachownicy i figurami rozstawionymi przez PiS. Z tej mąki niestety chleba nie będzie. Trzecia a i może czwarta kadencja partii JarKacza coraz bardziej realna.