Brunatna Polska
Polska – moja Ojczyzna. Polska – mój kraj, kraj moich dzieci i wnuków. Polska – kraj, który w strategicznych planach największego zbrodniarza w historii świata, przywódcy faszystowskich Niemiec – Adolfa Hitlera miał stanowić część tzw lebensraum – nowej przestrzeni życiowej Wielkich Niemiec. Polska, której obywatele, Słowianie, uznani za rasę niższą, mieli być zredukowani liczebnie o 80% i sprowadzeni do roli niewolników teutońskiej rasy wyższej. Polska – moja ojczyzna, w stosunku do której realizację faszystowskich idei uruchomiono wprowadzając tzw. General Plan Ost.
Ta właśnie Polska – druga po Hiszpanii ofiara faszyzmu wyrasta dziś na europejską ostoję tej ideologii. Jest mi wstyd.
W ramach tak zwanej dekomunizacji na śmietnik historii usiłuje się wyrzucić między innymi Dąbrowszczaków i żołnierzy Armii Ludowej. Dąbrowszczacy – to Polacy, którzy swoim życiem, swoją krwią bronili hiszpańską demokrację zaatakowaną przez faszystowskiego generała Franco, wspieranego przez faszystowskie Niemcy i Włochy. To żołnierze pierwszego w Europie antyfaszystowskiego frontu wojennego. Dzisiejsza Polska wskazuje im miejsce na śmietniku. Hańba.
Armia Ludowa – walcząca z faszystowskim okupantem. Ilu jej żołnierzy zginęło od faszystowskich kul? Za Wikipedią: „Od momentu swojego powstania (1 stycznia 1944) AL przeprowadziła w sumie 1550 akcji zbrojnych przeciwko okupantowi, w tym 774 wymierzonych w transport i łączność (co najmniej 326 akcji na transporty kolejowe, 47 na tory, mosty i urządzenia stacyjne), 117 akcji na drogach i mostach, 21 uderzeń na urządzenia łączności), 220 akcji przeciwko aparatowi terroru, 190 wymierzonych w obiekty gospodarki i administracji. Stoczono 380 walk z siłami Wehrmachtu, SS i policji, z których kilka nosiło charakter dużych bitew partyzanckich”. Armia Ludowa, na którą – według AK-owskich źródeł historycznych – donosiły do Gestapo komórki NSZ– swoje miejsce również znajduje dziś na śmietniku. Jednocześnie hitlerowscy donosiciele czczeni są oficjalnie jako narodowi bohaterowie! Hańba!
Wczorajszy „Marsz Niepodległościi” w Warszawie – nacjonalistyczna, szowinistyczna, rasistowska demonstracja ochraniana przez policję, wojewodę, ministra spraw wewnętrznych i wiceministra sprawiedliwości. Buta, arogancja i bezczelność Błaszczaka wobec redaktora „Polityki” usiłującego poznać ocenę ministra haseł, pod którymi ta demonstracja się odbywała – ewidentnie wpisuje się w filozofię faszyzmu, filozofię siły, jako najważniejszego argumentu.
Ale taki bieg zdarzeń nie bierze się znikąd. Od dawna jesteśmy świadkami nadzwyczajnej pobłażliwości policji, prokuratur i sądów dla aktywistów szerzących hasła nacjonalistyczne czy wręcz faszystowskie. Trudno tez nie zauważyć, że z nutą nacjonalistycznych haseł „Marszu Niepodległości” doskonale współbrzmi ton wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego Krakowie, w którym usiłował on kreować Polaków na naród wybrany, na wyższą moralnie, etycznie nację, której misją jest „naprawianie Europy”.
Wobec jednoznacznej negatywnej oceny opinii światowej opinii publicznej najnowszego oblicza Polski niektórzy politycy zaczynają szukać wykrętów, pozorować dystans. Te zmyłki zdadzą się na nic. Za stworzenie warunków do rozkwitu polskich ruchów nacjonalistycznych i faszyzujących oskarżyć należy przed historią wprost polską prawicę i najwyższych urzędników Pana B.