Sejm jest areną kolejnego bulwersującego, skandalicznego, karygodnego spektaklu, tym razem pod nazwą „reforma wymiaru sprawiedliwości”. Postawa Grupy Trzymającej Władzę, do członkostwa której aspiracje zgłosił ostatnio Prezydent RP, dawno już przekroczyła granice arogancji. To wręcz ostentacyjna pogarda wobec społeczeństwa, której symbolem na zawsze pozostanie prezes PiS zaczytany w „Albumie kotów” podczas najważniejszej – wydawało by się – debaty parlamentarnej. Z drugiej strony niesamowita determinacja GTW w „domykaniu systemu”, czyli we wprowadzaniu systemu autorytarnego tłumaczona być może tylko rosnącą obawą przed odpowiedzialnością w przypadku utraty władzy. W tle tej ponurej tragi-farsy rozgrywa się inny dramat: rozsypywanie się ikonostasu „Solidarności”
Co raz to z kolejnej osoby uznawanej dotąd powszechnie za ikonę „walki z komuną” obłazi farba. Na pierwszy ogień poszedł Wałęsa, którego odsądzono od czci i wiary i będzie miał szczęście jeśli IPN go nie zdezubekizuje (ładne słowo – prawda?). Potem jakiś senator –też ikona – popada w kłopoty prawne natury korupcyjnej. Dzisiaj, na oczach wszystkich, przed obiektywami kamer telewizyjnych spektakularnie kompromituje się kolejna ikona „Solidarności”: Pani Zofia Romaszewska.
Pani Romaszewska, jako doradca Prezydenta RP reprezentowała głowę państwa w trakcie pierwszego czytania w Sejmie prezydenckich projektów ustaw o Sądzie Najwyższym i o KRS. Dla porządku przypomnieć należy, że projekty te były konsekwencją zawetowania przez Prezydenta pisowskich ustaw przyjętych pisowska większością i były przedmiotem wielu mniej lub bardziej tajnych, ale zawsze poufnych i zamkniętych przed opinia publiczną negocjacji pomiędzy Prezesem PiS a jego podwładnym, aktualnie prezydentem Polski. Media wychodziły ze skóry aby dociec konkretów tych ustaleń. Nic z tego! Szczegółom projektów zmian w newralgicznych dla funkcjonowania społeczeństwa i państwa obszarach nadano najwyższą z najwyższych klauzul tajności. Była ona tak wysoka, że jak się okazało – Szydło wylazło z worka – sam Pan Prezydent nie miał pojęcia, jakie poprawki do jego projektów wniesie PiS (Ministerstwo Sprawiedliwości) w trakcie prac sejmowych.
Pani Romaszewska, świecąca oczami za Pana Prezydenta na Sali sejmowej wyznała mediom po pierwszym czytaniu: „Nie mieliśmy poprawek do ustaw prezydenta… Myślę, że niczego nie uzgodniono”. Ale dalej było jeszcze lepiej: „Ja dzisiaj szukałam tych poprawek, to z trudem się łapałam, a czytałam to bardzo pilnie, zważywszy, że nie jestem specjalistką” – odpowiadała na pytania dziennikarzy Zofia Romaszewska.
To do diabła co Pani Romaszewska robi w prezydenckim pałacu skoro nie jest specjalistką od spraw, w których prezydentowi doradza i w procedowaniu których w Sejmie reprezentuje głowę państwa?! Jak się okazuje jedynym aktywem pani fizyk była jej pozycja ikony „walki z komuną”. To magiczne światło bijące z tej ikony miało powalić na kolana wszystkich bez wyjątku posłów i senatorów, adwersarzy Prezydenta. Nie powaliło. Więcej – nie miało żadnego wpływu na przebieg debaty . Ale Pani Romaszewska szamocze się dalej! Otóż w jednym z wywiadów, już po obradach komisji, w trakcie których została poinformowana o poprawkach Ministerstwa Sprawiedliwości (kamuflaż z poprawkami poselskimi szybko został obnażony) oznajmia, że poprawki dotyczące KRS są w porządku, ale Sądu Najwyższego już nie. Naturalnym więc pytaniem dziennikarzy była kwestia ewentualnego weta prezydenta. Doradca Romaszewska odpowiedziała: „Ja już nic nie będę namawiała (na weto). Obawiam się, że może (Prezydent) mnie nie posłuchać …”. A od czego to jest doradca, jak nie od przekonywania doradzanego do swoich racji???
Na wyżyny swego intelektu wzbiła się ikona opozycji „komunistycznej” wypowiedzią na posiedzeniu sejmowej komisji: „Sędziowie nie mają prawa bronić niezawisłości sądów, niczego nie mogą bronić. ” To coś zupełnie nowego w ogólnoświatowej teorii państwa i prawa. Ale właściwie to już było. Kto to kiedyś powiedział: „Po co Temidzie opaska na oczy? Ona ma widzieć komu ma służyć!”? Odpowiedź znajduje się w jednym z moich wcześniejszych wpisów.
Konkludując: Pani Romaszewska, ikona „Solidarności” skompromitowała się doszczętnie w trakcie publicznej debaty nad fundamentalnymi regulacjami, nad którymi dodatkowo wisi olbrzymie odium akonstytucyjności. Skompromitowała się jako doradca Prezydenta i jako polityk. Farba oblazła. Jeżeli jej opinia o sędziach jest tylko jej a nie Prezydenta, to oznacza też, że Pani Romaszewska pracowała na dwa fronty, to jest i dla Suwerena, a właściwie dla jego esencji, jedynego plenipotenta, uszu, oczu, ust i głowy, czyli dla wszystkowiedzącegoiwszystkomogącego szefa ugrupowania, które wyborach poparło niespełna 20% wyborców.
Ale za to ikona „Solidarności” za swoje zasługi, jako kombatant, będzie mogła korzystać z błyskawicznej ścieżki do lekarza. Nie będzie więc jej dane dzielić z Suwerenem upodleń często już wieloletnich oczekiwań na pomoc medyczną, do których Suwerena „Solidarność” doprowadziła.