Ze zdumieniem przeglądam dzisiejsze strony internetowych portali. Owszem, jest o tym, że „przywódcy G7 zadrwili z Putina”, ale ani słowem o decyzji USA w sprawie stałej obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Decyzja zapadła, ogłosił ja Biden. Tego chodzącego wzorca demokracji nie stać było nawet na banalny gest w stosunku do Polaków i Polski – których umiłowanie do wolności tak celebruje przy każdej okazji, na stwierdzenie, że rząd USA zwróci się do władz Polski o zgodę na taką, bardzo ważną dla naszego bezpieczeństwa decyzję. Choćby dla zachowania pozorów, choćby ze zwykłej „przyjacielskiej” uczciwości. Po raz kolejny Polska została potraktowana przez USA jak podbity, skolonizowany kraj, który w najważniejszych dla siebie sprawach nie ma nic do powiedzenia. A przecież Biden powinien wiedzieć, że zwłaszcza w Polsce stała obecność obcej armii jest tematem szczególnie wrażliwym.
Znamiennie milczą na ten temat ludzie, którzy podjęli się konstytucyjnej odpowiedzialności za Polskę i Polaków. Milczy Prezydent, premier, marszałkowie Sejmu i Senatu. Normalka – bazy radzieckie – oczywiście po stosownym remoncie zamienią się w bazy amerykańskie. Obywatele! Nic się niestało!
A stało się. Decyzja USA niesie z sobą cały szereg konsekwencji. Po pierwsze chodzi nie tylko o stałą obecność żołnierzy USA w naszym kraju, ale również o przeniesieniu do Polski stałej kwatery głównej V korpusu armii USA. Wszystko oczywiście pod hasłem zwiększenia bezpieczeństwa naszego kraju. Śmiem w szczerość takich intencji wątpić. Siedziba kwatery głównej wojsk amerykańskich stanie się pierwszym i najważniejszym celem rakiet domniemanego przeciwnika. Wobec uporczywie narastającego zagrożenia konfliktem nuklearnym, kreowanego zarówno przez Moskwę jak i Waszyngton, nie będą to zapewne rakiety z ładunkiem konwencjonalnym. Polskę sytuuje się więc na pierwszej linii frontu wojny atomowej pomiędzy USA a Rosją (Chinami).
Arbitralną, jednostronną decyzję USA postrzegać należy również w kontekście funkcjonowania nowego, ogólnoświatowego sojuszu polityczno – militarnego, jakie niedawno USA zawarły z Wielką Brytanią i Australią. Oficjalnie dla „zabezpieczenia pokoju w strefie Oceanu Spokojnego”, ale wszyscy są zgodni co do tego, że jest to przygotowanie do generalnego konfliktu pomiędzy USA a Chinami. A ta wojna toczy się już dzisiaj na Ukrainie.
Już dzisiaj widać szczególną aktywność Borysa Johnsona, premiera Wielkiej Brytanii w Europie. Przede wszystkim podejmuje on wszystkie możliwe działania, aby storpedować niemrawe próby przywódców niektórych państw europejskich skierowania konfliktu ukraińskiego na drogę rokowań. To wbrew interesom WB i USA – ich interesem jest bowiem przeciąganie tego konfliktu jak najdłużej, aby w ten sposób wyeliminować z gry, lub poważnie osłabić największego sojusznika Chin jakim jest Rosja. Najwyraźniej Wielkiej Brytanii przypadła rola strażnika interesów nowego sojuszu w Europie. Dziwna, eskalująca napięcie światowe decyzja Litwy w sprawie blokady Kaliningradu, podjęta wbrew opinii Unii Europejskiej a z błogosławieństwem USA i Wielkiej Brytanii jest dowodem na brutalną, antyunijna politykę Waszyngtonu i Londynu. Unia Europejska została praktycznie wyeliminowana z gry.
Sojusz Waszyngtonu i Londynu nie jest przypadkowy. Rzecz idzie o polityczny, ale przede wszystkim finansowo-gospodarczy ład świata. Obecny ład finansowy jest dziełem wspólnym brytyjskich i amerykańskich elit finansowych. I ten ład trzeszczy. Coraz więcej państw na świecie, w tym Chiny I Rosja nie godzi się na dalszą dyktaturę amerykańskiego dolara. Trzeba świat przywołać do porządku – potrzeba nowej, Anno Domini 2022 kolonizacji świata – tym razem bez Hiszpanów, Belgów, Francuzów – tym razem pod karabinem USA. Jednym słowem odpowiedzią Stanów na rozpadający się ich system jest ucieczka do przodu, jest użycie WSZELKICH środków do obrony własnych interesów. Polska w tej grze nie odgrywa żadnej roli – prócz wygodnego dla USA i WB pola walki.
Arbitralna decyzja USA godzi też bezpośrednio w idee europejskiego systemu obronnego, proponowanego między innymi przez Prezydenta Macrona. Po prostu ją grzebie – zwłaszcza wobec milczenia Europy. W tym jednak nie ma nic dziwnego – Unia Europejska zawsze traktowana była przez USA jako krnąbrne dziecko, któremu należy dać klapsa i przywołać do porządku. I właśnie jesteśmy tego świadkami. A zaczęło się, przypomnę, od skutecznego zaangażowania się USA w antyunijne referendum w Wielkiej Brytanii.
Wróćmy jednak do polskich spraw. Być może dzisiaj, większość Polaków byłaby za udzieleniem stałej gościny wojskom amerykańskim. Być może. Ale to z punktu widzenia podstaw państwowej suwerenności to zbyt poważna decyzja aby pozostawić ją w rękach zagrożonego utratą władzy w Polsce prezesa PiS. Dlatego rozmieszczenie na stałe obcych wojsk w Polsce bezwzględnie powinno być poprzedzone ogólnonarodowym referendum. Po to, aby sprawa była jasna w przyszłości: sami tego chcieliśmy.